:) Tak dobre 15 lat mlodsze choc czasem czuje sie dinozaurem ;) Gdybys mogl rozwinac te dwa zasygnalizowane tematy byloby milo - doswiadczenie masz niewatpliwie wieksze :) Pzdr!
Snowman: nie wiem, jakie pokolenie reprezentujesz, ale jeśli młodsze od mojego, to cieszę się, że są ludzie, którzy tak myślą. Napisałem "wbrew pozorom", bo wśród młodych fotoreporterów często stykam się z opinią, że to zwyczajne rzemiosło i po prostu należy robić dobre zdjęcia, które są sprzedawalne. A takie niesprzedawalne nie są - podobno - dobre. Mnie to nie pasuje, ale znam ludzi, którzy tak - niestety - myślą. Tym bardziej cieszę się z tego, że są zwolennicy także innego spojrzenia na fotoreportaż i fotografię. Co zaś do obiektywizmy, to temat na osobną dyskusję. Zaznaczę tylko, że w drugiej połowie lat 70. powstał pomysł zobiektywizowania fotografii, oderwania jej od ideologicznych pryncypiów - i to poszło później w coś, co nazwane zostało fotografią socjologiczną. Tyle, że tak naprawdę nie była to fotografia socjologiczna.Ale to też temat na osobny artykuł. Wkrótce postaram się dać ten Budapeszt do katalogfu osobnego. Pozdrawiam
W skrocie - moja polemika nie jest tu polemika z Toba, jest polemika z pewnym zdanie, pewnym pogladem, swiadczacym o podejsciu fo fotografii - coz, takie czasy, taki rynek. Tu odniose sie do "Wbrew pozorom, dla fotoreportera, stosunek do wydarzeń jest ważny (...)" - nie wbrew pozorom ;) Nie ma reportazu obiektywnego, jest subiektywny, fotograf przekazuje swoje spojrzenie na fotografowane wydarzenia, swoja interpretacje, swoj stosunek. Im bardziej zaangazowany, tym zdjecie ciekawsze bedzie. Nie ma prawdy, nie da sie zrobic reportazu obiektywnego. Zawsze bedzie prawda subiektywna, w wiekszej mierze mowiaca o reporterze niz o samym zdarzeniu - i w tym sila dobrego reportazu :) Pzdr!
Snowman [2008-02-15 13:49:11]
Kiedy pisalem „zwykly news” miałem na mysli to, że ranga wydarzenia nie była taka, jak 50 lat temu. I żadne, nawet najdoskonalsze reporterskie zdjęcie z tych zadym, nie było w stanie tego faktu zmienić. I to był – jak mi się teraz wydaje – zasadniczy powód, dla którego nie nadstawiłem łba i nie wszedłem w ten tłum (jak pisałem, w tłumie byłem poprzedniej nocy, w namiotowym miasteczku pod parlamentem; była to noc likwidacji tego miasteczka przez policję). Teraz myślę, że mój kłopot polegał więc na tym, że nie miałem dobrze przemyślanego stosunku do tego, co się działo. Z jednej strony, było bowiem tak, jak napisał Barszczon – zwykła zadyma, tyle, że na naprawdę wielką skalę. Z drugiej strony była próba powtórki z historii. To była domena młodszej publiczności. Starsi, uczestnicy wydarzeń TAMTEGO PAŹDZIERNIKA, traktowali tę rocznicę ze śmiertelną powagą. Byli wzruszeni bardzo autentycznie, kiedy pod kinem Corvin składali kwiaty, a orkiestra grała hymn. Byli wzruszeni, oglądają kserokopie dokumentów z tamtych lat w Domu Terroru, dawnej siedzibie węgierskiej bezpieki. Gdybym teraz tak to widział, łatwiej byłoby mi zrobić pełny materiał. A – i byli jeszcze Polacy, weterani poznańskiego Czerwca 1956 – owacyjnie przyjmowani. Wbrew pozorom, dla fotoreportera, stosunek do wydarzeń jest ważny, bo ułatwia patrzenie, wydobywanie kontekstów, dostrzeganie sytuacji. Kiedy wiadomo, co (i po co) się chce pokazać, obrazy niejako „same wpadają w oczy”.
