„Był to chłopiec zazwyczaj wesoły i wylewny, poczciwy aż do prostoduszności. Wszelako pod tą prostotą tkwiła i głębia, i godność.
(...)
Był całkiem niegłupi, choć niekiedy w rzeczy samej naiwny. Miał charakterystyczną powierzchowność – wysoki, chudy, czarnowłosy, zawsze nie ogolony. Czasem wyprawiał brewerie i uchodził za osiłka”
Przemyślałam wszystko, Elisabet,
myślę, że to zły pomysł,|żebyś została dłużej w szpitalu.
Sądzę, że to ma na|ciebie szkodliwy wpływ.
Ponieważ nie chcesz wracać|do domu, możesz z siostrą Almą
pojechać do mojego|domku nad morzem, co?
Rozumiem cię dobrze.
Beznadziejne marzenie o byciu,
nie udawaniu, ale byciu.
W każdym momencie świadoma i czujna.
A jednocześnie przepaść między
tym jaka jesteś przy ludziach|i w samotności.
Czujesz zawroty głowy|i nie kończący się głód
bycia dostrzeganą
przeglądaną na wylot
może nawet wymazaną.
Każde słowo jest kłamstwem,|każdy gest jest fałszem,
każdy uśmiech jest grymasem.
Popełnić samobójstwo?
O nie, to okropne.
Nie zrobiłabyś tego.
Więc nie chcesz się ruszać,|nie chcesz mówić.
Przynajmniej nie kłamiesz.
Zamykasz się w sobie i|nie bierzesz już udziału w gierkach.
Nie będziesz musiała...
pokazywać swoich twarzy|ani mylących gestów.
Tak sobie myślisz.
Ale wiesz co? Rzeczywistość|jest cholernie przebiegła,
a twoja kryjówka nie|jest do końca szczelna.
Z zewnątrz przenika do niej życie.
Jesteś zmuszona reagować.
Nikt nie pyta, czy jesteś zakłamana,|czy jesteś prawdziwa czy fałszywa.
Takie pytania mają sens tylko w teatrze.
A właściwie nawet i tam nie.
Rozumiem cię, Elisabet.
Rozumiem, że zamknęłaś|się w ciszy, w bezruchu,
i że stworzyłaś z apatii|perfekcyjną sztukę.
Rozumiem cię i podziwiam.
Sądzę, że powinnaś to ciągnąć,|póki cię to nie znudzi.
Póki to nie przestanie być interesujące.
Wtedy będziesz mogła się z tym rozstać,
tak jak rozstałaś się|ze swoimi innymi rolami.
Karl-Henrik i ja|wynajęliśmy domek nad morzem.
Był czerwiec|i byliśmy zupełnie sami.
Któregoś dnia Karl-Henrik pojechał|do miasta, a ja poszłam sama na plażę.
Było naprawdę cudownie.
Była tam też inna dziewczyna.
Mieszkała na pobliskiej wyspie,|ale przychodziła na naszą plażę,
która była skierowana na południe i|mogła czuć się tu bardziej swobodnie.
Odpoczywałyśmy opalając się|zupełnie nago.
Zasnęłyśmy na chwilę,|a potem znów się obudziłyśmy.
Nosiłyśmy takie tanie|słomkowe kapelusze.
Mój przewiązany był błękitną wstążką.
Więc leżałam tak i zerkałam...
na krajobraz, na morze i na słońce.
To było bardzo dziwne.
Nagle ujrzałam dwie|postaci za skałami nad nami.
Skryły się i szpiegowały nas jakiś czas.
Powiedziałam jej|"Dwóch chłopaków nas obserwuje".
Miała na imię Katarina.
"I dobrze, niech obserwują"|odpowiedziała. I dalej leżałyśmy.
To było bardzo dziwne uczucie.
Chciałam biec i ubrać|się, ale po prostu leżałam.
Twarzą do dołu, tyłkiem do góry,
kompletnie zawstydzona, zupełnie cicho.
Cały czas miałam u boku Katarinę,
z gołymi piersiami i udami.
Leżała i chichotała.
Nagle zobaczyłam, że chłopcy|podeszli i patrzą na nas.
