Ocena będzie widoczna gdy zagłosuje co najmniej 5 osób.
mało ocen
Opis zdjęcia
Proszę nie oceniać!!! Zdjęcie jest tylko kiepską ilustracją do pewnej historii. Ciekawych zapraszam do czytania dyskusji poniżej - historia naprawdę niesamowita a co najważniejsze, prawdziwa.
Wilk jest zwierzęciem św. Mikołaja, pewnie dlatego figurę świętego tu dostawiono. Polska legenda opowiada też o kupcu Mikołaju, którego opadły wilki, a dzieci go uratowały, od tego czasu ówże Mikołaj dawał dzieciom prezenty. Świetna gawęda.
wiesz co raals? caaaaaaaaaaaleto przeczytalam ;] a nie lubie historii i nie rzucialabym sie sama na przewodnik ;] fajnie miec na plfoto takiego ciebie...rozwijasz nas...
Właśnie natrafiłem na historię, przy której ta o świętym wilku blednie. Teraz tylko muszę się znowu wybrać w okolice Przemyśla po zdjęcie. Żeby pretekst był do opowiedzenia. Może wiosną przyszłego roku...
Raals - świat to może i wirtualny, ale my jak najbardziej z krwi i kości... przekonałem się o tym łażąc dziś po lesie... po powrocie do domu bardzo niewirtualnie bolały nogi.... Pozdrawiam i czekam na kolejną historię.. :)
Wiem Madame, i doceniam. Ale w tej chwili praca nie może czekać. Zaległości znowu mi się robią... Pewnie i tak nie wytrzymam i będę zaglądał od czasu do czasu. Ale raczej mniej intensywnie niż ostatnio...
Jeśliby kto jednak miał to zarejestrowane na jakimkolwiek nośniku, chętnię odkupię, albo choć pożyczę do obejrzenia... Tak tylko piszę, bez nadziei na to, że się w czyichś archiwach uchowało...
po pewnej przerwie wracam tutaj z chęcią i czytam ciąg dalszy ciekawej historii, przy okazji pozwolę sobie zacytować co prof. Zin napisał we wspomnianej już tutaj książce (Opowieści o polskich kapliczkach, wyd. z 2004 roku) pod zdjęciem prezentującym w całej "krasie" św. Mikołaja i wilka wraz z ich obecnym otoczeniem: "Panie przebacz! To ja i telewizja zawiniły, że święty Mikołaj i jego wilk zostały osłonięte takim futerałem". Rzeczywiście przypominam sobie, że oglądałam kidyś gawędę profesora właśnie o tym miejscu. Myślę jednak, że to absolutnie nie jego wina.
Summa - musiałem część narracji przebudować. Co właśnie uczyniłem. Nie mogłem się zmobilizować, żeby to ciurkiem usiąść i zrobić. Po kawałku jakoś poszło...
no tak. To już wiem, czemu nie chciałeś opowiadania do Pinezki skończyć. Wolisz budować nastrój na plfoto, rzucając po jednym zdaniu ;) (cieszę sie, ze wreszcie ujrzałam słynnego wilka :) )
Ludzie chcą dobrze, a robią, jak umieją. Kiedyś w Wielkopolsce długo sobie dumałem pod starym krzyżem, gdzie stał nowiuteńki, śliczniuteńki znicz z czerwonego plastyku, a żeby go wiatr nie zdmuchnął, przystawiony cegłami, a żeby cegły nie raziły, owinięte były w cynfolię. A to przecież to nie z nienawiści do turystów, tylko ze szczerego serca.
rstag 2007-10-23 15:38:47 - niestety, część zmian jest już nieodwracalna - no i trzeba by było mieć dobry pomysł i nieduże nawet, ale zawsze pieniądze, żeby coś sensownego z tego jeszcze zrobić. Póki co, jest to raczej atrakcja o bardzo lokalnym zasięgu i pewnie nigdy większego znaczenia nie nabierze...