Tyle teorii. Co do praktyki – pomysł zmieszczenia Budapesztu 2006 w jednym katalogu podoba mi się. Poprosiłbym tylko jeszcze o łopatologiczną instrukcję jak się takie cuś robi. Z góry dziękuję i pozdrawiam
Tez fakt. Pokazuj zatem calosc (zrob katalog i tam zestaw) - zobaczymy w jaka historie sie uloza ;) (nie uprzedzam faktow co bym tam najchetniej zobaczyl, to Twoj reportaz). Pzdr! PS. "Te z roku 2006 nie wykraczalyby poza zwykly news. " czy samo to nie swiadczy o oczekiwaniach odbiorcy i jednoczesnie podejsciu dostarczyciela niusa? Zwykly nius, ot, zarejestrowalismy fakt ze gdzies jakis zamieszki, bez glebszej refleksji kto z kim i dlaczego, kolejny obrazek nad ktorym odbiorca sie przeslizgnal, poszedl dalej i juz zapomnial. Tym wieksze wyzwanie dla fotografisty by czyms zatrzymac, uderzyc odbiorce (i to nie koniecznie rozbita czaszka) by jednak nie byl to zwykly nius w potoku innych zwyklych niusow.
Snowman: dobrze napisane! To zdjecie to oczywiscie fragment pewnej calosci. Drugie zdjecie z tej serii jest w PF gdzies na dole - para caluje sie na tle ciezkozbrojnych policjantow przed nocna zadyma. Forma prezentowania zdjec tutaj preferuje zdjecia pojednyncze na mniekorzysc serii. A limity sa z kolei na tyle niewielkie, ze trudno dac fotoreportaz szesciozdjeciowy w rozsadnym czasie. To zdjecie daje pewien poglad na calosc. Chyba jednak nawet jak i na takie, jest zbyt wieloelementowe. Moj pierwszy szef, Slawek Bieganski, powioedzialby pewnie o tym, ze jest takie CAFowskie, bez wylapania czegos, na czym by sie dalo oko zawiesci. Robillem tu z rusztowania, nie z okna, ale rzeczywiscie, tej nocy nie bylem dosc blisko wydarzen. Zastanawialem sie dlaczego. Glowny powod byl chyba wlasnie taki, ze nie widzialem sensu w nadstawianiu lba za zdjecie z czedgos, co jest jednak jakas farsa, gdzie nie chodzi o chleb, zycie, wolnosc. Zdjecia z Budapesztu 1956 mogly poruszyc sumienie Europejczykow. Te z roku 2006 nie wykraczalyby poza zwykly news. Uznalem, ze nie jest to wystarczjacy powod by nadstawiac karku. Tym bardziej, ze w ciagu poprzedniego dnia i w nocy kiedy policja zlikwidowala miasteczko namiotowe pod parlementem, zrobilem pare tego rodzaju. Podzielam zatem opinie, ze jako pojednycze zdjecie nie unosi ono ciezaru narracji. Jako element fotoreportazu taki ogolny plan jest jednak konieczny. Dzieki za komentarz. Pozdrawiam
Hmmm, targaja mna mieszane uczucia. Z jednej strony swietne zdjecia ktore powstawaly z okien, widoki z gory, demonstracji i nie tylko (klasyczny "Czas Apokalipsy" ale i zwykle amatorskie) - tu mi brak czegos... moze momentu, moze detalu... Z drugiej strony az sie chce wyslac fotografiste w srodek tego tlumu, kolejny klasyk "jesli Twoje fotografie nie sa zbyt dobre to znaczy ze nie byles wystarczajaco blisko", maly, dyskretny aparat, nadstawic glowy. Wiem, latwo sie pisze siedzac w cieplym fotelu, ale... tego typu fotografia nie znosi kompromisow IMO. Pzdr!
Barszczon: WTEDY była ostra amunicja, prawdziwe trupy, czlogi i domy w gruzach. Teraz byly huki petard, gaz, armatka wodna, gaz lzawiacy, kamienie, szwadron konny policji z szablami. Nie znaczy to, ze bylo bezpiecznie i milo, przeciwnie, karetki kursowaly czesto i latwo bylo oberwac - dlatego mialem jednak wrazenie farsy. To nie bylo do konca szczere, jak mysle. Nota bede z powodu gazu oraz tych latajacych kamieni oraz gesto strzelanych petard, trudno bylo wykorzystac do konca potencjal tej sceny, co mi zarzuca kaazam. No, ale zeby wiedxiec takie rzeczy, trzeba nie tylko bywac w takich sytuacjach, ale i robic tam zdjecia. Wtedy bylaby to rozmowa praktyka z praktykiem, a nie teoretyka z praktykiem. :) Pozdrawiam
A co do podpisu - odnoszę wrażenie, że spora grupa uczestników TERAZ - traktuje to wszystko jak "inną" formę rozrywki (typu "zadyma", "pokażemy władzy, policji, etc..."). WTEDY - raczej tego typu podejścia nie było...
:) Tak dobre 15 lat mlodsze choc czasem czuje sie dinozaurem ;) Gdybys mogl rozwinac te dwa zasygnalizowane tematy byloby milo - doswiadczenie masz niewatpliwie wieksze :) Pzdr!
