Zawsze wstaję piętnaście minut wcześniej.
Budzik zaszczekotał powodując nieopisane ciarki w moim zaspanym ciele! Jednym ruchem dłoni uciszyłem potwora. Nowy dzień. Ciężki dzień. Zwłaszcza dla niej. Dzisiaj jej wielki dzień! Leżała skulona obok mnie, z grymasem na twarzy, że została wyrwana z błogiego snu.
- Jeszcze pięć minut – Poprosiła błagalnie
- masz jeszcze piętnaście minut – odparłem z kłamanym uśmiechem.
Wstałem, założyłem na siebie minimum nadzienia i ciężko, ale i bezszelestnie przeciągając się poszedłem najpierw do… a potem do kuchni zrobić kawę. Czarną. Mocną. Taką, jaką lubi.
Robi się kawa! Kawa zrobiona!
Powoli przemieszczałem się z kubkiem gorącego napoju w stronę naszej sypialni i nagle… stanąłem znieruchomiały w drzwiach. Serce waliło! Oddech ciężki! Zobaczyłem najpiękniejszy widok na świecie! Przez szpary w zamkniętych żaluzjach przebijały się młode promienie słońca oświetlając równymi cienkimi paskami twarz i ciało mojej Bogini. Tak teraz jest Boginią, mimo że przed chwilą była tylko współużytkownikiem naszego łóżka! W takich chwilach wiem, dlaczego ją kocham, dlaczego jej cały czas pożądam! Leżała wyprostowana z jedną ręką nad głową. Oczy zamknięte! Twarz miała taką niewinną i ten dyskretny, aż prawie niewidoczny uśmiech, dla którego niejeden porzuciłby swoją partnerkę. Dla tego uśmiechu! Jednak ja wiedziałem, że jest moja. Tylko moja! Była przykryta lekkim prześcieradłem, pięknie zakrywającym jej fantastyczną figurę. Gdybym był malarzem to niezastanawiając się, złapałbym za pędzel i namalowałbym bym ten nieziemski widok. Ale nim nie jestem.
Odstawiam kawę i lekko zbliżam się w kierunku łóżka. Robię to przy tym tak delikatnie jak tylko się da, żeby nie spowodować czegoś, co naruszyłoby ten błogi stan mojej pani! Nie chcę jej obudzić, chociaż wiem, że zaraz będę musiał. Ale jeszcze chwilka, malutka chwilka. Tylko jeszcze popatrzę. Tylko… dotknę! Chociaż tylko przez prześcieradło.
Poruszyła głową. Ale się nie obudziła. Wzmogła tylko swój uśmiech. Czy spała? Nie wiem. Coraz mniej to zaczynało interesować. Postanowiłem zaryzykować i delikatnie usunąć z niej prześcieradło. Czułem się jakbym był odkrywcą nowego lądu, mimo że doskonale znałem każdy milimetr tego pięknego, boskiego ciała. Prześcieradło ustąpiło. Ukazał się cudowny widok. Moja Wenus! Dla tych chwil warto żyć! Dla tego widoku i tego wszystkiego, co tworzy się w twojej głowie. Delikatnie dotknąłem jej miękkiego ciała. Była nieskrępowana, mimo że spała. Dotknąłem jej kształtnych jędrnych piersi. Wszystko miała kształtne, jędrne, piękne. Uda, pośladki, nogi, ręce, twarz, brzuszek, nawet pępek. Wszystko! Chciałem dotykać wszystko jednocześnie. Ekscytować się wszystkim. Czuć…!
Pocałowałem ją w szyję, a moje ręce już nieobawiając się żadnych przeszkód pieściły bardziej odważnie wszysko, co było w ich zasięgu. Poczułem jak lekko przełyka ślinę. To był znak, że jest jej dobrze, że zapomina o świecie. Ja bardzo powoli, ale i bardzo zdecydowanie zmieniałem obiekt pocałunków kierując swoje łakome usta najpierw na piersi następnie na brzuch, żołądek i niżej… Czułem, że raj się zbliża. Siódme niebo było w zasięgu ręki. To jest nasza chwila, co walczy, aby przerodzić się w wieczność. Czuję, jak moja kobieta jest w ekstazie, jak jej piersi delikatnie się poruszają dzięki nieopisanej rozkoszy. Nie wiedzę tego. Czuję to. Czuję ją i siebie. Czuję rewolucję, jaką przeżywam. Czuję, chcę, zdobywam, pochłaniam. Nagle…
Piętnaście minut mija! Po pokoju przetacza się głośny szybki jednostajny dźwięk wydobywający się z budzika mojej pani. Wieczność zamieniła się w sekundę w odległą chwilę i najskrytsze marzenie.