A przy okazji opowieści o wilku - odsyłam jeszcze do zdjęcia z cerkwią zamkową z Kodnia - zaraz spróbuję tam dodać jeszcze podobną historię, choć krószą i nie tak barwną - ale też z procesją związaną :)
Mamutku, trochę trzeba zrozumieć tych ludzi. Oni to wszystko naprawdę w dobrej wierze czynili. Tak jak im się wydawało najlepiej i z pewnością niemało wysiłku w to włożyli, żeby teren uporządkować, trochę światła dopuścić, figury ładnie poustawiać i odnowić. Pewnie czuliby się nawet pokrzywdzeni czytając moje słowa o tandecie. No, nic, czasem trzeba zacisnąć zęby (choć bolą) i ścierpieć :)
Dobrze, że zajrzałam do "wilka" - poczytałam opowieść... zmartwiło mnie to co uczyniono z tym miejscem, samo czytanie opisu tej koszmarnej tandety aż boli :( Ileż takich nieodwracalnych szkód poczyniliśmy, to strach pomyśleć... Dzięki za historię, pozdrowienia serdeczne :)
Nie mam obrazka. Na pewno się jeszcze przydarzy tam być, bo praktycznie przynajmniej raz w roku jeżdżę w tamte strony. Wtedy coś się może da zrobić i powiesić.
Koziołrogacz 2007-10-23 14:07:28 San Rideau i owszem w planach jest. Natomiast historia, którą mam na myśli dotyczy fortu centralnego. Co prawda jest najprawdopodobniej tylko kaczką dziennikarską z lat dwudziestych ubiegłego stulecia, ale interesującą. Nie wiem tylko, gdzie ja o tym słyszałem i gdzie tego teraz szukać, bo nie chciałbym czegoś poprzekręcać. Tak czy inaczej to pieśń przyszłości, jeśli w ogóle. Może coś w przyszłym roku? Może za dwa? Zobaczymy. W każdym razie sama historia oblężenia twierdzy i to jak wyglądało życie w oblężonym Przemyślu są dosyć interesujące...
Mam kilka zdjęć z paru fortów, ale nic wartego pokazania. W planie mam jeszcze objechanie rowerem wschodniej części zewnętrznego pierścienia - może się kiedyś coś z tego uda pokazać. Będzie też wtedy pretekst do opowiedzenia pewnej ciekawej historii...
Racja jest ich niewielu i co najważniejsze młodzi ludzie zaczynają zwracać uwagę na swoje korzenie tyle, że coraz mniej wśród nas babć i dziadków. Co do wilka, to można z czasem wypracować kompromis, który przywróci godność wilkowi i zadowoli lokalną społeczność.
Tak, wiem o tym... ale na razie penetruję najbliższe tereny... żeby nie było że "cudze chwalę, a swego nie znam".... a skoro wzmianka o Przemyślu... forty przemyskie - to dopiero by był temat!
rstag 2007-10-23 13:31:03 - chyba też nie jest tak źle jak piszesz na szczęście. W wielu takich miejscach natykałem się na zapaleńców, bądź na ich ślady, którzy dbają o to, żeby ta pamięć nie zaginęła. Chyba jest teraz trochę moda na "małe ojczyzny".
Koziołrogacz 2007-10-23 13:25:52 - na szczęście nie tylko Beskid Niski. Nie tylko. Jest takich miejsc w całym pasie przygranicznym naprawdę dużo. I Bieszczady i Pogórze Przemyskie i Roztocze i Podlasie dostarczą również wielu pięknych i dzikich miejsc... A Beskid Niski wciąż na mnie czeka... :)
rstag 2007-10-23 13:20:42 - obawiam się, że to niemożliwe. Podejrzewam, że jakakolwiek próba zmiany przyniosłaby głosy oburzenia, bo wymagałyby zburzenia ołtarzyka, wystawienia rzeźb na działanie warunków atmosferycznych, bo trzeba byłoby zlikwidować daszek. Studnię trzeba byłoby rozebrać i pozwolić wodzie opadać swobodnie - nie... to się nie uda. O tym skąd wziąć na powrót stare drzewa, zaginioną skarbonę czy kamieny próg spod źródełka nawet z litości nie wspomnę...
małgośka 2007-10-23 13:18:25 - rzeczywiście zdjęcie niezłe, ale moim zdaniem to trochę inna sytuacja. Tam otocznie nie zmieniło się chyba aż tak bardzo, jak na Wilczym Uroczysku. Owszem, jak się ma talent to i z takiego plastikowego kiczu można zrobić dobrą, klimatyczną pracę fotograficzną. Jeśli się ma...
