Giac: większośc z nas jest mięsożercami, tyle tylko, że nie wnikamy w związek przyczynowy między zarzynaną świnią a kiełbasą. Mięso też kupujemy raczej porcjowane, a nawet mielone w estetycznych paczkach. Na wsi jeszcze człowiek może doświadczyć związku między iedzielnym rosołem (dobry!), a histerycznym gdakaniem zarzynanej kury. Czarnina wychodzi natomiast z mody, pewnie z powodu specyfiki uzyskiwania podstawowego surowca, czyli kaczej krwi. Nie budzi naszych emocji wudok kurcząt piekących się na rożnie, pies na griullu jest jednak widokiem niecodziennym. Pewne moje wątpliwości budzi sposób pieczenia (on się nie upiecze równomiernie), oraz fakt, że wygląda na to, że pies jest nie oskórowany, a więc z sierścią, co musi dawać potworny smród i niekorzyustnt smak. Mam więc wątpliwości, czy to jest pieczone dla celów spożywczych. Co do samej ffoty - brakuje mi kucharza. OInaczej interpretuję minę rudego psa - on raczej z łakomstwem patrzy na obiekt na ruszcie. Dobrze, że zamieściłeś to zdjęcie - je się zapamięta, a i skłąnia też do refleksji. pozdrawiam
Czemu potworne? czy kiedy my jemy kurczaki z grilla to tez jest okropne? W Indiach czczą krowy, dla nich straszne byłoby pokazanie takiego mięsa. Zdjęcie bardzo dobre, podoba mi się ta lekko zawstydzona dziewczynka, a drugi pies to już rewelacja
Bardzo dobra i mocna reporterka... Dziękuję za komentarz uzupełniający. Zestawienie tej beztroski dziecka z "okrucieństwem" według naszych zasad jest szokujące. Można powiedzieć, co kraj to obyczaj.... ale dla mnie ten obyczaj jest niezwykle trudno zaakceptować, mimo, iż moja tolerancja dla odmienności kultur jest baaaardzo duża.
ano ... normy rozne sa ... interesujacy komentarz ... jajka, o ktorych wspominasz to chyba jedyna rzecz (jak do tej pory), ktora wywoluje u mnie torsje na sama o nich mysl ... zdjecie szokujace ... chyba nawet bardziej niz zdjecie ludzkich zwlok ... staram sie byc tolerancyjna i nie oceniac czegos czego nie potrafie zrozumiec, ale jednak jak patrze na takie obrazki, to czuje ze moja wyrozumialosc ledwo powlecze nogami ...
za wrażliwa jestem na takie sceny, a wyobraźnia zbyt bujna na ten komentarz...lecz jednak mam w sobie coś z masochizmu bo przeczytałam uważnie i powoli a w zdjęcie wpatruję się cały czas
Zdjecie i komentarz autora przemawiają bardzo mocno do wyobraźni. Dziwny jest ten świat człowieka. Chyba nie ma czegoś takiego jak "normalność", można tylko coś akceptowć,albo nie.
Na zdjęciu pies na rożnie, dziecko (nie wyglądające na niedożywione) bardziej zainteresowane osobą fotografującego niż przyrządzaniem strawy, dwa motocykle świadczące raczej o zamożności, dom kryty blaszanym dachem z murowanymi schodkami i...rudy. Rudy w przeciwieństwie do dziecka zachowuje się jakby zobaczył ducha; nisko opuszczony łeb, sztywne łapy, zmarszczona skóra na łbie i (czego może nie widać na zdjęciu) najeżona sierść. Coż to za świat, który nam, Europejczykom, odbiera sen i apetyt? Samosir na Lake Toba zamieszkują Batakowie, którzy jeszcze niespełna 100 lat temu uprawiali kanibalizm (teraz są chrześcijaninami!!!). W miejscowym muzeum kustosz z miną i głosem wyrażającymi "TO BYŁY CZASY!!!" prezentował narzędzia: tym oddzielało się czaszkę od tułowia, to słuzyło do obdzierania ze skóry, a tamto do nacierania cebulą i czosnkiem...:) 100 lat to o wiele za mało, aby przejść od kanibalizmu do cywilizacji na miarę europejskiej.
