Ocena będzie widoczna gdy zagłosuje co najmniej 5 osób.
mało ocen
Opis zdjęcia
Będzie o kolejnej wojnie o cerkiew. W pewnym sensie kontynuacja historii opowiadanych pod 1368929 i 1375036 a także 1268739.
Wiem, że kiepskie, proszę nie oceniać.
To ja może jeszcze coś dopiszę choćby z racji tego, że i zdjęcie i wydarzenia jednak pośrednio i mnie dotyczą. Polska Ludowa z wojskami UPA mogłaby sobie poradzić i bez wysiedlenia. Wysiedlenie miało przede wszystkim na celu zlikwidowanie cerkwi greckokatolickiej i mniejszości ukraińskiej w PRL, a UPA, zabójstwo Świrczewskiego to tylko marne preteksty (podejrzewa się nawet, że zabójstwo Świerczewskiego to nie sprawka stoni Chrina ale ludzi właśnie z oddziału generała)... Wysiedlenie niektórym jawiło się gorsze od śmierci... 5 rano... 2h na spakowanie dobytku... pozostawienie na pastwę losu domów, cerkwi i cmentarzy... długo droga w nieznane... bydlęce wagony... Jaworzno... upokorzenie... i ból który pozostaje do końca życia. I nieziemska tęsknota. To nieprawda, że po wysiedleniu ludzie nie wiedzieli kim są - dowodem na to, że byli świadomi swego pochodzenia jest to, że nadal jesteśmy - na ziemiach zachodnich budujemy Cerkwie, szkoły. Odnowiła się cerkiew greckokatolicka w Polsce. Mówimy w swoim języku i odwiedzamy nasze rodzinne strony... Moi dziadkowie do końca swoich dni wspominali tamte strony, opowiadali o bólu wysiedlenia, o trudnościach jakie napotykali na ziemiach odzyskanych, o stereotypach, inwigilacji...
Babcia była łączniczką UPA na lubaczowszczyźnie (pochodzi z Gorajca) ...odsiedziała 5 lat w Rzeszowie, Grudziądzu, Fordonie... w więzieniach PRL losy połączyły upowców i akowców... taki paradoks. A babcię Ewę do dziś najbardziej boli to, że musiała opuścić swój ukochany Gorajec...
No, na szczęście aż tak nie było... Za chwilę powieszę może już bez dodatkowej historii kolejne zdjęcie z tego miejsca. Już tak czysto dokumentacyjnie...
Ale i w tej poselskiej relacji są nieścisłości i to dość istotne. Cerkiew wybudowano nie w 1809, tylko kilka lat później. I na początku z pewnością nie była filią parafii w Tyrawie Wołoskiej a w Leszczawie Górnej a potem w Krecowie.
Cytuję: "Na podstawie zgromadzonych cerkiewnych dokumentów wsi Kużmina, w celu
interpelacji w Sejmie, zbadałem dzieje tej świątyni. W 1807 roku dziedzic
Kuźminy, Adam Kowalski, ożeniony z sierotą po kapłanie greckokatolickim,
rozpoczął budowę polskiego kościoła w Kuźminie, która w tym czasie była
zamieszkana w przewadze przez ludność polską. Jednak po zbudowaniu ścian
kościoła daremnie oczekiwał na obiecaną pomoc finansową od swoich polskich
parafian. Pokłóciwszy się z "kościelnym" komitetem, zwrócił się on do
grekokatolickiego proboszcza Tyrawy Wołoskiej z propozycją, aby w oparciu o
materialne zasoby parafii Tyrawa i ukrainskich mieszkańców Kuźminy, ukończyć
budowę Domu Bożego, już jako cerkwi. Zobowiązał się przy tym zapisać plac wraz
z budynkiem na rzecz parafii w Tyrawie Wołoskiej, jako cerkiew filialną.
Doszło do porozumienia, dokończono budowę i poświęcono cerkiew, a pan Kowalski,
dotrzymując słowa, przepisał własnośc placu i budynku. To stało się 17 lutego
1809 roku"
Ciekawostką jaka się w dochodzeniu Nawrockiego pojawia jest geneza świątyni, co rzuca nieco dodatkowego światła na cały konflikt, czy też dodaje mu dodatkowego smaczku.
Ale wracając do historii - miałem jeszcze opowiedzieć o śledztwie przeprowadzonym przez Stepana Nawrockiego - ukraińskiego posła do Sejmu. Podaje on liczby ofiar wraz z ich nazwiskami, mówi o dwóch zabitych Ukraińcach, ale podaje inne nazwiska niż w innych relacjach, mówi też o trzecim, pobitym tak dotkliwie, że zmarł następnego dnia w szpitalu. Ciężko dziś dojść ile tych ofiar było i ilu ludzi trafiło później do więzień. Nie jest też jasne, co się później działo ze świątynią, bo jedni mówią, że została przez rzymskich katolików przejęta, inni, że opieczętowana i zamknięta, jeszcze inna, że klucze wróciły do unitów.
Crnimo - dzięki za propozycję noclegu. Dobrych ludzi na trasie nigdy dość :) Ale póki wciąż jeszcze nie ma tam Turnickiego Parku Narodowego, to schronienia dostarczają mi lasy, wody do mycia strumienie a do picia liczne źródła. Wolałbym tego nie zamieniać na dach nad głową, póki tylko się da...