Raals - kiedy piszesz o tym odarciu tak ciekawych miejsc z tajemniczości i o współczesnej plastikowej estetyce to wydaje mi się że "mój" Beskid Niski ma na tym polu niekwestionowaną przewagę.... włazisz sobie w odludnym miejscu w jakieś zarośla a tu kamienne nagrobki, albo jakaś figura przy leśnej drodze, a bywa że i na hełm z wieży cerkiewnej, leżący wśród ściółki leśnej natknąc się można, jak w Świerzowej Ruskiej naprzykład.... :)
Rstag - nie, nie - to nic z tych rzeczy. Ani zaniechania tu nie było, ani braku zainteresowania. Wręcz przeciwnie. To miejsce przekształcono właśnie z intencją jego upiększenia, nadania znaczenia itp. - według tandetnych niestety gustów...
Jak kiedyś będę miał więcej czasu poczytam eeee! pooglądam Twoje folio. Całe do ulu! :)
Ja to zielony jeszcze jestem, ale oprócz tego że gadać (pisać) umiesz to chyba i fotografować chyba też
Jedyne co pozostało to sadzawka z cudowną wodą i leżący poniżej staw. Ostatnie pięćdziesiąt lat obeszło się okrutnie z tym miejscem, odzierając je całkowicie z nimbu tajemniczości i zrównując atrakcyjnością z odpustowymi straganami. Pozostała chyba jedynie wiara w cudowne właściwości wody, bo w naszej obecności zajechał pod źródełko duży dostawczy samochód, z którego kierowca wyrzucił na ziemię co najmniej dwadzieścia pięciolitrowych pojemników na wodę i zaczął je napełniać. A jechał aż z Hrubieszowa, gdzie przecież dobrą wodę w kranach mają :)
rstag 2007-10-23 11:55:21 - to pokazuje, że czas pokoju może być nieraz bardziej destrukcyjny, niż czas wojny. Pierwsza wojna dodała aury tajemniczości i egzotyki, druga odebrała uszy. Czas pokoju odarł ze wszystkiego zostawiając plastikowy posmak...
małgośka 2007-10-23 11:53:36 - dokładnie tak, z plastikowymi kwiatkami włącznie. Dlatego też się wzbraniałem, żeby to pokazywać, bo kiczem okrutnie po oczach uderza...
Wycięto też niestety opisywane, stare drzewa – pozostał jedynie dąb z wypuszczonym na bok konarem i kilka luźno stojących jesionów. Źródło nie wypływa już bezpośrednio ze zbocza, a zostało ujęte w betonową cembrowinę przykrytą deskami. Ani śladu po tajemniczym granitowym progu z nieznanymi znakami i po żelaznej skarbonce – przyczynie zatargu w konflikcie z 1911 roku.
Obaj – Mikołaj i Wilk – pomalowani w odpustowo-jarmarczne kolory. Aniołki zniknęły już dawno, za to zwierzęciu doklejono uszy, co widać na zdjęciu.
Kosz z główkami niemowląt wygląda jak kosz z owocami, bo czas zatarł jakiekolwiek rysy na starym piaskowcu.
Tymczasem rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej zaskakująca. Figury odnajdziemy bez żadnego trudu – tuż przy drodze. Nie sposób byłoby ich nie zauważyć, bo... stoją ustawione na czymś w rodzaju ołtarza z lastryko, na szczycie betonowych schodów z poręczami, pod wspartym na metalowych słupkach zadaszeniem.
Z Wilczym Uroczyskiem wiąże się bowiem moje bodaj największe rozczarowanie. Pamiętacie z dyskusji na początku jak bardzo tajemnicze, mroczne i klimatyczne miało to być miejsce?
Jeden z oddziałów trafia na tymczasowe kwatery na Kolonię Kryłów. Jak sołdaci sobie popili, to wpadli na pomysł zabawy "ubit' sobaku" i zaczęli strzelać do wilka...
Jak powszechnie wiadomo linię Curzona, czyli planowaną przez sowietów nową granicę Polski Armia Czerwona przekroczyła po raz pierwszy na Chełmszczyźnie. A więc stosunkowo szybko "wyzwolony" został i Kryłów...
I tym się nie udało. To pokazuje, że współczesne koncerny są skuteczniejsze niż ideologie wspierane aparatem państwowym. Ciekawe kiedy znikną państwa a my wszyscy będziemy własnością jakiegoś Gazprom-u?
A wracając do św. Mikołaja, to chyba najbardziej zdegradowała go w latach 50-tych Coca-Cola. Na tyle trwale, że do dziś jest ikoną. Ale popkultury. Dzieciom tłumaczę jak widzą takiego w sklepie, że to chyba jakiś krasnal...
Dalej w sztuce ludowej, budownictwie - gdzie się rozmaite wpływy mieszają na pograniczach. Dlatego właśnie kultura pograniczy jest tak ciekawa i twórcza...