- Dzień dobry Kochanie – Powiedziałem to z uśmiechem, ale i jednoczesną goryczą na twarzy.
Czułem zawód, po czym dodałem
- Dzisiaj jest twój dzień. Mam nadzieję, że będzie to dobry dzień.
- Jeżeli będzie w połowie tak dobry jak ty dla mnie to będzie to cudowny dzień!
Uśmiechnęła się. Uśmiechnąłem się. Była szczęśliwa. Byłem szczęśliwy. Byliśmy szczęśliwi! Anna Stańczyk.
— 5.10.2007, 14:02:19
...
Zawsze wstaję piętnaście minut wcześniej.
Budzik zaszczekotał powodując nieopisane ciarki w moim zaspanym ciele! Jednym ruchem dłoni uciszyłem potwora. Nowy dzień. Ciężki dzień. Zwłaszcza dla niej. Dzisiaj jej wielki dzień! Leżała skulona obok mnie, z grymasem na twarzy, że została wyrwana z błogiego snu.
- Jeszcze pięć minut – Poprosiła błagalnie
- masz jeszcze piętnaście minut – odparłem z kłamanym uśmiechem.
Wstałem, założyłem na siebie minimum nadzienia i ciężko, ale i bezszelestnie przeciągając się poszedłem najpierw do… a potem do kuchni zrobić kawę. Czarną. Mocną. Taką, jaką lubi.
Robi się kawa! Kawa zrobiona!
Powoli przemieszczałem się z kubkiem gorącego napoju w stronę naszej sypialni i nagle… stanąłem znieruchomiały w drzwiach. Serce waliło! Oddech ciężki! Zobaczyłem najpiękniejszy widok na świecie! Przez szpary w zamkniętych żaluzjach przebijały się młode promienie słońca oświetlając równymi cienkimi paskami twarz i ciało mojej Bogini. Tak teraz jest Boginią, mimo że przed chwilą była tylko współużytkownikiem naszego łóżka! W takich chwilach wiem, dlaczego ją kocham, dlaczego jej cały czas pożądam! Leżała wyprostowana z jedną ręką nad głową. Oczy zamknięte! Twarz miała taką niewinną i ten dyskretny, aż prawie niewidoczny uśmiech, dla którego niejeden porzuciłby swoją partnerkę. Dla tego uśmiechu! Jednak ja wiedziałem, że jest moja. Tylko moja! Była przykryta lekkim prześcieradłem, pięknie zakrywającym jej fantastyczną figurę. Gdybym był malarzem to niezastanawiając się, złapałbym za pędzel i namalowałbym bym ten nieziemski widok. Ale nim nie jestem.
Odstawiam kawę i lekko zbliżam się w kierunku łóżka. Robię to przy tym tak delikatnie jak tylko się da, żeby nie spowodować czegoś, co naruszyłoby ten błogi stan mojej pani! Nie chcę jej obudzić, chociaż wiem, że zaraz będę musiał. Ale jeszcze chwilka, malutka chwilka. Tylko jeszcze popatrzę. Tylko… dotknę! Chociaż tylko przez prześcieradło.