Andres - podróże kształcą, rzecz to znana od dawien dawna. Więcej kształcą jak się zaczepia ludzi i z nimi rozmawia, bo to nieczęsto daje może gotowe nowe historie, ale często inspirację do dalszych poszukiwań, szperania po książkach, internecie, pytania tych, co mogą wiedzieć więcej, wreszcze uwrażliwienia na nowe wiadomości. Bo jak się gdzieś było, to się później z większą dla danego miejsca uwagą nastawia ucha i oka na wszystko, co z tym miejscem związane. Do znanych już rzeczy dodaje się nowe i tak to działa. A nie siedzieć mi tu cicho proszę, jeno głos zabierać, bom ja sam świata ciekaw...
heh, wysmienicie wiadomo pod jakim wzgledem, szkoda ze czlowiek ma tak malo czasu i tak mala wiedze o ludziach, ktorzy potrafia podawac takie wysmienite kaski (ze z kulinarnego punktu to ujme) historyczne. Historia naszych dziadow/ojcow czy pradziadow. Jeszcze czuc proch z wystrzelonych pistoletow, swad spalenizny i jakby dobrze poszukac pod plytami chodnikowymi to i swierza krew by znalaz, a juz zapominamy, nie wiemy kto z kim i dla czego, za co... na to ostatnie to chyba najlatwiej odpowiedziec: za glupote, tak zazwyczaj sie placi za swoje pojmowanie swiata niedopuszczajace innych odmiennych. Zazdroszcze inspiracji i dazenia, lazikowania i podziwiam. Serdeczne i unizone. Jak tylko dogadam sprawe, to i nocleg sie by znalazl w przydroznych okolicach dla zmeczonych lazikow :-)
Zachodzę tu czasem, ale siedzę cichutko, tylko czytam, bo to strona taka niespotykana jest, malowana słowem, mniej światłem... zastanawiam się skad czerpiesz wiedzę na ten temat... pytam się nie by coś kwestionować, ale jestem pod wrażeniem, bo wyczuwam historyczną żyłkę... hmm... już doczytałem skąd wiedza... idę czytać dalej, pozdrawiam :)
Potem były przesłuchania i pałowanie mieszkańców Kuźminy przez żandarmerię oraz dochodzenie przeprowadzone przez ukraińskiego posła na Sejm Rzeczypospolitej - przemyskiego adwokata Stepana Nawrockiego. Ale o tym w późniejszym terminie...
Wywiązała się zażarta walka, która trwała od rana aż do popołudnia, kiedy to przybyły oddziały żandarmerii z Chyrowa, Dobromila i Lwowa. Dwa autobusy żandarmów szybko rozprawiły się ze słabo uzbrojoną młodzieżą ukraińską. W efekcie starcia zginęło dwóch Ukraińców a po stronie polskiej był jeden zabity i czterech rannych.
Wieść o tym szybko się rozeszła po okolicznych wioskach i w przeciągu jednej nocy zmobilizowała się młodzież i pod dowództwem byłego chorążego Ukraińskiej Armi Halickiej natarła na strzelców.
Po mszy jednak kluczy nie oddał, dlatego proboszcz grekokatolickiej parafii w Krecowie Mykoła Dobrianski zdziwił się niepomiernie, kiedy w Zielone Świątki doprowadził procesję do Kuźminy i zastał drzwi do cerkwi zamknięte na cztery spusty, zaś wyposażenie liturgiczne leżało porozrzucane na trawie przed świątynią. Na wszelki wypadek drzwi strzegli uzbrojeni strzelcy...
W niedzielę poprzedzającą poniedziałkowe Zielone Świątki proboszcz rzymskiej parafii w Tyrawie Wołoskiej poprosił opiekuna cerkwi w Kuźminie o klucze do świątyni, jak zresztą pewnie nieraz czynił w przeszłości, chcąc odprawić mszę we wsi.
Relacje te są sprzeczne co do roku zdarzenia, niektóre podają 1938, inne 1939 rok, ale wątpliwości nie ma co do tego, że zdarzyło się to w Zielone Świątki. A było według świadków/uczestników wydarzeń tak...
Nie udało mi się dotrzeć do polskich relacji na temat tej potyczki, dysponuję samymi relacjami ukraińskich mieszkańców okolicznych wsi, więc można zarzucić relacji, że będzie stronnicza. Ale cóż...
Jak zaznaczyłem w opisie historia będzie dotyczyć kolejnego przypadku bitwy o cerkiew/kościół/kaplicę. Z tym, że o ile poprzednie przypadki były nieco humorystyczne, to tutaj raczej nie na żarty się bito...
Tradycyjnie z wizytą przychodzę... nie dziwię się, że jakoś nie masz ochoty na razie na dalszy ciąg opowieści. Nie jest łatwo o takich sprawach rozmawiać... Pozdrawiam serdecznie :)
również czekam na ciąg dalszy.. i nie rozumiem, dlaczego zdjęcie jest tu od kilku dni, a ja dopiero dzisiaj je odnajduję, standardowo patrolując ulubione folia z samego rana..
Tutaj nie było wcale tak trudno, bo cały cmentarz w tym miejscu to właściwie chyba jeden, bądź dwa rzędy nagrobków tych żołnierzy. Właściwy cmentarz znajduje się nieco dalej. Więc kombinowanie było w stronę nie tyle jak się pozbyć czegoś zbędnego, tylko jak zmieścić w kadrze nagrobek i samą cerkiew. Myślę, że może pokażę jeszcze jedno zdjęcie z tego miejsca, gdzie będzie widać że wokół pusty plac porośnięty trawą...