Zobaczyłam, że są strasznie młodzi.
Wtedy jeden z nich,
odważniejszy,
{podszedł aż do miejsca, gdzie leżałyśmy
i usiadł obok Katariny.
Udawał, że jest zajęty swoimi stopami|i zaczął grzebać między palcami.
Czułam się strasznie dziwnie.
Nagle usłyszałam, jak Katarina mówi:
"Ty, możesz tu podejść na chwilę?"
Potem pomogła mu się rozebrać.
Nagle był już na niej,
pokazała mu jak i wzięła jego ptaka.
Drugi chłopak po prostu|siedział i patrzył.
Słyszałam, jak Katarina|szepcze i śmieje się.
Chłopak miał twarz|zwróconą w moją stronę.
Była taka czerwona i nabrzmiała.
Odwróciłam się i powiedziałam nagle:|"Nie masz zamiaru przyjść też do mnie?".
A Katarina powiedziała:|"Taa, idź teraz do niej".
Więc zszedł z niej i|padł gwałtownie na mnie.
Wziął jedną z moich|piersi. Boże, ale bolało!
Od razu skończyłam,|możesz sobie wyobrazić?
Miałam mu właśnie powiedzieć, żeby|uważał, żebym nie zaszła w ciążę,
gdy skończył. Poczułam...
Poczułam po raz pierwszy w życiu,|jak to zostało we mnie wlane.
Przytrzymał mnie i wygiął do tyłu.
Dochodziłam jeszcze parę razy.
Katarina leżała z boku,|patrzyła i trzymała go z tyłu.
Kiedy skończył, ona|dokończyła u siebie ręką.
W końcu krzyknęła przeraźliwie.
A potem cała nasza|trójka zaczęła się śmiać.
Zawołaliśmy tego chłopaka,|który siedział z boku.
Nazywał się Peter.
Podszedł cały oszołomiony|i błyszczący w słońcu.
Katarina zdjęła mu spodnie.
i zaczęła się z nim bawić,
wzięła jego ptaka do ust.
Pochylił się i zaczął całować jej plecy.
Wstała i wzięła|w dłonie jego głowę,
a potem dała mu swoje piersi.
Drugi chłopak tak się podniecił,
że znowu zaczęliśmy.
Było tak dobrze,|jak za pierwszym razem.
Później kąpaliśmy się|i rozeszliśmy.
Kiedy wróciłam do domu,|Karl-Henrik już tam był.
Zjedliśmy razem kolację i piliśmy|czerwone wino, które przywiózł.
Potem położyliśmy się razem.
Nigdy nie było tak dobrze jak|wtedy, nigdy wcześniej ani później.
Możesz to zrozumieć?
Oczywiście zaszłam w ciążę.
Karl-Henrik, który studiował medycynę, wziął|mnie do swojego kolegi i tam miałam aborcję.
Oboje byliśmy z tego zadowoleni.|Nie chcieliśmy dzieci.
Przynajmniej nie wtedy.
To nie miało żadnego sensu.
My do siebie nie pasowaliśmy.
Człowiek ma wyrzuty sumienia|z błahych powodów,
rozumiesz?
A co z rzeczami,|które wcześniej zdecydowałaś robić?
Już nie są ważne?
Ale czy można być|jednocześnie dwiema osobami?
To znaczy, dwojgiem różnych ludzi?
Boże, ale ze mnie idiotka!
W każdym razie|to nie powód do rozpaczy.
Poczekaj, przyniosę chusteczkę.
Już świta.
I ciągle pada.
Bergman "Persona" 1966r
— 30.03.2007, 14:26:06
Przemyślałam wszystko, Elisabet,
myślę, że to zły pomysł,|żebyś została dłużej w szpitalu.
Sądzę, że to ma na|ciebie szkodliwy wpływ.
Ponieważ nie chcesz wracać|do domu, możesz z siostrą Almą
pojechać do mojego|domku nad morzem, co?
Rozumiem cię dobrze.
Beznadziejne marzenie o byciu,
nie udawaniu, ale byciu.
W każdym momencie świadoma i czujna.
