Wszystko zaczęło się w 1994 roku kiedy na witrynie kiosku "Ruch" zobaczyłem miesięcznik "FOTO"...od tego momentu zakochałem się w fotografii na dobre. 11 lat wcześniej, w roku 1983r. na komunię dostałem aparat marki Vilia. Prosty sprzęt made in USSR. Fociło się okazjonalnie, ot tak u cioci na imieninach. Potem nastały czasy prosperity (w cudzysłowiu;) i tato kupił mi na giełdzie Zenita ET bez pomiaru światła - na czuja z legendarnym Heliosem f2/58 mm. Z czarno - białą kliszą, chyba czechosłowackiej produkcji marki Fomapan robił cudne, plastyczne zdjęcia. Potem były czasy odziedziczonej po tacie niemieckiej, a właściwie dedeerowskiej lustrzanki z lat siedemdziesiątych marki "Pentina", aparatu bardzo mało znanego ale rewelacyjnego z Zeissowskim Tessarem f2,8/50 mm. Potem była długa długa przerwa. Nastąpiła era "syfrówek";) Stałem się dumnym posiadaczem hybrydy Olympusa SP-510UZ, aparatu równie dobrego co dziadowskiego. Obecnie czaje się na jakąś lustrzankę klasy EOS-a 500, ale niestety wydatków mam więcej niż kasy, a w totka jeszcze nie wygrałem ;)))