Ostatnie pół roku spędziłem w Azji południowo-wschodniej w różnych krajach. Gdybym patrzył na tamten świat z punktu widzenia Europejczyka i oceniał na bieżąco co jest normalne, a co normalnym nie jest, szybko wylądowałbym w miejscu dla przewlekle chorych. Odbierałem ten świat takim jaki był bez oceniania.
To co jemy i jak to przyrządzamy jest elementem naszej kultury. Na Polaków niektórzy patrzą z obrzydzeniem, bo jedzą wieprzowinę; niejednemu z nas nie przeszłyby przez gardło żabie udka czy ślimaki, które jedzą Francuzi; Europejczykom odbiera apetyt widok tego co jada się w Azji południowo-wschodniej. A jada się różnie. W Tajlandii dużym powodzeniem cieszą się owady. Pieczone karaluchy, pasikoniki czy larwy są czymś powszechnym. Kuchnia Laosu i Kambodży bogata jest w różnego rodzaju mięsiwa. Szczur, nietoperz i wiewiórka leżą często tuż obok siebie na kramie rzeźnika. Filipińczycy gustują w jajkach balut. Balut to gotowane jajko kurze z dobrze wykształconym embrionem kurczaka. Już nie jajko a jeszcze nie kurczak. Smród po rozbiciu skorupki przyprawia o mdłości. Batakowie jadają psy... Cóż, taka kultura, choć niejeden z nas chciałby powiedzieć "brak kultury". Jada się często palcami - wtedy w restauracji na stole znajduje się miseczka z wodą, gdzie te palce po konsumpcji można sobie przemyć. W bardziej rozwiniętych kulturach pojawiają się pałeczki. Zażądanie łyżki lub widelca wprawia często w zakłopotanie właściciela restauracji.
Najtrudniej przychodziło mi pogodzenie się ze stosunkiem Azjatów do zwierząt, który, jako Europejczyk, określiłbym słowem "nieludzki". O ile mogłem jeszcze z uśmiechem patrzeć na publiczny autobus obwieszony jak choinka żywymi kurami powiązanymi za łapy w pęczki, to inne obrazy odbierają mi sen. Dwóch roześmianych chłopców w wieku 12-13 lat zażyna kurę. Czym? Żyletką. Motocyklista przewozi czwórkę prosiąt. Najgłośniej kwiczy to, któremu trafiło się miejsce wprost na rozgrzanej rurze wydechowej. Publiczny minibus zatrzymuje się i zabiera pasażerów. Jest wśród nich rakarz, który tym busem potrzebuje przewieźć cztery psy. Psy leżą na chodniku i usiłują się podnieść. Są skrępowane. Po chwili uzgodnień rakarz wrzuca psy pod rozgrzaną maskę minibusa. W akcie miłosierdzia wylewa na psy dwa wiadra zimnej wody. Gdzie on je wiózł? Przypuszczam, że raczej do rzeźni niż do schroniska dla zwierząt. Przed naszym guesthouse'm, wieczorem, stoi uwiązana do drzewa koza. Lubię kozy, więc wychodzę naprzeciw, aby się z kozą zaprzyjaźnić. Rano otwieram okno i pierwsze co widzę, to moją kozę z poderżniętym gardłem zawieszoną na gałęzi drzewa... Nie spać czy starać się odsunąć te obrazy sprzed oczu, choć na krótką chwilkę?
zdjecie wzbudza refleksje... bardzo dobre zdjecie oddajace to cos..
. . .
nie wierzę w to co widzę!! mój boże... foto super, temat...również
mocne
Giac: większośc z nas jest mięsożercami, tyle tylko, że nie wnikamy w związek przyczynowy między zarzynaną świnią a kiełbasą. Mięso też kupujemy raczej porcjowane, a nawet mielone w estetycznych paczkach. Na wsi jeszcze człowiek może doświadczyć związku między iedzielnym rosołem (dobry!), a histerycznym gdakaniem zarzynanej kury. Czarnina wychodzi natomiast z mody, pewnie z powodu specyfiki uzyskiwania podstawowego surowca, czyli kaczej krwi. Nie budzi naszych emocji wudok kurcząt piekących się na rożnie, pies na griullu jest jednak widokiem niecodziennym. Pewne moje wątpliwości budzi sposób pieczenia (on się nie upiecze równomiernie), oraz fakt, że wygląda na to, że pies jest nie oskórowany, a więc z sierścią, co musi dawać potworny smród i niekorzyustnt smak. Mam więc wątpliwości, czy to jest pieczone dla celów spożywczych. Co do samej ffoty - brakuje mi kucharza. OInaczej interpretuję minę rudego psa - on raczej z łakomstwem patrzy na obiekt na ruszcie. Dobrze, że zamieściłeś to zdjęcie - je się zapamięta, a i skłąnia też do refleksji. pozdrawiam
..... zatrzymam to zdjęcie i opis ..na zawsze ...