A jednocześnie przepaść między
tym jaka jesteś przy ludziach|i w samotności.
Czujesz zawroty głowy|i nie kończący się głód
bycia dostrzeganą
przeglądaną na wylot
może nawet wymazaną.
Każde słowo jest kłamstwem,|każdy gest jest fałszem,
każdy uśmiech jest grymasem.
Popełnić samobójstwo?
O nie, to okropne.
Nie zrobiłabyś tego.
Więc nie chcesz się ruszać,|nie chcesz mówić.
Przynajmniej nie kłamiesz.
Zamykasz się w sobie i|nie bierzesz już udziału w gierkach.
Nie będziesz musiała...
pokazywać swoich twarzy|ani mylących gestów.
Tak sobie myślisz.
Ale wiesz co? Rzeczywistość|jest cholernie przebiegła,
a twoja kryjówka nie|jest do końca szczelna.
Z zewnątrz przenika do niej życie.
Jesteś zmuszona reagować.
Nikt nie pyta, czy jesteś zakłamana,|czy jesteś prawdziwa czy fałszywa.
Takie pytania mają sens tylko w teatrze.
A właściwie nawet i tam nie.
Rozumiem cię, Elisabet.
Rozumiem, że zamknęłaś|się w ciszy, w bezruchu,
i że stworzyłaś z apatii|perfekcyjną sztukę.
Rozumiem cię i podziwiam.
Sądzę, że powinnaś to ciągnąć,|póki cię to nie znudzi.
Póki to nie przestanie być interesujące.
Wtedy będziesz mogła się z tym rozstać,
tak jak rozstałaś się|ze swoimi innymi rolami.
Karl-Henrik i ja|wynajęliśmy domek nad morzem.
Był czerwiec|i byliśmy zupełnie sami.
Któregoś dnia Karl-Henrik pojechał|do miasta, a ja poszłam sama na plażę.
Było naprawdę cudownie.
Była tam też inna dziewczyna.
Mieszkała na pobliskiej wyspie,|ale przychodziła na naszą plażę,
która była skierowana na południe i|mogła czuć się tu bardziej swobodnie.
Odpoczywałyśmy opalając się|zupełnie nago.
Zasnęłyśmy na chwilę,|a potem znów się obudziłyśmy.
Nosiłyśmy takie tanie|słomkowe kapelusze.
Mój przewiązany był błękitną wstążką.
Więc leżałam tak i zerkałam...
na krajobraz, na morze i na słońce.
To było bardzo dziwne.
Nagle ujrzałam dwie|postaci za skałami nad nami.
Skryły się i szpiegowały nas jakiś czas.
Powiedziałam jej|\"Dwóch chłopaków nas obserwuje\".
Miała na imię Katarina.
\"I dobrze, niech obserwują\"|odpowiedziała. I dalej leżałyśmy.
To było bardzo dziwne uczucie.
Chciałam biec i ubrać|się, ale po prostu leżałam.
Twarzą do dołu, tyłkiem do góry,
kompletnie zawstydzona, zupełnie cicho.
Cały czas miałam u boku Katarinę,
z gołymi piersiami i udami.
Leżała i chichotała.
Nagle zobaczyłam, że chłopcy|podeszli i patrzą na nas.
Zobaczyłam, że są strasznie młodzi.
Wtedy jeden z nich,
odważniejszy,
{podszedł aż do miejsca, gdzie leżałyśmy
i usiadł obok Katariny.
Udawał, że jest zajęty swoimi stopami|i zaczął grzebać między palcami.
Czułam się strasznie dziwnie.
Nagle usłyszałam, jak Katarina mówi:
\"Ty, możesz tu podejść na chwilę?\"
Potem pomogła mu się rozebrać.
Nagle był już na niej,
pokazała mu jak i wzięła jego ptaka.
Drugi chłopak po prostu|siedział i patrzył.
Słyszałam, jak Katarina|szepcze i śmieje się.
Chłopak miał twarz|zwróconą w moją stronę.
Była taka czerwona i nabrzmiała.
Odwróciłam się i powiedziałam nagle:|\"Nie masz zamiaru przyjść też do mnie?\".