Jeśli chodzi o iskrzenie takie, z którego po prostu rodzi się coś nowego, to pełna zgoda. Przykłady można odnaleźć w języku - np. esperanto wymyślone w Białymstoku, język chachłacki (mieszanka polskiego, jidisz i różnych dialektów ruskich), który wytworzył się na wschodzie...
A św. Mikołaj, to rzeczywiście szczególnie czczony święty na wschodzie. Jeżeli cerkiew nie jest pod wezwaniem św. Mikołaja, to najczęściej ikona św. Mikołaja znajdzie się i tak pośród głównych obrazów w ikonostasie, jako skrajna z lewej strony. Nawet jak nie będzie jej w ikonostasie, to należy obejrzeć ściany - pewnie będzie gdzieś tam wisieć :)
Rstag - nie zawsze iskrzy, tylko na ogół wtedy gdy się pojawi ktoś, kto chce te różnice rozgrywać dla własnych insteresów. Jest wiele pięknych przykładów współistnienia. Tylko one są takie mało medialne przez swą zwyczajność. Dużo ciekawiej wypadają konflikty...
Zadziwiające na styku kultur zawsze iskrzy....... Prawdę mówiąc, to wizerunki św. Mikołaja widywałem w kościołach rzymsko-katolickich niemal wyłącznie na obszarach współistnienia "wspólnot wschodnich liturgii".
raczej ubawić :)
można się przestraszyć :)
Mimo, że zdjęcie jest tylko ilustracją do historii, to i tak bardzo fajne :)
http://gwiazdka.wieszjak.pl/zwyczaje-bozonarodzeniowe/92279,Portret-Swietego-Mikolaja.h
Na te informacje o św. Mikołaju trafiłam przypadkowo-strona o zwyczajach świątecznych, jak ją znajdę wkleję link.
Hmmm... tej polskiej legendy nie pamiętam. Gdzie jej szukać?
Wilk jest zwierzęciem św. Mikołaja, pewnie dlatego figurę świętego tu dostawiono. Polska legenda opowiada też o kupcu Mikołaju, którego opadły wilki, a dzieci go uratowały, od tego czasu ówże Mikołaj dawał dzieciom prezenty. Świetna gawęda.
Eeee... tam. Żadna poważna to historia. Ot takie bajdurzenie. Historyjki raczej...
wiesz co raals? caaaaaaaaaaaleto przeczytalam ;] a nie lubie historii i nie rzucialabym sie sama na przewodnik ;] fajnie miec na plfoto takiego ciebie...rozwijasz nas...
Ponawiam zapytanie - może ktoś akurat ma zarejestrowany program z prof. Zinem, o którym pisała Dorotanna?
A do tego mnóstwo mazurskich historii z czasów jeszcze pruskich się zdarzyło, Teraz tylko ilustracje zebrać...
Właśnie natrafiłem na historię, przy której ta o świętym wilku blednie. Teraz tylko muszę się znowu wybrać w okolice Przemyśla po zdjęcie. Żeby pretekst był do opowiedzenia. Może wiosną przyszłego roku...
Ani przez chwilę nie zwątpiłem w Wasze rzeczywiste istnienie :) A Twój ból nóg jest ostatecznym dowodem :)))
Raals - świat to może i wirtualny, ale my jak najbardziej z krwi i kości... przekonałem się o tym łażąc dziś po lesie... po powrocie do domu bardzo niewirtualnie bolały nogi.... Pozdrawiam i czekam na kolejną historię.. :)
Mamutku - jakże mam od Was odpoczywać? Przebywać z Wami to sama radość. Ale niestety nie z samych przyjemności życie się składa :)
Wiem Madame, i doceniam. Ale w tej chwili praca nie może czekać. Zaległości znowu mi się robią... Pewnie i tak nie wytrzymam i będę zaglądał od czasu do czasu. Ale raczej mniej intensywnie niż ostatnio...
Odpozdrawiamy chociaż nie uradowała nas zapowiedź przerwy :( Mam nadzieję, że zbyt długa ona nie będzie. Życzę miłego odpoczynku od nas :)
Ten świat to my.... a my czekamy zawsze :)
Teraz chyba czas na przerwę od plfoto. Ostatnio zdecydowanie za dużo czasu spędzam w wirtualnym świecie. Pozdrawiam wszystkich.