Poruszyła głową. Ale się nie obudziła. Wzmogła tylko swój uśmiech. Czy spała? Nie wiem. Coraz mniej to zaczynało interesować. Postanowiłem zaryzykować i delikatnie usunąć z niej prześcieradło. Czułem się jakbym był odkrywcą nowego lądu, mimo że doskonale znałem każdy milimetr tego pięknego, boskiego ciała. Prześcieradło ustąpiło. Ukazał się cudowny widok. Moja Wenus! Dla tych chwil warto żyć! Dla tego widoku i tego wszystkiego, co tworzy się w twojej głowie. Delikatnie dotknąłem jej miękkiego ciała. Była nieskrępowana, mimo że spała. Dotknąłem jej kształtnych jędrnych piersi. Wszystko miała kształtne, jędrne, piękne. Uda, pośladki, nogi, ręce, twarz, brzuszek, nawet pępek. Wszystko! Chciałem dotykać wszystko jednocześnie. Ekscytować się wszystkim. Czuć…!
Pocałowałem ją w szyję, a moje ręce już nieobawiając się żadnych przeszkód pieściły bardziej odważnie wszysko, co było w ich zasięgu. Poczułem jak lekko przełyka ślinę. To był znak, że jest jej dobrze, że zapomina o świecie. Ja bardzo powoli, ale i bardzo zdecydowanie zmieniałem obiekt pocałunków kierując swoje łakome usta najpierw na piersi następnie na brzuch, żołądek i niżej… Czułem, że raj się zbliża. Siódme niebo było w zasięgu ręki. To jest nasza chwila, co walczy, aby przerodzić się w wieczność. Czuję, jak moja kobieta jest w ekstazie, jak jej piersi delikatnie się poruszają dzięki nieopisanej rozkoszy. Nie wiedzę tego. Czuję to. Czuję ją i siebie. Czuję rewolucję, jaką przeżywam. Czuję, chcę, zdobywam, pochłaniam. Nagle…
Piętnaście minut mija! Po pokoju przetacza się głośny szybki jednostajny dźwięk wydobywający się z budzika mojej pani. Wieczność zamieniła się w sekundę w odległą chwilę i najskrytsze marzenie.
- Dzień dobry Kochanie – Powiedziałem to z uśmiechem, ale i jednoczesną goryczą na twarzy.
Czułem zawód, po czym dodałem
- Dzisiaj jest twój dzień. Mam nadzieję, że będzie to dobry dzień.
- Jeżeli będzie w połowie tak dobry jak ty dla mnie to będzie to cudowny dzień!
Uśmiechnęła się. Uśmiechnąłem się. Była szczęśliwa. Byłem szczęśliwy. Byliśmy szczęśliwi! Anna Stańczyk.
Zawsze wstaję piętnaście minut wcześniej. Budzik zaszczekotał powodując nieopisane ciarki w moim zaspanym ciele! Jednym ruchem dłoni uciszyłem potwora. Nowy dzień. Ciężki dzień. Zwłaszcza dla niej. Dzisiaj jej wielki dzień! Leżała skulona obok mnie, z grymasem na twarzy, że została wyrwana z błogiego snu. - Jeszcze pięć minut – Poprosiła błagalnie - masz jeszcze piętnaście minut – odparłem z kłamanym uśmiechem. Wstałem, założyłem na siebie minimum nadzienia i ciężko, ale i bezszelestnie przeciągając się poszedłem najpierw do… a potem do kuchni zrobić kawę. Czarną. Mocną. Taką, jaką lubi. Robi się kawa! Kawa zrobiona! Powoli przemieszczałem się z kubkiem gorącego napoju w stronę naszej sypialni i nagle… stanąłem znieruchomiały w drzwiach. Serce waliło! Oddech ciężki! Zobaczyłem najpiękniejszy widok na świecie! Przez szpary w zamkniętych żaluzjach przebijały się młode promienie słońca oświetlając równymi cienkimi paskami twarz i ciało mojej Bogini. Tak teraz jest Boginią, mimo że przed chwilą była tylko współużytkownikiem naszego łóżka! W takich chwilach wiem, dlaczego ją kocham, dlaczego jej cały czas pożądam! Leżała wyprostowana z jedną ręką nad głową. Oczy zamknięte! Twarz miała taką niewinną i ten