A Katarina powiedziała:|\"Taa, idź teraz do niej\".
Więc zszedł z niej i|padł gwałtownie na mnie.
Wziął jedną z moich|piersi. Boże, ale bolało!
Od razu skończyłam,|możesz sobie wyobrazić?
Miałam mu właśnie powiedzieć, żeby|uważał, żebym nie zaszła w ciążę,
gdy skończył. Poczułam...
Poczułam po raz pierwszy w życiu,|jak to zostało we mnie wlane.
Przytrzymał mnie i wygiął do tyłu.
Dochodziłam jeszcze parę razy.
Katarina leżała z boku,|patrzyła i trzymała go z tyłu.
Kiedy skończył, ona|dokończyła u siebie ręką.
W końcu krzyknęła przeraźliwie.
A potem cała nasza|trójka zaczęła się śmiać.
Zawołaliśmy tego chłopaka,|który siedział z boku.
Nazywał się Peter.
Podszedł cały oszołomiony|i błyszczący w słońcu.
Katarina zdjęła mu spodnie.
i zaczęła się z nim bawić,
wzięła jego ptaka do ust.
Pochylił się i zaczął całować jej plecy.
Wstała i wzięła|w dłonie jego głowę,
a potem dała mu swoje piersi.
Drugi chłopak tak się podniecił,
że znowu zaczęliśmy.
Było tak dobrze,|jak za pierwszym razem.
Później kąpaliśmy się|i rozeszliśmy.
Kiedy wróciłam do domu,|Karl-Henrik już tam był.
Zjedliśmy razem kolację i piliśmy|czerwone wino, które przywiózł.
Potem położyliśmy się razem.
Nigdy nie było tak dobrze jak|wtedy, nigdy wcześniej ani później.
Możesz to zrozumieć?
Oczywiście zaszłam w ciążę.
Karl-Henrik, który studiował medycynę, wziął|mnie do swojego kolegi i tam miałam aborcję.
Oboje byliśmy z tego zadowoleni.|Nie chcieliśmy dzieci.
Przynajmniej nie wtedy.
To nie miało żadnego sensu.
My do siebie nie pasowaliśmy.
Człowiek ma wyrzuty sumienia|z błahych powodów,
rozumiesz?
A co z rzeczami,|które wcześniej zdecydowałaś robić?
Już nie są ważne?
Ale czy można być|jednocześnie dwiema osobami?
To znaczy, dwojgiem różnych ludzi?
Boże, ale ze mnie idiotka!
W każdym razie|to nie powód do rozpaczy.
Poczekaj, przyniosę chusteczkę.
Już świta.
I ciągle pada.
Bergman \"Persona\" 1966r
— 30.03.2007, 14:26:06
...
krzycze i tesknie
— 12.08.2006, 15:51:46
krzycze i tesknie
— 12.08.2006, 15:51:46
...
poranna kawka
— 19.01.2006, 12:33:16
poranna kawka
— 19.01.2006, 12:33:16
...
mam dziwne przyzwyczajenia: lubie patrzec w Twoje oczy kiedy pada. m
— 16.01.2006, 22:32:53
mam dziwne przyzwyczajenia: lubie patrzec w Twoje oczy kiedy pada. m
zimosz.com
— 19.04.2011, 17:22:06
wszystkie płyty Janerki
— 24.04.2010, 01:52:24
gratuluje Wam wszystkim fotografi
— 1.02.2009, 00:36:08
może kiedyś zrobie dobra fotografie
— 18.12.2008, 04:03:04
„Był to chłopiec zazwyczaj wesoły i wylewny, poczciwy aż do prostoduszności. Wszelako pod tą prostotą tkwiła i głębia, i godność. (...) Był całkiem niegłupi, choć niekiedy w rzeczy samej naiwny. Miał charakterystyczną powierzchowność – wysoki, chudy, czarnowłosy, zawsze nie ogolony. Czasem wyprawiał brewerie i uchodził za osiłka”
— 21.09.2008, 21:10:16
...
