lubie dobry ambient i jazz, fotografia to hobby; zdjecia bez przerobek cenie najbardziej; zycie kocham takze :)
Na PLFOTO20 lat
Zdjęć69
Komentarzy69
Skomentował0
Obserwujących12
Obserwuje29
Głosów24
Zagłosował144
Blog picador
I'm going to take my time
I have all the time in the world to make you mine...
— 15.02.2010, 06:50:16
"Prawda jest córą czasu w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności"
— 12.02.2009, 03:15:44
...
...Fantazje, impulsy lub zachowania powodujące klinicznie znaczący dyskomfort lub upośledzenie w towarzyskim, zawodowym lub innym obszarze funkcjonowania.
— 24.01.2008, 06:21:18
...Fantazje, impulsy lub zachowania powodujące klinicznie znaczący dyskomfort lub upośledzenie w towarzyskim, zawodowym lub innym obszarze funkcjonowania.
— 24.01.2008, 06:21:18
zmeczony zyciem zasypiam
w popiolach swych ofiar....
— 9.06.2007, 22:42:55
...
zmeczony zyciem zasypiam
w popiolach swych ofiar....
— 9.06.2007, 22:42:55
...
...ale gdzie one? te znajome twarze poprzedzone idealem superego...
— 7.11.2005, 16:26:24
...ale gdzie one? te znajome twarze poprzedzone idealem superego...
— 7.11.2005, 16:26:24
jestem rekwizytem....
— 9.05.2005, 05:59:34
...
jestem rekwizytem....
— 9.05.2005, 05:59:34
...
Miasto. Uwielbiam ogladac wiezowce. Ich bryly i ciasnota redukuja osobe ludzka do rzedu okazu biolodicznego, a okaz - do molekuly, co stanowi niezly postep ku nicosci. U stop gmachow ludzie sa niczym ziarnka piasku unoszone podmuchem, jak czasteczki w akceleratorze. Czasem sklejeni w tloku, ktory stal sie ostatnia znana forma zycia wewnetrznego w podziemnych pasazach, czasem gnani podmuchem przez tunele wymuszonym torem, trwonia energie, aby uniknac dezintegracji i nie dac sie rozplaszczyc, a wszystko po to zeby wieczorem pojemnik windy wylal ich uplynnionych do komorki z cementu. Miasto jest moim ulubionym zjawiskiem. Pod stopami nie ma ziemi, piramidy mieszkalnych szuflad to nie sa domy, sasiad nie jest bliznim, a rzadkie bukieciki zbiednialej roslinnosci do tego stopnia nie przypominaja ogrodow, ze w jezyku figuruja zaledwie jako "tereny zielone", pewnie po to aby nikomu nie przyszlo do glowy szukac tam czegos wiecej niz metnego doznania kolorytu. Nic mnie tak nie pobudza do zycia jak maly spacer tam, gdzie zgielkliwe wieze Babel, rozkraczone nad wlasna kloaka, zapaskudzone az po rynny na dachu, trawia ugniecionych w sobie mieszkancow przy nieustannym bulgocie podziemnych kanalow...
— 16.03.2005, 17:48:49
Miasto. Uwielbiam ogladac wiezowce. Ich bryly i ciasnota redukuja osobe ludzka do rzedu okazu biolodicznego, a okaz - do molekuly, co stanowi niezly postep ku nicosci. U stop gmachow ludzie sa niczym ziarnka piasku unoszone podmuchem, jak czasteczki w akceleratorze. Czasem sklejeni w tloku, ktory stal sie ostatnia znana forma zycia wewnetrznego w podziemnych pasazach, czasem gnani podmuchem przez tunele wymuszonym torem, trwonia energie, aby uniknac dezintegracji i nie dac sie rozplaszczyc, a wszystko po to zeby wieczorem pojemnik windy wylal ich uplynnionych do komorki z cementu. Miasto jest moim ulubionym zjawiskiem. Pod stopami nie ma ziemi, piramidy mieszkalnych szuflad to nie sa domy, sasiad nie jest bliznim, a rzadkie bukieciki zbiednialej roslinnosci do tego stopnia nie przypominaja ogrodow, ze w jezyku figuruja zaledwie jako "tereny zielone", pewnie po to aby nikomu nie przyszlo do glowy szukac tam czegos wiecej niz metnego doznania kolorytu. Nic mnie tak nie pobudza do zycia jak maly spacer tam, gdzie zgielkliwe wieze Babel, rozkraczone nad wlasna kloaka, zapaskudzone az po rynny na dachu, trawia ugniecionych w sobie mieszkancow przy nieustannym bulgocie podziemnych kanalow...