Snowman: nie wiem, jakie pokolenie reprezentujesz, ale jeśli młodsze od mojego, to cieszę się, że są ludzie, którzy tak myślą. Napisałem "wbrew pozorom", bo wśród młodych fotoreporterów często stykam się z opinią, że to zwyczajne rzemiosło i po prostu należy robić dobre zdjęcia, które są sprzedawalne. A takie niesprzedawalne nie są - podobno - dobre. Mnie to nie pasuje, ale znam ludzi, którzy tak - niestety - myślą. Tym bardziej cieszę się z tego, że są zwolennicy także innego spojrzenia na fotoreportaż i fotografię. Co zaś do obiektywizmy, to temat na osobną dyskusję. Zaznaczę tylko, że w drugiej połowie lat 70. powstał pomysł zobiektywizowania fotografii, oderwania jej od ideologicznych pryncypiów - i to poszło później w coś, co nazwane zostało fotografią socjologiczną. Tyle, że tak naprawdę nie była to fotografia socjologiczna.Ale to też temat na osobny artykuł. Wkrótce postaram się dać ten Budapeszt do katalogfu osobnego. Pozdrawiam
W skrocie - moja polemika nie jest tu polemika z Toba, jest polemika z pewnym zdanie, pewnym pogladem, swiadczacym o podejsciu fo fotografii - coz, takie czasy, taki rynek. Tu odniose sie do "Wbrew pozorom, dla fotoreportera, stosunek do wydarzeń jest ważny (...)" - nie wbrew pozorom ;) Nie ma reportazu obiektywnego, jest subiektywny, fotograf przekazuje swoje spojrzenie na fotografowane wydarzenia, swoja interpretacje, swoj stosunek. Im bardziej zaangazowany, tym zdjecie ciekawsze bedzie. Nie ma prawdy, nie da sie zrobic reportazu obiektywnego. Zawsze bedzie prawda subiektywna, w wiekszej mierze mowiaca o reporterze niz o samym zdarzeniu - i w tym sila dobrego reportazu :) Pzdr!
Snowman [2008-02-15 13:49:11] Kiedy pisalem „zwykly news” miałem na mysli to, że ranga wydarzenia nie była taka, jak 50 lat temu. I żadne, nawet najdoskonalsze reporterskie zdjęcie z tych zadym, nie było w stanie tego faktu zmienić. I to był – jak mi się teraz wydaje – zasadniczy powód, dla którego nie nadstawiłem łba i nie wszedłem w ten tłum (jak pisałem, w tłumie byłem poprzedniej nocy, w namiotowym miasteczku pod parlamentem; była to noc likwidacji tego miasteczka przez policję). Teraz myślę, że mój kłopot polegał więc na tym, że nie miałem dobrze przemyślanego stosunku do tego, co się działo. Z jednej strony, było bowiem tak, jak napisał Barszczon – zwykła zadyma, tyle, że na naprawdę wielką skalę. Z drugiej strony była próba powtórki z historii. To była domena młodszej publiczności. Starsi, uczestnicy wydarzeń TAMTEGO PAŹDZIERNIKA, traktowali tę rocznicę ze śmiertelną powagą. Byli wzruszeni bardzo autentycznie, kiedy pod kinem Corvin składali kwiaty, a orkiestra grała hymn. Byli wzruszeni, oglądają kserokopie dokumentów z tamtych lat w Domu Terroru, dawnej siedzibie węgierskiej bezpieki. Gdybym teraz tak to widział, łatwiej byłoby mi zrobić pełny materiał. A – i byli jeszcze Polacy, weterani poznańskiego Czerwca 1956 – owacyjnie przyjmowani. Wbrew pozorom, dla fotoreportera, stosunek do wydarzeń jest ważny, bo ułatwia patrzenie, wydobywanie kontekstów, dostrzeganie sytuacji. Kiedy wiadomo, co (i po co) się chce pokazać, obrazy niejako „same wpadają w oczy”. Tyle teorii. Co do praktyki – pomysł zmieszczenia Budapesztu 2006 w jednym katalogu podoba mi się. Poprosiłbym tylko jeszcze o łopatologiczną instrukcję jak się takie cuś robi. Z góry dziękuję i pozdrawiam
Tez fakt. Pokazuj zatem calosc (zrob katalog i tam zestaw) - zobaczymy w jaka historie sie uloza ;) (nie uprzedzam faktow co bym tam najchetniej zobaczyl, to Twoj reportaz). Pzdr! PS. "Te z roku 2006 nie wykraczalyby poza zwykly news. " czy samo to nie swiadczy o oczekiwaniach odbiorcy i jednoczesnie podejsciu dostarczyciela niusa? Zwykly nius, ot, zarejestrowalismy fakt ze gdzies jakis zamieszki, bez glebszej refleksji kto z kim i dlaczego, kolejny obrazek nad ktorym odbiorca sie przeslizgnal, poszedl dalej i juz zapomnial. Tym wieksze wyzwanie dla fotografisty by czyms zatrzymac, uderzyc odbiorce (i to nie koniecznie rozbita czaszka) by jednak nie byl to zwykly nius w potoku innych zwyklych niusow.