Siedzę Podnoszę się Wstaję Podnoszę lewą rękę Podnoszę prawą rękę Zaczynam poruszać Najmniejszym palcem lewej ręki Zginam - prostuję Zginam - prostuję Zginam - prostuję Zginam - prostuję Otwieram oczy Widzę Powoli zaczynam wykonywać Okrężne ruchy głową Trochę boli Szyja - kark Szyja - kark Szyja - kark Szyja - kark Zginam lewą nogę Prostuję lewą nogę Zginam lewą nogę Prostuję lewą nogę Zginam lewą nogę Prostuję lewą nogę Żyję Ja żyję...! 1987 Sno-powiazalka VooVoo "ja żyję"
— 8.05.2007, 00:48:49
Siedzę Podnoszę się Wstaję Podnoszę lewą rękę Podnoszę prawą rękę Zaczynam poruszać Najmniejszym palcem lewej ręki Zginam - prostuję Zginam - prostuję Zginam - prostuję Zginam - prostuję Otwieram oczy Widzę Powoli zaczynam wykonywać Okrężne ruchy głową Trochę boli Szyja - kark Szyja - kark Szyja - kark Szyja - kark Zginam lewą nogę Prostuję lewą nogę Zginam lewą nogę Prostuję lewą nogę Zginam lewą nogę Prostuję lewą nogę Żyję Ja żyję...! 1987 Sno-powiazalka VooVoo \"ja żyję\"
— 8.05.2007, 00:48:49
...
Przemyślałam wszystko, Elisabet, myślę, że to zły pomysł,|żebyś została dłużej w szpitalu. Sądzę, że to ma na|ciebie szkodliwy wpływ. Ponieważ nie chcesz wracać|do domu, możesz z siostrą Almą pojechać do mojego|domku nad morzem, co? Rozumiem cię dobrze. Beznadziejne marzenie o byciu, nie udawaniu, ale byciu. W każdym momencie świadoma i czujna. A jednocześnie przepaść między tym jaka jesteś przy ludziach|i w samotności. Czujesz zawroty głowy|i nie kończący się głód bycia dostrzeganą przeglądaną na wylot może nawet wymazaną. Każde słowo jest kłamstwem,|każdy gest jest fałszem, każdy uśmiech jest grymasem. Popełnić samobójstwo? O nie, to okropne. Nie zrobiłabyś tego. Więc nie chcesz się ruszać,|nie chcesz mówić. Przynajmniej nie kłamiesz. Zamykasz się w sobie i|nie bierzesz już udziału w gierkach. Nie będziesz musiała... pokazywać swoich twarzy|ani mylących gestów. Tak sobie myślisz. Ale wiesz co? Rzeczywistość|jest cholernie przebiegła, a twoja kryjówka nie|jest do końca szczelna. Z zewnątrz przenika do niej życie. Jesteś zmuszona reagować. Nikt nie pyta, czy jesteś zakłamana,|czy jesteś prawdziwa czy fałszywa. Takie pytania mają sens tylko w teatrze. A właściwie nawet i tam nie. Rozumiem cię, Elisabet. Rozumiem, że zamknęłaś|się w ciszy, w bezruchu, i że stworzyłaś z apatii|perfekcyjną sztukę. Rozumiem cię i podziwiam. Sądzę, że powinnaś to ciągnąć,|póki cię to nie znudzi. Póki to nie przestanie być interesujące. Wtedy będziesz mogła się z tym rozstać, tak jak rozstałaś się|ze swoimi innymi rolami. Karl-Henrik i ja|wynajęliśmy domek nad morzem. Był czerwiec|i byliśmy zupełnie sami. Któregoś dnia Karl-Henrik pojechał|do miasta, a ja poszłam sama na plażę. Było naprawdę cudownie. Była tam też inna dziewczyna. Mieszkała na pobliskiej wyspie,|ale przychodziła na naszą plażę, która była skierowana na południe i|mogła czuć się tu bardziej swobodnie. Odpoczywałyśmy opalając się|zupełnie nago. Zasnęłyśmy na chwilę,|a potem znów się obudziłyśmy. Nosiłyśmy takie tanie|słomkowe kapelusze. Mój przewiązany