Wrócimy i do historii, bo mimo, że smutna to jest ciekawa, ale chyba nie dzisiaj. Jakoś jestem przybity informacją o śmierci Andrzeja Babika. Dużo się uczyłem z jego komentarzy, z jego zdjęć...
Fmagik - zgadza się - wymordowano tam przecież tylu ludzi. Katyń, Kazachstan, łagry, okrutna rzeź na Wołyniu. Tych miejsc znaczonych krwią niewinnych ludzi jest tyle... Ale zawsze niezręcznie mi się na te tematy rozmawia, bo łatwo i szybko dochodzi do zacietrzewienia, licytowania się na liczby ofiar i temu podobne...
w Posce juz mamy dosc przepraszania za wszystko i wszystkich, czas przypominac spoleczenstwu o naszej trudnej i bolesnej historii, muzeum Powstania Warszawskiego jest dobrym przykladem, zupelnie zapomiana jest hekatomba naszych rodakow na wschod od Bugu od 1939 r.
poprawnosc polityczna zaciera pamiec opracow i ofiar.... a narody bez swojej pamieci historycznej sa bez przyszlosci
Co ciekawe nieraz repatriowano do USRR tych samych Ukraińców, którzy po przyjeździe na Ukrainę, zgłaszali się do tamtejszych punktów przesiedleńczych i podawali za Polaków. Jako Polacy wracali do swych wiosek.
O ciekawa opowieśc się szykuje.. jak do domu wrócę to poczytam... a puki co, słowo o zdjęciu; jak dla mnie jest OK. przyjemnie się ogląda, zastrzeżeń nie mam.. :)
Tak - ale żeby lepiej zrozumieć to, co się działo będziemy musieli się cofnąć jeszcze trochę w czasie. A konkretnie do roku 1938, lub 1939, bo relacje w tej materii są sprzeczne...
Tak. Co gorsza te marcowe "akcje", poprzedzone paroma podobnymi lutowymi w dalej na zachód położonych rejonach i kontynuowane w kwietniu w rejonie Bachowa, Brzuski i Sufczyny miały być prawdopodobnie metodą na zastraszenie Ukraińców, żeby nakłonić ich do wzięcia udziału w poprzedzających akcję Wisła, niby dobrowolnych wysiedleniach na Ukrainę rozpoczętych już w 1944 roku, które załamywały się, mimo intensywnych działań władz...
Rano przyjechali prowadzić śledztwo milicjanci z... Krasiczyna. W śledczych Sofija z przerażeniem rozpoznała swoich katów z poprzedniego dnia. Rodzina zabrała ją stamtąd następnego dnia, ale mimo leczenia szpitalnego zmarła od ran i odmrożeń...
5 marca funkcjonariusze MO z Krasiczyna oraz kilku mieszkańców okolicznych wsi napadło na plebanię greckokatolickiego księdza Stepana Kopysteńskiego. Zabito żonę księdza i jego córkę i jeszcze paru mieszkańców wsi. Według różnych źródeł zamordowano tego dnia od 12 do 17 osób. Wyprowadzono je na skarpę nad miejscem gdzie w dzień święta Jordanu dokonywano corocznie poświęcenia wody. Tam zostały zabite a ciała zrzucono do rzeki. Druga córka księdza, Sofija, ranna i przywalona ciałami zamordowanych przeleżała tam do rana...
W okolicy mają w tym czasie miejsce napaści na cywilną ludność ukraińską. Historia Pawłokomy (3 marca) jest bardziej znana, więc wspomnę tu o pobliskich Olszanach.
Pracuję z dziewczyną z Łemków - podpytam ją jeszcze o szczegóły :) A wracając do opowieści z terenu Pogórza Przemyskiego to cofniemy się teraz do marca 1945 roku...
wiem, wiem - to "jagger" tak napisal (A.Warhol)...... ale bywajac po tamtej stronie nigdy o takim okresleniu wobec nich nie slyszalem ...... to "Lemko" dotyczy i zostalo nadane ludziom po naszej stronie Karpat .
Telegraf - nigdzie nie napisałem, że po drugiej stronie granicy byli Łemkowie. Ci według mego stanu wiedzy raczej w naszych obecnych granicach i częściowo chyba również na Słowacji...
czy po drugiej stronie granicy byli "Łemkowie" ??????? ...... Oni nazywaja siebie Rusnakami a Łemko funkcjonowalo po naszej stronie Karpat ....chyba ....? ....:)
Andrzej Warhol... też był Łemkiem, jego matka wyemigrowała, urodziła go w Anglii, chłopak zaczął 'troszkę' malować zmienił troszkę imię i nazwisko... tak mówią łemkowskie legendy :-)
Rozmawiałem z takimi wysiedlonymi, jako dzieci - obecnie mieszkają na Mazurach. Nie znają już języka ukraińskiego, chrzczeni w cerkwi, pozostałe sakramenty przyjmowali już w kościele rzymskim. Sami nie do końca wiedzą kim właściwie dziś są. Takich jest niemało i o to własnie władzom chodziło.
Zgładzić, to by było ludobójstwo. Trudno by było w obliczu opinii międzynarodowej chodzić w glorii zwycięzców faszyzmu i jednocześnie w tak oczywisty i widoczny sposób stosować metody faszystowskie. A przesiedleni - owszem jednoczyli się, ale po pierwsze stanowili małe izolowane grupki, po drugie zostali odcięci od jednego z najważniejszych źródeł ukraińskiego patriotyzmu a często nacjonalizmu, jakim była cerkiew greckokatolicka.