Ta ostatnia niestety bywa zawodna, dlatego z podróży lubię sobie robić notatki i zdjęcia...
ja niestety też nie mam zarejestrowane na żadnym nośniku poza własną pamięcią ... :(
Jeśliby kto jednak miał to zarejestrowane na jakimkolwiek nośniku, chętnię odkupię, albo choć pożyczę do obejrzenia... Tak tylko piszę, bez nadziei na to, że się w czyichś archiwach uchowało...
Mi nie było dane oglądać tej gawędy w TV. O miejscu dowiedziałem się dopiero z przewodnika...
Jeśli nawet, to wobec licznych zasług - zapomnijmy to Profesorowi...
po pewnej przerwie wracam tutaj z chęcią i czytam ciąg dalszy ciekawej historii, przy okazji pozwolę sobie zacytować co prof. Zin napisał we wspomnianej już tutaj książce (Opowieści o polskich kapliczkach, wyd. z 2004 roku) pod zdjęciem prezentującym w całej "krasie" św. Mikołaja i wilka wraz z ich obecnym otoczeniem: "Panie przebacz! To ja i telewizja zawiniły, że święty Mikołaj i jego wilk zostały osłonięte takim futerałem". Rzeczywiście przypominam sobie, że oglądałam kidyś gawędę profesora właśnie o tym miejscu. Myślę jednak, że to absolutnie nie jego wina.
Raals 2007-10-24 10:35:21 > no doobra, tak się tylko chciałam przypomnieć ;)
partizan 2007-10-19 20:10:10 - odwetowiec ma zablokowane konto, zdaje się niejednemu próbował zaleźć za skórę...
Udało się też podciągnąć dalszą część. Tak więc cierpliwości...
Summa - musiałem część narracji przebudować. Co właśnie uczyniłem. Nie mogłem się zmobilizować, żeby to ciurkiem usiąść i zrobić. Po kawałku jakoś poszło...
no tak. To już wiem, czemu nie chciałeś opowiadania do Pinezki skończyć. Wolisz budować nastrój na plfoto, rzucając po jednym zdaniu ;) (cieszę sie, ze wreszcie ujrzałam słynnego wilka :) )
Otóż to. I jak takim to szczere serce ranić?
Ludzie chcą dobrze, a robią, jak umieją. Kiedyś w Wielkopolsce długo sobie dumałem pod starym krzyżem, gdzie stał nowiuteńki, śliczniuteńki znicz z czerwonego plastyku, a żeby go wiatr nie zdmuchnął, przystawiony cegłami, a żeby cegły nie raziły, owinięte były w cynfolię. A to przecież to nie z nienawiści do turystów, tylko ze szczerego serca.
Oby kiedyś takie myślenie zaświtało w ludziach...
Racja ale opowieści takie jak ta i "stylizacja miejsca" (co minęło nie wróci) ocalą to miejsce. Możliwe , że pomoże to poczuć młodym "małą ojczyznę".
rstag 2007-10-23 15:38:47 - niestety, część zmian jest już nieodwracalna - no i trzeba by było mieć dobry pomysł i nieduże nawet, ale zawsze pieniądze, żeby coś sensownego z tego jeszcze zrobić. Póki co, jest to raczej atrakcja o bardzo lokalnym zasięgu i pewnie nigdy większego znaczenia nie nabierze...
Dziekuję :) Kilka wątków poruszonych na długie dyskusje... I rozbudzony apetyt na kolejne opowieści :)
Madame - to ja też idę kawę zaparzyć i zaraz wracam do narracji pod innym zdjęciem...
Raals właśnie dlatego napisałem, że jest szansa, tylko trzeba dużo delikatności, dobrego smaku i zręczności aby podsunąć im wartościowy pomysł.
A przy okazji opowieści o wilku - odsyłam jeszcze do zdjęcia z cerkwią zamkową z Kodnia - zaraz spróbuję tam dodać jeszcze podobną historię, choć krószą i nie tak barwną - ale też z procesją związaną :)
Witam :) Kawa zrobiona, zabieram się za czytanie :)
Mamutku, trochę trzeba zrozumieć tych ludzi. Oni to wszystko naprawdę w dobrej wierze czynili. Tak jak im się wydawało najlepiej i z pewnością niemało wysiłku w to włożyli, żeby teren uporządkować, trochę światła dopuścić, figury ładnie poustawiać i odnowić. Pewnie czuliby się nawet pokrzywdzeni czytając moje słowa o tandecie. No, nic, czasem trzeba zacisnąć zęby (choć bolą) i ścierpieć :)
Dobrze, że zajrzałam do "wilka" - poczytałam opowieść... zmartwiło mnie to co uczyniono z tym miejscem, samo czytanie opisu tej koszmarnej tandety aż boli :( Ileż takich nieodwracalnych szkód poczyniliśmy, to strach pomyśleć... Dzięki za historię, pozdrowienia serdeczne :)
Poza tym muszę przecież twierdzę pokazać synowi. Jeszcze jej nie widział... Na pewno zdarzy się tam pojechać :)
Nie mam obrazka. Na pewno się jeszcze przydarzy tam być, bo praktycznie przynajmniej raz w roku jeżdżę w tamte strony. Wtedy coś się może da zrobić i powiesić.