był błękitną wstążką. Więc leżałam tak i zerkałam... na krajobraz, na morze i na słońce. To było bardzo dziwne. Nagle ujrzałam dwie|postaci za skałami nad nami. Skryły się i szpiegowały nas jakiś czas. Powiedziałam jej|"Dwóch chłopaków nas obserwuje". Miała na imię Katarina. "I dobrze, niech obserwują"|odpowiedziała. I dalej leżałyśmy. To było bardzo dziwne uczucie. Chciałam biec i ubrać|się, ale po prostu leżałam. Twarzą do dołu, tyłkiem do góry, kompletnie zawstydzona, zupełnie cicho. Cały czas miałam u boku Katarinę, z gołymi piersiami i udami. Leżała i chichotała. Nagle zobaczyłam, że chłopcy|podeszli i patrzą na nas. Zobaczyłam, że są strasznie młodzi. Wtedy jeden z nich, odważniejszy, {podszedł aż do miejsca, gdzie leżałyśmy i usiadł obok Katariny. Udawał, że jest zajęty swoimi stopami|i zaczął grzebać między palcami. Czułam się strasznie dziwnie. Nagle usłyszałam, jak Katarina mówi: "Ty, możesz tu podejść na chwilę?" Potem pomogła mu się rozebrać. Nagle był już na niej, pokazała mu jak i wzięła jego ptaka. Drugi chłopak po prostu|siedział i patrzył. Słyszałam, jak Katarina|szepcze i śmieje się. Chłopak miał twarz|zwróconą w moją stronę. Była taka czerwona i nabrzmiała. Odwróciłam się i powiedziałam nagle:|"Nie masz zamiaru przyjść też do mnie?". A Katarina powiedziała:|"Taa, idź teraz do niej". Więc zszedł z niej i|padł gwałtownie na mnie. Wziął jedną z moich|piersi. Boże, ale bolało! Od razu skończyłam,|możesz sobie wyobrazić? Miałam mu właśnie powiedzieć, żeby|uważał, żebym nie zaszła w ciążę, gdy skończył. Poczułam... Poczułam po raz pierwszy w życiu,|jak to zostało we mnie wlane. Przytrzymał mnie i wygiął do tyłu. Dochodziłam jeszcze parę razy. Katarina leżała z boku,|patrzyła i trzymała go z tyłu. Kiedy skończył, ona|dokończyła u siebie ręką. W końcu krzyknęła przeraźliwie. A potem cała nasza|trójka zaczęła się śmiać. Zawołaliśmy tego chłopaka,|który siedział z boku. Nazywał się Peter. Podszedł cały oszołomiony|i błyszczący w słońcu. Katarina zdjęła mu spodnie. i zaczęła się z nim bawić, wzięła jego ptaka do ust. Pochylił się i zaczął całować jej plecy. Wstała i wzięła|w dłonie jego głowę, a potem dała mu swoje piersi. Drugi chłopak tak się podniecił, że znowu zaczęliśmy. Było tak dobrze,|jak za pierwszym razem. Później kąpaliśmy się|i rozeszliśmy. Kiedy wróciłam do domu,|Karl-Henrik już tam był. Zjedliśmy razem kolację i piliśmy|czerwone wino, które przywiózł. Potem położyliśmy się razem. Nigdy nie było tak dobrze jak|wtedy, nigdy wcześniej ani później. Możesz to zrozumieć? Oczywiście zaszłam w ciążę. Karl-Henrik, który studiował medycynę, wziął|mnie do swojego kolegi i tam miałam aborcję. Oboje byliśmy z tego zadowoleni.|Nie chcieliśmy dzieci. Przynajmniej nie wtedy. To nie miało żadnego sensu. My do siebie nie pasowaliśmy. Człowiek ma wyrzuty sumienia|z błahych powodów, rozumiesz? A co z rzeczami,|które wcześniej zdecydowałaś robić? Już nie są ważne? Ale czy można być|jednocześnie dwiema osobami? To znaczy, dwojgiem różnych ludzi? Boże, ale ze mnie idiotka! W każdym razie|to nie powód do rozpaczy. Poczekaj, przyniosę chusteczkę. Już świta. I ciągle pada. Bergman "Persona" 1966r