wrzuc opis foty pod zdjecie albo na PW...chcialbym jeszcze raz sie zapoznac
taki srednio dowcipny ten podpis do zdjecia...ale kto kurczaka zjesc potrafi ten i psa pewnie na grila wrzucilby...smacznego grila w letnie weekendy!
Czemu potworne? czy kiedy my jemy kurczaki z grilla to tez jest okropne? W Indiach czczą krowy, dla nich straszne byłoby pokazanie takiego mięsa. Zdjęcie bardzo dobre, podoba mi się ta lekko zawstydzona dziewczynka, a drugi pies to już rewelacja
ale klimat! mocne!
Hot Dog:)
bardzo dobre...
mz są okrepniejsze rzeczy niż pies na ruszcie, rozejżyjcie się dookoła i przypomnijcie serię spraw z przemocy wobec dzieci... w Polsce
.....
Bardzo dobra i mocna reporterka... Dziękuję za komentarz uzupełniający. Zestawienie tej beztroski dziecka z "okrucieństwem" według naszych zasad jest szokujące. Można powiedzieć, co kraj to obyczaj.... ale dla mnie ten obyczaj jest niezwykle trudno zaakceptować, mimo, iż moja tolerancja dla odmienności kultur jest baaaardzo duża.
ano ... normy rozne sa ... interesujacy komentarz ... jajka, o ktorych wspominasz to chyba jedyna rzecz (jak do tej pory), ktora wywoluje u mnie torsje na sama o nich mysl ... zdjecie szokujace ... chyba nawet bardziej niz zdjecie ludzkich zwlok ... staram sie byc tolerancyjna i nie oceniac czegos czego nie potrafie zrozumiec, ale jednak jak patrze na takie obrazki, to czuje ze moja wyrozumialosc ledwo powlecze nogami ...
doceniam zylke reporterska, ale to potworne!!!! nie moge patrzec
za wrażliwa jestem na takie sceny, a wyobraźnia zbyt bujna na ten komentarz...lecz jednak mam w sobie coś z masochizmu bo przeczytałam uważnie i powoli a w zdjęcie wpatruję się cały czas
zdjęcie i opis daje do myslenia, swietna reporterka
r e w e l a c j a.
no nie przy jedzeniu.... ;)
Oj. Mocne. Doceniam reporterkę. I dziękuję za ten rozbudowany komentarz, też trochę daje do myślenia.
nie przyjmiemy ich do UE, niech spadają
Ostre, Dobre;)
Zdjecie i komentarz autora przemawiają bardzo mocno do wyobraźni. Dziwny jest ten świat człowieka. Chyba nie ma czegoś takiego jak "normalność", można tylko coś akceptowć,albo nie.
O MASAKRA fajny moment i ciekawy opis pozdrawiam
niesamowita reporterka .. niecodzienny opis !! pozdrawiam i raczej nie mam co zapraszac do moich przyziemnych reporterek :)
mocne
maks
o kurde moce!!!!!!!!!!!!!!!!1
a my zrobmy sobie fotkie jak jemy ogórki kiszone i im pokazmy! ten sam efekt
taaa, sama prawda ale większości Azja kojarzy się raczej z medytacją i dalai lamą
oł fak ... i te smutne oczy psa wpatrzonego w mięso
zgłodniałem, idę coś zjeść...
a ten pies to taki prawdziwy?