Snowman: dobrze napisane! To zdjecie to oczywiscie fragment pewnej calosci. Drugie zdjecie z tej serii jest w PF gdzies na dole - para caluje sie na tle ciezkozbrojnych policjantow przed nocna zadyma. Forma prezentowania zdjec tutaj preferuje zdjecia pojednyncze na mniekorzysc serii. A limity sa z kolei na tyle niewielkie, ze trudno dac fotoreportaz szesciozdjeciowy w rozsadnym czasie. To zdjecie daje pewien poglad na calosc. Chyba jednak nawet jak i na takie, jest zbyt wieloelementowe. Moj pierwszy szef, Slawek Bieganski, powioedzialby pewnie o tym, ze jest takie CAFowskie, bez wylapania czegos, na czym by sie dalo oko zawiesci. Robillem tu z rusztowania, nie z okna, ale rzeczywiscie, tej nocy nie bylem dosc blisko wydarzen. Zastanawialem sie dlaczego. Glowny powod byl chyba wlasnie taki, ze nie widzialem sensu w nadstawianiu lba za zdjecie z czedgos, co jest jednak jakas farsa, gdzie nie chodzi o chleb, zycie, wolnosc. Zdjecia z Budapesztu 1956 mogly poruszyc sumienie Europejczykow. Te z roku 2006 nie wykraczalyby poza zwykly news. Uznalem, ze nie jest to wystarczjacy powod by nadstawiac karku. Tym bardziej, ze w ciagu poprzedniego dnia i w nocy kiedy policja zlikwidowala miasteczko namiotowe pod parlementem, zrobilem pare tego rodzaju. Podzielam zatem opinie, ze jako pojednycze zdjecie nie unosi ono ciezaru narracji. Jako element fotoreportazu taki ogolny plan jest jednak konieczny. Dzieki za komentarz. Pozdrawiam
Hmmm, targaja mna mieszane uczucia. Z jednej strony swietne zdjecia ktore powstawaly z okien, widoki z gory, demonstracji i nie tylko (klasyczny "Czas Apokalipsy" ale i zwykle amatorskie) - tu mi brak czegos... moze momentu, moze detalu... Z drugiej strony az sie chce wyslac fotografiste w srodek tego tlumu, kolejny klasyk "jesli Twoje fotografie nie sa zbyt dobre to znaczy ze nie byles wystarczajaco blisko", maly, dyskretny aparat, nadstawic glowy. Wiem, latwo sie pisze siedzac w cieplym fotelu, ale... tego typu fotografia nie znosi kompromisow IMO. Pzdr!
Nie mam zdania - nie oceniam. Pozdr.
Barszczon: WTEDY była ostra amunicja, prawdziwe trupy, czlogi i domy w gruzach. Teraz byly huki petard, gaz, armatka wodna, gaz lzawiacy, kamienie, szwadron konny policji z szablami. Nie znaczy to, ze bylo bezpiecznie i milo, przeciwnie, karetki kursowaly czesto i latwo bylo oberwac - dlatego mialem jednak wrazenie farsy. To nie bylo do konca szczere, jak mysle. Nota bede z powodu gazu oraz tych latajacych kamieni oraz gesto strzelanych petard, trudno bylo wykorzystac do konca potencjal tej sceny, co mi zarzuca kaazam. No, ale zeby wiedxiec takie rzeczy, trzeba nie tylko bywac w takich sytuacjach, ale i robic tam zdjecia. Wtedy bylaby to rozmowa praktyka z praktykiem, a nie teoretyka z praktykiem. :) Pozdrawiam
A co do podpisu - odnoszę wrażenie, że spora grupa uczestników TERAZ - traktuje to wszystko jak "inną" formę rozrywki (typu "zadyma", "pokażemy władzy, policji, etc..."). WTEDY - raczej tego typu podejścia nie było...
drastyczne, wzbudzajace emocje- we mnie jakis tam lek- dobra fota:)))
zdjąć kolor, nieco zmienić flagi - i prawie jak znane skądinąd :) pozdrawiam
scena z potencjalem calkowicien niewykorzytsanym
Nie chciałabym tam być... niewidac ani jednej kobiety... naszczęście bo to bydło więc niewiadomo co by zrobili....