— 30.03.2007, 14:26:06
Przemyślałam wszystko, Elisabet, myślę, że to zły pomysł,|żebyś została dłużej w szpitalu. Sądzę, że to ma na|ciebie szkodliwy wpływ. Ponieważ nie chcesz wracać|do domu, możesz z siostrą Almą pojechać do mojego|domku nad morzem, co? Rozumiem cię dobrze. Beznadziejne marzenie o byciu, nie udawaniu, ale byciu. W każdym momencie świadoma i czujna. A jednocześnie przepaść między tym jaka jesteś przy ludziach|i w samotności. Czujesz zawroty głowy|i nie kończący się głód bycia dostrzeganą przeglądaną na wylot może nawet wymazaną. Każde słowo jest kłamstwem,|każdy gest jest fałszem, każdy uśmiech jest grymasem. Popełnić samobójstwo? O nie, to okropne. Nie zrobiłabyś tego. Więc nie chcesz się ruszać,|nie chcesz mówić. Przynajmniej nie kłamiesz. Zamykasz się w sobie i|nie bierzesz już udziału w gierkach. Nie będziesz musiała... pokazywać swoich twarzy|ani mylących gestów. Tak sobie myślisz. Ale wiesz co? Rzeczywistość|jest cholernie przebiegła, a twoja kryjówka nie|jest do końca szczelna. Z zewnątrz przenika do niej życie. Jesteś zmuszona reagować. Nikt nie pyta, czy jesteś zakłamana,|czy jesteś prawdziwa czy fałszywa. Takie pytania mają sens tylko w teatrze. A właściwie nawet i tam nie. Rozumiem cię, Elisabet. Rozumiem, że zamknęłaś|się w ciszy, w bezruchu, i że stworzyłaś z apatii|perfekcyjną sztukę. Rozumiem cię i podziwiam. Sądzę, że powinnaś to ciągnąć,|póki cię to nie znudzi. Póki to nie przestanie być interesujące. Wtedy będziesz mogła się z tym rozstać, tak jak rozstałaś się|ze swoimi innymi rolami. Karl-Henrik i ja|wynajęliśmy domek nad morzem. Był czerwiec|i byliśmy zupełnie sami. Któregoś dnia Karl-Henrik pojechał|do miasta, a ja poszłam sama na plażę. Było naprawdę cudownie. Była tam też inna dziewczyna. Mieszkała na pobliskiej wyspie,|ale przychodziła na naszą plażę, która była skierowana na południe i|mogła czuć się tu bardziej swobodnie. Odpoczywałyśmy opalając się|zupełnie nago. Zasnęłyśmy na chwilę,|a potem znów się obudziłyśmy. Nosiłyśmy takie tanie|słomkowe kapelusze. Mój przewiązany był błękitną wstążką. Więc leżałam tak i zerkałam... na krajobraz, na morze i na słońce. To było bardzo dziwne. Nagle ujrzałam dwie|postaci za skałami nad nami. Skryły się i szpiegowały nas jakiś czas. Powiedziałam jej|\"Dwóch chłopaków nas obserwuje\". Miała na imię Katarina. \"I dobrze, niech obserwują\"|odpowiedziała. I dalej leżałyśmy. To było bardzo dziwne uczucie. Chciałam biec i ubrać|się, ale po prostu leżałam. Twarzą do dołu, tyłkiem do góry, kompletnie zawstydzona, zupełnie cicho. Cały czas miałam u boku Katarinę, z gołymi piersiami i udami. Leżała i chichotała. Nagle zobaczyłam, że chłopcy|podeszli i patrzą na nas. Zobaczyłam, że są strasznie młodzi. Wtedy jeden z nich, odważniejszy, {podszedł aż do miejsca, gdzie leżałyśmy i usiadł obok Katariny. Udawał, że jest zajęty swoimi stopami|i zaczął grzebać między palcami. Czułam się strasznie dziwnie. Nagle usłyszałam, jak Katarina mówi: \"Ty, możesz tu podejść na chwilę?