I'm going to take my time I have all the time in the world to make you mine...
— 15.02.2010, 06:50:16
"Prawda jest córą czasu w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności"
— 12.02.2009, 03:15:44
...
...Fantazje, impulsy lub zachowania powodujące klinicznie znaczący dyskomfort lub upośledzenie w towarzyskim, zawodowym lub innym obszarze funkcjonowania.
— 24.01.2008, 06:21:18
...Fantazje, impulsy lub zachowania powodujące klinicznie znaczący dyskomfort lub upośledzenie w towarzyskim, zawodowym lub innym obszarze funkcjonowania.
— 24.01.2008, 06:21:18
zmeczony zyciem zasypiam w popiolach swych ofiar....
— 9.06.2007, 22:42:55
...
zmeczony zyciem zasypiam w popiolach swych ofiar....
— 9.06.2007, 22:42:55
...
...ale gdzie one? te znajome twarze poprzedzone idealem superego...
— 7.11.2005, 16:26:24
...ale gdzie one? te znajome twarze poprzedzone idealem superego...
— 7.11.2005, 16:26:24
jestem rekwizytem....
— 9.05.2005, 05:59:34
...
jestem rekwizytem....
— 9.05.2005, 05:59:34
...
Miasto. Uwielbiam ogladac wiezowce. Ich bryly i ciasnota redukuja osobe ludzka do rzedu okazu biolodicznego, a okaz - do molekuly, co stanowi niezly postep ku nicosci. U stop gmachow ludzie sa niczym ziarnka piasku unoszone podmuchem, jak czasteczki w akceleratorze. Czasem sklejeni w tloku, ktory stal sie ostatnia znana forma zycia wewnetrznego w podziemnych pasazach, czasem gnani podmuchem przez tunele wymuszonym torem, trwonia energie, aby uniknac dezintegracji i nie dac sie rozplaszczyc, a wszystko po to zeby wieczorem pojemnik windy wylal ich uplynnionych do komorki z cementu. Miasto jest moim ulubionym zjawiskiem. Pod stopami nie ma ziemi, piramidy mieszkalnych szuflad to nie sa domy, sasiad nie jest bliznim, a rzadkie bukieciki zbiednialej roslinnosci do tego stopnia nie przypominaja ogrodow, ze w jezyku figuruja zaledwie jako "tereny zielone", pewnie po to aby nikomu nie przyszlo do glowy szukac tam czegos wiecej niz metnego doznania kolorytu. Nic mnie tak nie pobudza do zycia jak maly spacer tam, gdzie zgielkliwe wieze Babel, rozkraczone nad wlasna kloaka, zapaskudzone az po rynny na dachu, trawia ugniecionych w sobie mieszkancow przy nieustannym bulgocie podziemnych kanalow...
— 16.03.2005, 17:48:49
Miasto. Uwielbiam ogladac wiezowce. Ich bryly i ciasnota redukuja osobe ludzka do rzedu okazu biolodicznego, a okaz - do molekuly, co stanowi niezly postep ku nicosci. U stop gmachow ludzie sa niczym ziarnka piasku unoszone podmuchem, jak czasteczki w akceleratorze. Czasem sklejeni w tloku, ktory stal sie ostatnia znana forma zycia wewnetrznego w podziemnych pasazach, czasem gnani podmuchem przez tunele wymuszonym torem, trwonia energie, aby uniknac dezintegracji i nie dac sie rozplaszczyc, a wszystko po to zeby wieczorem pojemnik windy wylal ich uplynnionych do komorki z cementu. Miasto jest moim ulubionym zjawiskiem. Pod stopami nie ma ziemi, piramidy mieszkalnych szuflad to nie sa domy, sasiad nie jest bliznim, a rzadkie bukieciki zbiednialej roslinnosci do tego stopnia nie przypominaja ogrodow, ze w jezyku figuruja zaledwie jako "tereny zielone", pewnie po to aby nikomu nie przyszlo do glowy szukac tam czegos wiecej niz metnego doznania kolorytu. Nic mnie tak nie pobudza do zycia jak maly spacer tam, gdzie zgielkliwe wieze Babel, rozkraczone nad wlasna kloaka, zapaskudzone az po rynny na dachu, trawia ugniecionych w sobie mieszkancow przy nieustannym bulgocie podziemnych kanalow...
— 16.03.2005, 17:48:49