Trzeba było te 140 tysięcy ludzi rozdzielić tak, żeby nigdzie nie stanowili więcej niż 10-15% ludności, do tego najlepiej było na wstępie przypiąć łatkę "banderowców", żeby ludzie w miejscu przesiedlenia mieli na nich oko. Rozproszyć żywioł, zneutralizować, sprawić, żeby bezboleśnie wtopił się w możliwie maksymalnie zunifikowane społeczeństwo.
Wydaje mi się, że UPA posłużyło władzom wczesnego PRL-u jako bardzo wygodny pretekst do uporania się z problemem niepokornej ukraińskiej mniejszości w Polsce.
Małgosiu - na dzisiejszej Ukrainie góry nie mniejsze niż u nas, a NKWD poradziło sobie bardzo szybko i to bez wysiedleń (wyjąwszy bezpośrednią strefę przygraniczną).
No więc to jest oficjalna wersja propagandowa komunistów - wywieźć ludność, żeby bandy straciły oparcie w miejscowych (i nie chodzi tu tylko o żywność, ale też o sieć wywiadowczą, przewodników w terenie oraz samych członków oddziałów samoobrony, którzy nieraz nie będąc członkami oddziałów UPA stawiali się na pojedyncze akcje, po czym wracali do swych chałup.
Z tego co wiem, wywożono Łemków i Bojków, tak by zostało ich w każdej wiosce góra 10%, miało to za zadanie zlikwidować zaplecze dla UPA. Po akcji Wisła, Ukraińscy Partyzanci umierali z głodu, tylko niewielu udało przedostać się na Słowację a potem przez Czechy do Niemiec. 1947 to tragiczny rok dla cerkwi w Karpatach, niszczono też kirkuty. Najśmieszniejsze jest to że Niemcy nie zniszczyli prawie żadnej cerkwi a A armia Radziecka i niestety nasi Ubecy zniszczyli ich 90%, resztę przerobili na rzymsko katolickie lub rozebrali na opał.
A wracając do tematu, to nie można nie zauważyć tego, że rozpoczęcie wywózki ludności popchnęło do walki zbrojnej tych, którzy do tej pory siedzieli spokojnie w domach.
Gdyby użyć całych tych sił wojskowych, które były skierowane do "logistycznej obsługi" akcji Wisła, bezpośrednio do walki z UPA - z samej tylko olbrzymiej dysproporcji sił, nawet uwzględniając problematyczny, górski teren to jestem przekonany, że UPA nie miała by szans.
No więc właśnie to jest kwestia dyskusyjna. Bo jak pokazuje praktyka z drugiej strony granicy można w miarę szybko poradzić sobie z ukraińską partyzantką bez wywożenia całego zaplecza.
Giną bo osłaniają, bądź biorą bezpośredni udział w deportacji miejscowej ludności na tzw. ziemie odzyskane. Ludność ukraińska broni się przed tym wszelkimi metodami, w tym sięgając po broń w ramach zorganizowanych oddziałów samoobrony, bądź też wstępując do UPA.
To ja może jeszcze coś dopiszę choćby z racji tego, że i zdjęcie i wydarzenia jednak pośrednio i mnie dotyczą. Polska Ludowa z wojskami UPA mogłaby sobie poradzić i bez wysiedlenia. Wysiedlenie miało przede wszystkim na celu zlikwidowanie cerkwi greckokatolickiej i mniejszości ukraińskiej w PRL, a UPA, zabójstwo Świrczewskiego to tylko marne preteksty (podejrzewa się nawet, że zabójstwo Świerczewskiego to nie sprawka stoni Chrina ale ludzi właśnie z oddziału generała)... Wysiedlenie niektórym jawiło się gorsze od śmierci... 5 rano... 2h na spakowanie dobytku... pozostawienie na pastwę losu domów, cerkwi i cmentarzy... długo droga w nieznane... bydlęce wagony... Jaworzno... upokorzenie... i ból który pozostaje do końca życia. I nieziemska tęsknota. To nieprawda, że po wysiedleniu ludzie nie wiedzieli kim są - dowodem na to, że byli świadomi swego pochodzenia jest to, że nadal jesteśmy - na ziemiach zachodnich budujemy Cerkwie, szkoły. Odnowiła się cerkiew greckokatolicka w Polsce. Mówimy w swoim języku i odwiedzamy nasze rodzinne strony... Moi dziadkowie do końca swoich dni wspominali tamte strony, opowiadali o bólu wysiedlenia, o trudnościach jakie napotykali na ziemiach odzyskanych, o stereotypach, inwigilacji... Babcia była łączniczką UPA na lubaczowszczyźnie (pochodzi z Gorajca) ...odsiedziała 5 lat w Rzeszowie, Grudziądzu, Fordonie... w więzieniach PRL losy połączyły upowców i akowców... taki paradoks. A babcię Ewę do dziś najbardziej boli to, że musiała opuścić swój ukochany Gorajec...
No, na szczęście aż tak nie było... Za chwilę powieszę może już bez dodatkowej historii kolejne zdjęcie z tego miejsca. Już tak czysto dokumentacyjnie...
nie nie mało, każde życie jest bezcenne - po prostu po wcześniejszym przykładzie Raals [2008-03-06 17:18:33] ...spodziewałam sie czegoś gorszego.
Tak więc nie wiadomo, czy należy dawać pełną wiarę we wszystkie ustalenia pana posła. Ale to może nie jest już tak bardzo istotne...