No to znów coś, o czym nie słyszałem... nie, no nie daj się prosic... jak już wznieciłeś ciekawośc to chyba nie będziesz taki..?
Rstag - najlepiej nie czekać. Po pierwsze jeśli - to na pewno długo przyjdzie czekać, po drugie wcale nie ma gwarancji, że się uda...
Koziołrogacz 2007-10-23 14:07:28 San Rideau i owszem w planach jest. Natomiast historia, którą mam na myśli dotyczy fortu centralnego. Co prawda jest najprawdopodobniej tylko kaczką dziennikarską z lat dwudziestych ubiegłego stulecia, ale interesującą. Nie wiem tylko, gdzie ja o tym słyszałem i gdzie tego teraz szukać, bo nie chciałbym czegoś poprzekręcać. Tak czy inaczej to pieśń przyszłości, jeśli w ogóle. Może coś w przyszłym roku? Może za dwa? Zobaczymy. W każdym razie sama historia oblężenia twierdzy i to jak wyglądało życie w oblężonym Przemyślu są dosyć interesujące...
czekam z utęsknieniem :)
No dobra.. na razie cicho sza... znając Twój gawędziarski talent to myślę, że zrobisz z tego przednią historyjkę...
Fort XIII - San Rideau...? :)
Mam kilka zdjęć z paru fortów, ale nic wartego pokazania. W planie mam jeszcze objechanie rowerem wschodniej części zewnętrznego pierścienia - może się kiedyś coś z tego uda pokazać. Będzie też wtedy pretekst do opowiedzenia pewnej ciekawej historii...
Racja jest ich niewielu i co najważniejsze młodzi ludzie zaczynają zwracać uwagę na swoje korzenie tyle, że coraz mniej wśród nas babć i dziadków. Co do wilka, to można z czasem wypracować kompromis, który przywróci godność wilkowi i zadowoli lokalną społeczność.
Tak, wiem o tym... ale na razie penetruję najbliższe tereny... żeby nie było że "cudze chwalę, a swego nie znam".... a skoro wzmianka o Przemyślu... forty przemyskie - to dopiero by był temat!
rstag 2007-10-23 13:31:03 - chyba też nie jest tak źle jak piszesz na szczęście. W wielu takich miejscach natykałem się na zapaleńców, bądź na ich ślady, którzy dbają o to, żeby ta pamięć nie zaginęła. Chyba jest teraz trochę moda na "małe ojczyzny".
Koziołrogacz 2007-10-23 13:25:52 - na szczęście nie tylko Beskid Niski. Nie tylko. Jest takich miejsc w całym pasie przygranicznym naprawdę dużo. I Bieszczady i Pogórze Przemyskie i Roztocze i Podlasie dostarczą również wielu pięknych i dzikich miejsc... A Beskid Niski wciąż na mnie czeka... :)
rstag 2007-10-23 13:20:42 - obawiam się, że to niemożliwe. Podejrzewam, że jakakolwiek próba zmiany przyniosłaby głosy oburzenia, bo wymagałyby zburzenia ołtarzyka, wystawienia rzeźb na działanie warunków atmosferycznych, bo trzeba byłoby zlikwidować daszek. Studnię trzeba byłoby rozebrać i pozwolić wodzie opadać swobodnie - nie... to się nie uda. O tym skąd wziąć na powrót stare drzewa, zaginioną skarbonę czy kamieny próg spod źródełka nawet z litości nie wspomnę...
małgośka 2007-10-23 13:18:25 - rzeczywiście zdjęcie niezłe, ale moim zdaniem to trochę inna sytuacja. Tam otocznie nie zmieniło się chyba aż tak bardzo, jak na Wilczym Uroczysku. Owszem, jak się ma talent to i z takiego plastikowego kiczu można zrobić dobrą, klimatyczną pracę fotograficzną. Jeśli się ma...