Na zdjęciu pies na rożnie, dziecko (nie wyglądające na niedożywione) bardziej zainteresowane osobą fotografującego niż przyrządzaniem strawy, dwa motocykle świadczące raczej o zamożności, dom kryty blaszanym dachem z murowanymi schodkami i...rudy. Rudy w przeciwieństwie do dziecka zachowuje się jakby zobaczył ducha; nisko opuszczony łeb, sztywne łapy, zmarszczona skóra na łbie i (czego może nie widać na zdjęciu) najeżona sierść. Coż to za świat, który nam, Europejczykom, odbiera sen i apetyt? Samosir na Lake Toba zamieszkują Batakowie, którzy jeszcze niespełna 100 lat temu uprawiali kanibalizm (teraz są chrześcijaninami!!!). W miejscowym muzeum kustosz z miną i głosem wyrażającymi "TO BYŁY CZASY!!!" prezentował narzędzia: tym oddzielało się czaszkę od tułowia, to słuzyło do obdzierania ze skóry, a tamto do nacierania cebulą i czosnkiem...:) 100 lat to o wiele za mało, aby przejść od kanibalizmu do cywilizacji na miarę europejskiej. Ostatnie pół roku spędziłem w Azji południowo-wschodniej w różnych krajach. Gdybym patrzył na tamten świat z punktu widzenia Europejczyka i oceniał na bieżąco co jest normalne, a co normalnym nie jest, szybko wylądowałbym w miejscu dla przewlekle chorych. Odbierałem ten świat takim jaki był bez oceniania. To co jemy i jak to przyrządzamy jest elementem naszej kultury. Na Polaków niektórzy patrzą z obrzydzeniem, bo jedzą wieprzowinę; niejednemu z nas nie przeszłyby przez gardło żabie udka czy ślimaki, które jedzą Francuzi; Europejczykom odbiera apetyt widok tego co jada się w Azji południowo-wschodniej. A jada się różnie. W Tajlandii dużym powodzeniem cieszą się owady. Pieczone karaluchy, pasikoniki czy larwy są czymś powszechnym. Kuchnia Laosu i Kambodży bogata jest w różnego rodzaju mięsiwa. Szczur, nietoperz i wiewiórka leżą często tuż obok siebie na kramie rzeźnika. Filipińczycy gustują w jajkach balut. Balut to gotowane jajko kurze z dobrze wykształconym embrionem kurczaka. Już nie jajko a jeszcze nie kurczak. Smród po rozbiciu skorupki przyprawia o mdłości. Batakowie jadają psy... Cóż, taka kultura, choć niejeden z nas chciałby powiedzieć "brak kultury". Jada się często palcami - wtedy w restauracji na stole znajduje się miseczka z wodą, gdzie te palce po konsumpcji można sobie przemyć. W bardziej rozwiniętych kulturach pojawiają się pałeczki. Zażądanie łyżki lub widelca wprawia często w zakłopotanie właściciela restauracji. Najtrudniej przychodziło mi pogodzenie się ze stosunkiem Azjatów do zwierząt, który, jako Europejczyk, określiłbym słowem "nieludzki". O ile mogłem jeszcze z uśmiechem patrzeć na publiczny autobus obwieszony jak choinka żywymi kurami powiązanymi za łapy w pęczki, to inne obrazy odbierają mi sen. Dwóch roześmianych chłopców w wieku 12-13 lat zażyna kurę. Czym? Żyletką. Motocyklista przewozi czwórkę prosiąt. Najgłośniej kwiczy to, któremu trafiło się miejsce wprost na rozgrzanej rurze wydechowej. Publiczny minibus zatrzymuje się i zabiera pasażerów. Jest wśród nich rakarz, który tym busem potrzebuje przewieźć cztery psy. Psy leżą na chodniku i usiłują się podnieść. Są skrępowane. Po chwili uzgodnień rakarz wrzuca psy pod rozgrzaną maskę minibusa. W akcie miłosierdzia wylewa na psy dwa wiadra zimnej wody. Gdzie on je wiózł? Przypuszczam, że raczej do rzeźni niż do schroniska dla zwierząt. Przed naszym guesthouse'm, wieczorem, stoi uwiązana do drzewa koza. Lubię kozy, więc wychodzę naprzeciw, aby się z kozą zaprzyjaźnić. Rano otwieram okno i pierwsze co widzę, to moją kozę z poderżniętym gardłem zawieszoną na gałęzi drzewa... Nie spać czy starać się odsunąć te obrazy sprzed oczu, choć na krótką chwilkę?
treść niesamowita .....................
wow
NO!!!