Ale i w tej poselskiej relacji są nieścisłości i to dość istotne. Cerkiew wybudowano nie w 1809, tylko kilka lat później. I na początku z pewnością nie była filią parafii w Tyrawie Wołoskiej a w Leszczawie Górnej a potem w Krecowie.
Tak więc to, co w tle widać miało być pierwotnie jako kościół budowane, ale jeszcze w trakcie budowy przekształciło się w cerkiew.
Cytuję: "Na podstawie zgromadzonych cerkiewnych dokumentów wsi Kużmina, w celu interpelacji w Sejmie, zbadałem dzieje tej świątyni. W 1807 roku dziedzic Kuźminy, Adam Kowalski, ożeniony z sierotą po kapłanie greckokatolickim, rozpoczął budowę polskiego kościoła w Kuźminie, która w tym czasie była zamieszkana w przewadze przez ludność polską. Jednak po zbudowaniu ścian kościoła daremnie oczekiwał na obiecaną pomoc finansową od swoich polskich parafian. Pokłóciwszy się z "kościelnym" komitetem, zwrócił się on do grekokatolickiego proboszcza Tyrawy Wołoskiej z propozycją, aby w oparciu o materialne zasoby parafii Tyrawa i ukrainskich mieszkańców Kuźminy, ukończyć budowę Domu Bożego, już jako cerkwi. Zobowiązał się przy tym zapisać plac wraz z budynkiem na rzecz parafii w Tyrawie Wołoskiej, jako cerkiew filialną. Doszło do porozumienia, dokończono budowę i poświęcono cerkiew, a pan Kowalski, dotrzymując słowa, przepisał własnośc placu i budynku. To stało się 17 lutego 1809 roku"
Ciekawostką jaka się w dochodzeniu Nawrockiego pojawia jest geneza świątyni, co rzuca nieco dodatkowego światła na cały konflikt, czy też dodaje mu dodatkowego smaczku.
Ale wracając do historii - miałem jeszcze opowiedzieć o śledztwie przeprowadzonym przez Stepana Nawrockiego - ukraińskiego posła do Sejmu. Podaje on liczby ofiar wraz z ich nazwiskami, mówi o dwóch zabitych Ukraińcach, ale podaje inne nazwiska niż w innych relacjach, mówi też o trzecim, pobitym tak dotkliwie, że zmarł następnego dnia w szpitalu. Ciężko dziś dojść ile tych ofiar było i ilu ludzi trafiło później do więzień. Nie jest też jasne, co się później działo ze świątynią, bo jedni mówią, że została przez rzymskich katolików przejęta, inni, że opieczętowana i zamknięta, jeszcze inna, że klucze wróciły do unitów.
Crnimo - dzięki za propozycję noclegu. Dobrych ludzi na trasie nigdy dość :) Ale póki wciąż jeszcze nie ma tam Turnickiego Parku Narodowego, to schronienia dostarczają mi lasy, wody do mycia strumienie a do picia liczne źródła. Wolałbym tego nie zamieniać na dach nad głową, póki tylko się da...
Małgosiu - dwie osoby zabite, kilka rannych i jeszcze więcej pobitych później to mało?
Andres - podróże kształcą, rzecz to znana od dawien dawna. Więcej kształcą jak się zaczepia ludzi i z nimi rozmawia, bo to nieczęsto daje może gotowe nowe historie, ale często inspirację do dalszych poszukiwań, szperania po książkach, internecie, pytania tych, co mogą wiedzieć więcej, wreszcze uwrażliwienia na nowe wiadomości. Bo jak się gdzieś było, to się później z większą dla danego miejsca uwagą nastawia ucha i oka na wszystko, co z tym miejscem związane. Do znanych już rzeczy dodaje się nowe i tak to działa. A nie siedzieć mi tu cicho proszę, jeno głos zabierać, bom ja sam świata ciekaw...
heh, wysmienicie wiadomo pod jakim wzgledem, szkoda ze czlowiek ma tak malo czasu i tak mala wiedze o ludziach, ktorzy potrafia podawac takie wysmienite kaski (ze z kulinarnego punktu to ujme) historyczne. Historia naszych dziadow/ojcow czy pradziadow. Jeszcze czuc proch z wystrzelonych pistoletow, swad spalenizny i jakby dobrze poszukac pod plytami chodnikowymi to i swierza krew by znalaz, a juz zapominamy, nie wiemy kto z kim i dla czego, za co... na to ostatnie to chyba najlatwiej odpowiedziec: za glupote, tak zazwyczaj sie placi za swoje pojmowanie swiata niedopuszczajace innych odmiennych. Zazdroszcze inspiracji i dazenia, lazikowania i podziwiam. Serdeczne i unizone. Jak tylko dogadam sprawe, to i nocleg sie by znalazl w przydroznych okolicach dla zmeczonych lazikow :-)
Zachodzę tu czasem, ale siedzę cichutko, tylko czytam, bo to strona taka niespotykana jest, malowana słowem, mniej światłem... zastanawiam się skad czerpiesz wiedzę na ten temat... pytam się nie by coś kwestionować, ale jestem pod wrażeniem, bo wyczuwam historyczną żyłkę... hmm... już doczytałem skąd wiedza... idę czytać dalej, pozdrawiam :)
Wpadłam z kolejną wizytą... wrócę tu jeszcze, rzecz jasna. Pozdrawiam serdecznie :)
po tym Twoim wstępie obawiałam sie gorszej jatki...