\" Potem pomogła mu się rozebrać. Nagle był już na niej, pokazała mu jak i wzięła jego ptaka. Drugi chłopak po prostu|siedział i patrzył. Słyszałam, jak Katarina|szepcze i śmieje się. Chłopak miał twarz|zwróconą w moją stronę. Była taka czerwona i nabrzmiała. Odwróciłam się i powiedziałam nagle:|\"Nie masz zamiaru przyjść też do mnie?\". A Katarina powiedziała:|\"Taa, idź teraz do niej\". Więc zszedł z niej i|padł gwałtownie na mnie. Wziął jedną z moich|piersi. Boże, ale bolało! Od razu skończyłam,|możesz sobie wyobrazić? Miałam mu właśnie powiedzieć, żeby|uważał, żebym nie zaszła w ciążę, gdy skończył. Poczułam... Poczułam po raz pierwszy w życiu,|jak to zostało we mnie wlane. Przytrzymał mnie i wygiął do tyłu. Dochodziłam jeszcze parę razy. Katarina leżała z boku,|patrzyła i trzymała go z tyłu. Kiedy skończył, ona|dokończyła u siebie ręką. W końcu krzyknęła przeraźliwie. A potem cała nasza|trójka zaczęła się śmiać. Zawołaliśmy tego chłopaka,|który siedział z boku. Nazywał się Peter. Podszedł cały oszołomiony|i błyszczący w słońcu. Katarina zdjęła mu spodnie. i zaczęła się z nim bawić, wzięła jego ptaka do ust. Pochylił się i zaczął całować jej plecy. Wstała i wzięła|w dłonie jego głowę, a potem dała mu swoje piersi. Drugi chłopak tak się podniecił, że znowu zaczęliśmy. Było tak dobrze,|jak za pierwszym razem. Później kąpaliśmy się|i rozeszliśmy. Kiedy wróciłam do domu,|Karl-Henrik już tam był. Zjedliśmy razem kolację i piliśmy|czerwone wino, które przywiózł. Potem położyliśmy się razem. Nigdy nie było tak dobrze jak|wtedy, nigdy wcześniej ani później. Możesz to zrozumieć? Oczywiście zaszłam w ciążę. Karl-Henrik, który studiował medycynę, wziął|mnie do swojego kolegi i tam miałam aborcję. Oboje byliśmy z tego zadowoleni.|Nie chcieliśmy dzieci. Przynajmniej nie wtedy. To nie miało żadnego sensu. My do siebie nie pasowaliśmy. Człowiek ma wyrzuty sumienia|z błahych powodów, rozumiesz? A co z rzeczami,|które wcześniej zdecydowałaś robić? Już nie są ważne? Ale czy można być|jednocześnie dwiema osobami? To znaczy, dwojgiem różnych ludzi? Boże, ale ze mnie idiotka! W każdym razie|to nie powód do rozpaczy. Poczekaj, przyniosę chusteczkę. Już świta. I ciągle pada. Bergman \"Persona\" 1966r
— 30.03.2007, 14:26:06
...
krzycze i tesknie
— 12.08.2006, 15:51:46
krzycze i tesknie
— 12.08.2006, 15:51:46
...
poranna kawka
— 19.01.2006, 12:33:16
poranna kawka
— 19.01.2006, 12:33:16
...
mam dziwne przyzwyczajenia: lubie patrzec w Twoje oczy kiedy pada. m
— 16.01.2006, 22:32:53
mam dziwne przyzwyczajenia: lubie patrzec w Twoje oczy kiedy pada. m
— 16.01.2006, 22:32:53
...
ku ogólnej wesołości.
— 16.01.2006, 12:06:43
ku ogólnej wesołości.
— 16.01.2006, 12:06:43
zaszumiały drzewa szesnaście i pół
— 14.01.2006, 10:38:40
...
zaszumiały drzewa szesnaście i pół
— 14.01.2006, 10:38:40
zaszumiały drzewa
— 14.01.2006, 10:38:06
...
zaszumiały drzewa
— 14.01.2006, 10:38:06
...
— 14.01.2006, 10:33:51
...
...
— 14.01.2006, 10:33:51