Kiedyś dziadkowie opowiadali baśnie, dziś telewizja. Ślady przeszłości się zacierają dzieci coraz mniej wiedzą o swojej małej ojczyźnie
Raals - kiedy piszesz o tym odarciu tak ciekawych miejsc z tajemniczości i o współczesnej plastikowej estetyce to wydaje mi się że "mój" Beskid Niski ma na tym polu niekwestionowaną przewagę.... włazisz sobie w odludnym miejscu w jakieś zarośla a tu kamienne nagrobki, albo jakaś figura przy leśnej drodze, a bywa że i na hełm z wieży cerkiewnej, leżący wśród ściółki leśnej natknąc się można, jak w Świerzowej Ruskiej naprzykład.... :)
zatem nie wszystko stracone bo jeśli społeczności lokalnej na tym zależy to poprzez pomoc fanatyków wilk może odzyskać właściwą sobie godność.
Raals 2007-10-23 12:07:42 => uświęconemu "plastikowi" też można nadać odpowiednią oprawę...1131337 :-)
To nadgorliwość raczej jest tu winna...
Rstag - nie, nie - to nic z tych rzeczy. Ani zaniechania tu nie było, ani braku zainteresowania. Wręcz przeciwnie. To miejsce przekształcono właśnie z intencją jego upiększenia, nadania znaczenia itp. - według tandetnych niestety gustów...
tak tak największe spustoszenie sieje zaniechanie działania, brak zainteresowania itp itd...
Ta cerkiew nocą bardzo mi się podoba
chyba ciągle lepszy ze mnie bajarz, niż fotograf...
Jak kiedyś będę miał więcej czasu poczytam eeee! pooglądam Twoje folio. Całe do ulu! :) Ja to zielony jeszcze jestem, ale oprócz tego że gadać (pisać) umiesz to chyba i fotografować chyba też
Eeee... no aż tylu wytrwałych to tu chyba nie ma... :)
Jak wielu (wiele) innych :)
Oczka - nie mów, że przeczytałeś wszystko od początku...
Dotąd myślałem że tu się ogląda, ocenia fotografie, ale nie pomyślałbym że też ciekawie opowiada :)
Jedyne co pozostało to sadzawka z cudowną wodą i leżący poniżej staw. Ostatnie pięćdziesiąt lat obeszło się okrutnie z tym miejscem, odzierając je całkowicie z nimbu tajemniczości i zrównując atrakcyjnością z odpustowymi straganami. Pozostała chyba jedynie wiara w cudowne właściwości wody, bo w naszej obecności zajechał pod źródełko duży dostawczy samochód, z którego kierowca wyrzucił na ziemię co najmniej dwadzieścia pięciolitrowych pojemników na wodę i zaczął je napełniać. A jechał aż z Hrubieszowa, gdzie przecież dobrą wodę w kranach mają :)
rstag 2007-10-23 11:55:21 - to pokazuje, że czas pokoju może być nieraz bardziej destrukcyjny, niż czas wojny. Pierwsza wojna dodała aury tajemniczości i egzotyki, druga odebrała uszy. Czas pokoju odarł ze wszystkiego zostawiając plastikowy posmak...
małgośka 2007-10-23 11:53:36 - dokładnie tak, z plastikowymi kwiatkami włącznie. Dlatego też się wzbraniałem, żeby to pokazywać, bo kiczem okrutnie po oczach uderza...
I to jest "trzecia wojna" o wilka. Jak z mikołajem wystarczy, zrobić z niego choinkę, a tego święty wilk na pewno "nie przeżyje"
raczej współczesna plastikowa estetyka ...
Słowem: demolka :(
Wycięto też niestety opisywane, stare drzewa – pozostał jedynie dąb z wypuszczonym na bok konarem i kilka luźno stojących jesionów. Źródło nie wypływa już bezpośrednio ze zbocza, a zostało ujęte w betonową cembrowinę przykrytą deskami. Ani śladu po tajemniczym granitowym progu z nieznanymi znakami i po żelaznej skarbonce – przyczynie zatargu w konflikcie z 1911 roku.
Obaj – Mikołaj i Wilk – pomalowani w odpustowo-jarmarczne kolory. Aniołki zniknęły już dawno, za to zwierzęciu doklejono uszy, co widać na zdjęciu. Kosz z główkami niemowląt wygląda jak kosz z owocami, bo czas zatarł jakiekolwiek rysy na starym piaskowcu.