Potem były przesłuchania i pałowanie mieszkańców Kuźminy przez żandarmerię oraz dochodzenie przeprowadzone przez ukraińskiego posła na Sejm Rzeczypospolitej - przemyskiego adwokata Stepana Nawrockiego. Ale o tym w późniejszym terminie...
Wywiązała się zażarta walka, która trwała od rana aż do popołudnia, kiedy to przybyły oddziały żandarmerii z Chyrowa, Dobromila i Lwowa. Dwa autobusy żandarmów szybko rozprawiły się ze słabo uzbrojoną młodzieżą ukraińską. W efekcie starcia zginęło dwóch Ukraińców a po stronie polskiej był jeden zabity i czterech rannych.
Wieść o tym szybko się rozeszła po okolicznych wioskach i w przeciągu jednej nocy zmobilizowała się młodzież i pod dowództwem byłego chorążego Ukraińskiej Armi Halickiej natarła na strzelców.
Po mszy jednak kluczy nie oddał, dlatego proboszcz grekokatolickiej parafii w Krecowie Mykoła Dobrianski zdziwił się niepomiernie, kiedy w Zielone Świątki doprowadził procesję do Kuźminy i zastał drzwi do cerkwi zamknięte na cztery spusty, zaś wyposażenie liturgiczne leżało porozrzucane na trawie przed świątynią. Na wszelki wypadek drzwi strzegli uzbrojeni strzelcy...
W niedzielę poprzedzającą poniedziałkowe Zielone Świątki proboszcz rzymskiej parafii w Tyrawie Wołoskiej poprosił opiekuna cerkwi w Kuźminie o klucze do świątyni, jak zresztą pewnie nieraz czynił w przeszłości, chcąc odprawić mszę we wsi.
Relacje te są sprzeczne co do roku zdarzenia, niektóre podają 1938, inne 1939 rok, ale wątpliwości nie ma co do tego, że zdarzyło się to w Zielone Świątki. A było według świadków/uczestników wydarzeń tak...
Nie udało mi się dotrzeć do polskich relacji na temat tej potyczki, dysponuję samymi relacjami ukraińskich mieszkańców okolicznych wsi, więc można zarzucić relacji, że będzie stronnicza. Ale cóż...
Jak zaznaczyłem w opisie historia będzie dotyczyć kolejnego przypadku bitwy o cerkiew/kościół/kaplicę. Z tym, że o ile poprzednie przypadki były nieco humorystyczne, to tutaj raczej nie na żarty się bito...
Żeby nie było, że słowa nie dotrzymuję. Nie ma mnie jutro i pojutrze, więc wypada dziś dokończyć - no to dzieła...
Dziękuję, że zaglądacie. Dokończę z pewnością. Mam nadzieję, że już w przyszłym tygodniu. I może jeszcze dołączę kolejne zdjęcie z tego miejsca...
Tradycyjnie z wizytą przychodzę... nie dziwię się, że jakoś nie masz ochoty na razie na dalszy ciąg opowieści. Nie jest łatwo o takich sprawach rozmawiać... Pozdrawiam serdecznie :)
również czekam na ciąg dalszy.. i nie rozumiem, dlaczego zdjęcie jest tu od kilku dni, a ja dopiero dzisiaj je odnajduję, standardowo patrolując ulubione folia z samego rana..
Będzie ciąg dalszy, będzie, ale na razie jakoś mi zupełnie odeszła wena na opowieści...
Rzegularnie tu zaglądam czekając na ciąg dalszy... przed smutkiem nie uciekniemy.. trzeba go przeżyc.. by móc życ dalej...
Kurde, jak niewiarygodnie smutno może być z powodu odejścia człowieka, którego się właściwie nie znało...
Tutaj nie było wcale tak trudno, bo cały cmentarz w tym miejscu to właściwie chyba jeden, bądź dwa rzędy nagrobków tych żołnierzy. Właściwy cmentarz znajduje się nieco dalej. Więc kombinowanie było w stronę nie tyle jak się pozbyć czegoś zbędnego, tylko jak zmieścić w kadrze nagrobek i samą cerkiew. Myślę, że może pokażę jeszcze jedno zdjęcie z tego miejsca, gdzie będzie widać że wokół pusty plac porośnięty trawą...
Wrócimy i do historii, bo mimo, że smutna to jest ciekawa, ale chyba nie dzisiaj. Jakoś jestem przybity informacją o śmierci Andrzeja Babika. Dużo się uczyłem z jego komentarzy, z jego zdjęć...
to porozmawiajmy o zdjęciu, powiem Ci ze ciekawie kadr wykoncypowałeś, jak na tak trudny i zwykle ciasno-bałaganiarski temat jak cmentarze.
Fmagik - zgadza się - wymordowano tam przecież tylu ludzi. Katyń, Kazachstan, łagry, okrutna rzeź na Wołyniu. Tych miejsc znaczonych krwią niewinnych ludzi jest tyle... Ale zawsze niezręcznie mi się na te tematy rozmawia, bo łatwo i szybko dochodzi do zacietrzewienia, licytowania się na liczby ofiar i temu podobne...
