Markiza muszkę przylepia na twarzy, Potem maluje krew na ust koralu... Strojny oficer od królewskiej straży Przyszedł ją prosić dziś na bal w Wersalu. Już nóżkę trzyma na stopniu karety, Gdy przed nią konia wrył muszkieter blady: \"Pani! kochanek twój umarł, niestety, O cześć się bijąc twą... od pchnięcia szpady...\" Jej wzrok na chwilę, rozelśniony, gaśnie I łza jak perła toczy się spod powiek... Umiera, kiedy na bal jadę właśnie, Nieszczerze — widzę — kochał mnie ten człowiek!\" \"Pięknyś jest waćpan, gdy cię smutek mroczy, Żegnaj — ja jutro odmówię pacierze...\" A potem długo mu spojrzawszy w oczy: \"...Lub siądź w karecie ze mną, kawalerze!\" Kornel Makuszyński
Markiza muszkę przylepia na twarzy, Potem maluje krew na ust koralu... Strojny oficer od królewskiej straży Przyszedł ją prosić dziś na bal w Wersalu. Już nóżkę trzyma na stopniu karety, Gdy przed nią konia wrył muszkieter blady: \"Pani! kochanek twój umarł, niestety, O cześć się bijąc twą... od pchnięcia szpady...\" Jej wzrok na chwilę, rozelśniony, gaśnie I łza jak perła toczy się spod powiek... Umiera, kiedy na bal jadę właśnie, Nieszczerze — widzę — kochał mnie ten człowiek!\" \"Pięknyś jest waćpan, gdy cię smutek mroczy, Żegnaj — ja jutro odmówię pacierze...\" A potem długo mu spojrzawszy w oczy: \"...Lub siądź w karecie ze mną, kawalerze!\" Kornel Makuszyński