Tymczasem rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej zaskakująca. Figury odnajdziemy bez żadnego trudu – tuż przy drodze. Nie sposób byłoby ich nie zauważyć, bo... stoją ustawione na czymś w rodzaju ołtarza z lastryko, na szczycie betonowych schodów z poręczami, pod wspartym na metalowych słupkach zadaszeniem.
Naprawdę nastawiłem się na niezwykłe doznania estetyczne, tymczasem...
Z Wilczym Uroczyskiem wiąże się bowiem moje bodaj największe rozczarowanie. Pamiętacie z dyskusji na początku jak bardzo tajemnicze, mroczne i klimatyczne miało to być miejsce?
No dobrze - to by chyba było tyle, jeśli chodzi o historie z wilkiem związane. A teraz trochę współczesności...
W wyniku strzelaniny wilk utracił uszy i tym samym może się starać dzisiaj o rentę ZBOWiD-owską ;)
I takąż mitrę na głowie ma figura św. Mikołaja, która stoi obok wilka :)
..a ja pamiętam Mikołaja w mitrze na głowie, gdy przychodził w złotym płaszczu..Pozdrowienia serdeczne.
Jeden z oddziałów trafia na tymczasowe kwatery na Kolonię Kryłów. Jak sołdaci sobie popili, to wpadli na pomysł zabawy "ubit' sobaku" i zaczęli strzelać do wilka...
Jak powszechnie wiadomo linię Curzona, czyli planowaną przez sowietów nową granicę Polski Armia Czerwona przekroczyła po raz pierwszy na Chełmszczyźnie. A więc stosunkowo szybko "wyzwolony" został i Kryłów...
Jak już wspomniałem nasz wilk został weteranem II wojny światowej. Doszło do tego w 1944 roku.
No dobra, ale jestem jeszcze winny jedną historię. Choć nie będzie już tak długa i barwna.
I tym się nie udało. To pokazuje, że współczesne koncerny są skuteczniejsze niż ideologie wspierane aparatem państwowym. Ciekawe kiedy znikną państwa a my wszyscy będziemy własnością jakiegoś Gazprom-u?
Racja a o ile pamiętam, to zupełnie innym na tym zależało patrz "dziadek mróz".
A wracając do św. Mikołaja, to chyba najbardziej zdegradowała go w latach 50-tych Coca-Cola. Na tyle trwale, że do dziś jest ikoną. Ale popkultury. Dzieciom tłumaczę jak widzą takiego w sklepie, że to chyba jakiś krasnal...
Dalej w sztuce ludowej, budownictwie - gdzie się rozmaite wpływy mieszają na pograniczach. Dlatego właśnie kultura pograniczy jest tak ciekawa i twórcza...
Jeśli chodzi o iskrzenie takie, z którego po prostu rodzi się coś nowego, to pełna zgoda. Przykłady można odnaleźć w języku - np. esperanto wymyślone w Białymstoku, język chachłacki (mieszanka polskiego, jidisz i różnych dialektów ruskich), który wytworzył się na wschodzie...
1. nie miałem na myśli iskrzenia w sensie negatywnym :) 2. Popatrz a my św. Mikołaja zdegradowaliśmy do jednego grudniowego dnia.
A św. Mikołaj, to rzeczywiście szczególnie czczony święty na wschodzie. Jeżeli cerkiew nie jest pod wezwaniem św. Mikołaja, to najczęściej ikona św. Mikołaja znajdzie się i tak pośród głównych obrazów w ikonostasie, jako skrajna z lewej strony. Nawet jak nie będzie jej w ikonostasie, to należy obejrzeć ściany - pewnie będzie gdzieś tam wisieć :)
Rstag - nie zawsze iskrzy, tylko na ogół wtedy gdy się pojawi ktoś, kto chce te różnice rozgrywać dla własnych insteresów. Jest wiele pięknych przykładów współistnienia. Tylko one są takie mało medialne przez swą zwyczajność. Dużo ciekawiej wypadają konflikty...
Zadziwiające na styku kultur zawsze iskrzy....... Prawdę mówiąc, to wizerunki św. Mikołaja widywałem w kościołach rzymsko-katolickich niemal wyłącznie na obszarach współistnienia "wspólnot wschodnich liturgii".
Partizan - historia jedna z wielu opowieści i legend z pogranicza, ale chyba moja ulubiona :)