... i jak to wszystko, com zebrał w tej sprawie przeczytałem, to trochę odechciew mi się dalej pisać...
w Posce juz mamy dosc przepraszania za wszystko i wszystkich, czas przypominac spoleczenstwu o naszej trudnej i bolesnej historii, muzeum Powstania Warszawskiego jest dobrym przykladem, zupelnie zapomiana jest hekatomba naszych rodakow na wschod od Bugu od 1939 r. poprawnosc polityczna zaciera pamiec opracow i ofiar.... a narody bez swojej pamieci historycznej sa bez przyszlosci
... i
Spojrzenie zamierzone - bo historia zmierzać będzie pomału, ku temu, co lekko rozmyte widać w tle, czyli dawnej cerkwi p.w. św. Dymitra...
Ciekawe spojrzenie.. ciekawe opowiesci.
Co ciekawe nieraz repatriowano do USRR tych samych Ukraińców, którzy po przyjeździe na Ukrainę, zgłaszali się do tamtejszych punktów przesiedleńczych i podawali za Polaków. Jako Polacy wracali do swych wiosek.
O ciekawa opowieśc się szykuje.. jak do domu wrócę to poczytam... a puki co, słowo o zdjęciu; jak dla mnie jest OK. przyjemnie się ogląda, zastrzeżeń nie mam.. :)
Może nawet lepiej przerwę zrobić, uspokoić się...
[2008-03-06 17:28:26] niestety.....
Z tym, że to już w późniejszym terminie, bo inne obowiązki wzywają :)
Tak - ale żeby lepiej zrozumieć to, co się działo będziemy musieli się cofnąć jeszcze trochę w czasie. A konkretnie do roku 1938, lub 1939, bo relacje w tej materii są sprzeczne...
Tak. Co gorsza te marcowe "akcje", poprzedzone paroma podobnymi lutowymi w dalej na zachód położonych rejonach i kontynuowane w kwietniu w rejonie Bachowa, Brzuski i Sufczyny miały być prawdopodobnie metodą na zastraszenie Ukraińców, żeby nakłonić ich do wzięcia udziału w poprzedzających akcję Wisła, niby dobrowolnych wysiedleniach na Ukrainę rozpoczętych już w 1944 roku, które załamywały się, mimo intensywnych działań władz...
Słucham... ciężko się tego słucha, rozum nie obejmuje... serce boli... nieswojo jakoś mi na myśl, że ludzie ludziom... :(
Rano przyjechali prowadzić śledztwo milicjanci z... Krasiczyna. W śledczych Sofija z przerażeniem rozpoznała swoich katów z poprzedniego dnia. Rodzina zabrała ją stamtąd następnego dnia, ale mimo leczenia szpitalnego zmarła od ran i odmrożeń...
5 marca funkcjonariusze MO z Krasiczyna oraz kilku mieszkańców okolicznych wsi napadło na plebanię greckokatolickiego księdza Stepana Kopysteńskiego. Zabito żonę księdza i jego córkę i jeszcze paru mieszkańców wsi. Według różnych źródeł zamordowano tego dnia od 12 do 17 osób. Wyprowadzono je na skarpę nad miejscem gdzie w dzień święta Jordanu dokonywano corocznie poświęcenia wody. Tam zostały zabite a ciała zrzucono do rzeki. Druga córka księdza, Sofija, ranna i przywalona ciałami zamordowanych przeleżała tam do rana...
W okolicy mają w tym czasie miejsce napaści na cywilną ludność ukraińską. Historia Pawłokomy (3 marca) jest bardziej znana, więc wspomnę tu o pobliskich Olszanach.
jakie historyczne rozwazania...
Pracuję z dziewczyną z Łemków - podpytam ją jeszcze o szczegóły :) A wracając do opowieści z terenu Pogórza Przemyskiego to cofniemy się teraz do marca 1945 roku...
wiem, wiem - to "jagger" tak napisal (A.Warhol)...... ale bywajac po tamtej stronie nigdy o takim okresleniu wobec nich nie slyszalem ...... to "Lemko" dotyczy i zostalo nadane ludziom po naszej stronie Karpat .
Zresztą na terenie, o którym opowiadam też nie mieszkali Łemkowie. To Pogórze Przemyskie a nie Beskid Niski.
Telegraf - nigdzie nie napisałem, że po drugiej stronie granicy byli Łemkowie. Ci według mego stanu wiedzy raczej w naszych obecnych granicach i częściowo chyba również na Słowacji...
czy po drugiej stronie granicy byli "Łemkowie" ??????? ...... Oni nazywaja siebie Rusnakami a Łemko funkcjonowalo po naszej stronie Karpat ....chyba ....? ....:)
2 listopada 1945 roku sotnia UPA pod dowództwem "Hromenki" atakuje wieś. Ginie 11 osób narodowości polskiej. 4 zostają ranne...
Andrzej Warhol... też był Łemkiem, jego matka wyemigrowała, urodziła go w Anglii, chłopak zaczął 'troszkę' malować zmienił troszkę imię i nazwisko... tak mówią łemkowskie legendy :-)
Wojna skończyła się już kilka miesięcy temu . Ale nie na tym terenie.
No dobrze, ale trochę nas dygresje odsunęły od miejsca na obrazku. Cofnijmy się do listopada 1945 roku...
Owszem okrutne, ale komuniści nigdzie na świecie to nie są baranki :)
okrutne
Rozmawiałem z takimi wysiedlonymi, jako dzieci - obecnie mieszkają na Mazurach. Nie znają już języka ukraińskiego, chrzczeni w cerkwi, pozostałe sakramenty przyjmowali już w kościele rzymskim. Sami nie do końca wiedzą kim właściwie dziś są. Takich jest niemało i o to własnie władzom chodziło.
Zgładzić, to by było ludobójstwo. Trudno by było w obliczu opinii międzynarodowej chodzić w glorii zwycięzców faszyzmu i jednocześnie w tak oczywisty i widoczny sposób stosować metody faszystowskie. A przesiedleni - owszem jednoczyli się, ale po pierwsze stanowili małe izolowane grupki, po drugie zostali odcięci od jednego z najważniejszych źródeł ukraińskiego patriotyzmu a często nacjonalizmu, jakim była cerkiew greckokatolicka.
Trzeba było te 140 tysięcy ludzi rozdzielić tak, żeby nigdzie nie stanowili więcej niż 10-15% ludności, do tego najlepiej było na wstępie przypiąć łatkę "banderowców", żeby ludzie w miejscu przesiedlenia mieli na nich oko. Rozproszyć żywioł, zneutralizować, sprawić, żeby bezboleśnie wtopił się w możliwie maksymalnie zunifikowane społeczeństwo.
gdyby chcieli sie z nią uporać to by ją zgładzili...przesiedlając na obce tereny jednoczysz sie jeszcze bardziej niż będąc na swoim...
Wydaje mi się, że UPA posłużyło władzom wczesnego PRL-u jako bardzo wygodny pretekst do uporania się z problemem niepokornej ukraińskiej mniejszości w Polsce.
Jagger - z tym przerabianiem przez ubeków cerkwi na kościoły to bym nie szarżował. Na zapałki, to już prędzej.
Moim zdaniem chodziło o coś więcej niż zniszczenie UPA.
A jeśli chodzi o Łemków, to dopóki nie zaczęły się wysiedlenia, wcale się do UPA nie garnęli...
Małgosiu - na dzisiejszej Ukrainie góry nie mniejsze niż u nas, a NKWD poradziło sobie bardzo szybko i to bez wysiedleń (wyjąwszy bezpośrednią strefę przygraniczną).
No więc to jest oficjalna wersja propagandowa komunistów - wywieźć ludność, żeby bandy straciły oparcie w miejscowych (i nie chodzi tu tylko o żywność, ale też o sieć wywiadowczą, przewodników w terenie oraz samych członków oddziałów samoobrony, którzy nieraz nie będąc członkami oddziałów UPA stawiali się na pojedyncze akcje, po czym wracali do swych chałup.
hola,hola... zobacz co sie dzieje w Afganistanie...w górskim terenie łatwo można się przyczaić mając możliwość werbowania ludzi i zdobycia pożywienia
Z tego co wiem, wywożono Łemków i Bojków, tak by zostało ich w każdej wiosce góra 10%, miało to za zadanie zlikwidować zaplecze dla UPA. Po akcji Wisła, Ukraińscy Partyzanci umierali z głodu, tylko niewielu udało przedostać się na Słowację a potem przez Czechy do Niemiec. 1947 to tragiczny rok dla cerkwi w Karpatach, niszczono też kirkuty. Najśmieszniejsze jest to że Niemcy nie zniszczyli prawie żadnej cerkwi a A armia Radziecka i niestety nasi Ubecy zniszczyli ich 90%, resztę przerobili na rzymsko katolickie lub rozebrali na opał.
A wracając do tematu, to nie można nie zauważyć tego, że rozpoczęcie wywózki ludności popchnęło do walki zbrojnej tych, którzy do tej pory siedzieli spokojnie w domach.
I ja się cieszę, kiedy znów Was widzę. :)
Melduję swoją obecność uradowana wielce, że nareszcie jesteś i to z opowieścią.
Gdyby użyć całych tych sił wojskowych, które były skierowane do "logistycznej obsługi" akcji Wisła, bezpośrednio do walki z UPA - z samej tylko olbrzymiej dysproporcji sił, nawet uwzględniając problematyczny, górski teren to jestem przekonany, że UPA nie miała by szans.
No więc właśnie to jest kwestia dyskusyjna. Bo jak pokazuje praktyka z drugiej strony granicy można w miarę szybko poradzić sobie z ukraińską partyzantką bez wywożenia całego zaplecza.
poproszę trudniejsze pytanie ;-)
...taktyka spalonej ziemi...wywiedź ludzi nie ma partyzantów nie ma jedzenia nie ma Ukraińskich Powstańców...
Czemu więc wywożą Ukraińców z miejsca, w którym Ci żyją od wieków?
Giną bo osłaniają, bądź biorą bezpośredni udział w deportacji miejscowej ludności na tzw. ziemie odzyskane. Ludność ukraińska broni się przed tym wszelkimi metodami, w tym sięgając po broń w ramach zorganizowanych oddziałów samoobrony, bądź też wstępując do UPA.
Czemu ginie kapitan i inni żołnierze z dwóch pułków piechoty Wojska Polskiego?
W 1947 roku kapitan Wasilewski i kilku jego żołnierzy, ginie w starciu z oddziałami UPA.
No więc dobrze przewrotnie zacznijmy od końca...
Derianek - tę opowieść można i od końca. Zresztą jak wiele innych. :)
a na końcu kropka ;)))
No dobrze - na początku było Słowo...
od końca
Taaa, ani UPA ani WP wtedy nie było...
od początku ;)
tym bardziej, że 1917, WP i UPA to raczej trudno pogodzić
Rstag - będzie, tylko się zastanawiam od czego zacząć...
:) będzie opowieść świetnie :)
Jest 1947. Proszę się dobrze przypatrzeć.
ehhe he he no fakt, 1917
tam chyba jest 1917 , anie 1947 :)
Komenta można, nawet trzeba :)