dyskretny, aż prawie niewidoczny uśmiech, dla którego niejeden porzuciłby swoją partnerkę. Dla tego uśmiechu! Jednak ja wiedziałem, że jest moja. Tylko moja! Była przykryta lekkim prześcieradłem, pięknie zakrywającym jej fantastyczną figurę. Gdybym był malarzem to niezastanawiając się, złapałbym za pędzel i namalowałbym bym ten nieziemski widok. Ale nim nie jestem. Odstawiam kawę i lekko zbliżam się w kierunku łóżka. Robię to przy tym tak delikatnie jak tylko się da, żeby nie spowodować czegoś, co naruszyłoby ten błogi stan mojej pani! Nie chcę jej obudzić, chociaż wiem, że zaraz będę musiał. Ale jeszcze chwilka, malutka chwilka. Tylko jeszcze popatrzę. Tylko… dotknę! Chociaż tylko przez prześcieradło. Poruszyła głową. Ale się nie obudziła. Wzmogła tylko swój uśmiech. Czy spała? Nie wiem. Coraz mniej to zaczynało interesować. Postanowiłem zaryzykować i delikatnie usunąć z niej prześcieradło. Czułem się jakbym był odkrywcą nowego lądu, mimo że doskonale znałem każdy milimetr tego pięknego, boskiego ciała. Prześcieradło ustąpiło. Ukazał się cudowny widok. Moja Wenus! Dla tych chwil warto żyć! Dla tego widoku i tego wszystkiego, co tworzy się w twojej głowie. Delikatnie dotknąłem jej miękkiego ciała. Była nieskrępowana, mimo że spała. Dotknąłem jej kształtnych jędrnych piersi. Wszystko miała kształtne, jędrne, piękne. Uda, pośladki, nogi, ręce, twarz, brzuszek, nawet pępek. Wszystko! Chciałem dotykać wszystko jednocześnie. Ekscytować się wszystkim. Czuć…! Pocałowałem ją w szyję, a moje ręce już nieobawiając się żadnych przeszkód pieściły bardziej odważnie wszysko, co było w ich zasięgu. Poczułem jak lekko przełyka ślinę. To był znak, że jest jej dobrze, że zapomina o świecie. Ja bardzo powoli, ale i bardzo zdecydowanie zmieniałem obiekt pocałunków kierując swoje łakome usta najpierw na piersi następnie na brzuch, żołądek i niżej… Czułem, że raj się zbliża. Siódme niebo było w zasięgu ręki. To jest nasza chwila, co walczy, aby przerodzić się w wieczność. Czuję, jak moja kobieta jest w ekstazie, jak jej piersi delikatnie się poruszają dzięki nieopisanej rozkoszy. Nie wiedzę tego. Czuję to. Czuję ją i siebie. Czuję rewolucję, jaką przeżywam. Czuję, chcę, zdobywam, pochłaniam. Nagle… Piętnaście minut mija! Po pokoju przetacza się głośny szybki jednostajny dźwięk wydobywający się z budzika mojej pani. Wieczność zamieniła się w sekundę w odległą chwilę i najskrytsze marzenie. - Dzień dobry Kochanie – Powiedziałem to z uśmiechem, ale i jednoczesną goryczą na twarzy. Czułem zawód, po czym dodałem - Dzisiaj jest twój dzień. Mam nadzieję, że będzie to dobry dzień. - Jeżeli będzie w połowie tak dobry jak ty dla mnie to będzie to cudowny dzień! Uśmiechnęła się. Uśmiechnąłem się. Była szczęśliwa. Byłem szczęśliwy. Byliśmy szczęśliwi! Anna Stańczyk.
— 5.10.2007, 14:02:19
...
Zawsze wstaję piętnaście minut wcześniej. Budzik zaszczekotał powodując nieopisane ciarki w moim zaspanym ciele! Jednym ruchem dłoni uciszyłem potwora. Nowy dzień. Ciężki dzień. Zwłaszcza dla niej. Dzisiaj jej wielki dzień! Leżała skulona obok mnie, z grymasem na twarzy, że została wyrwana z błogiego snu. - Jeszcze pięć minut – Poprosiła błagalnie - masz jeszcze piętnaście minut – odparłem z kłamanym uśmiechem. Wstałem, założyłem na siebie minimum nadzienia i ciężko, ale i bezszelestnie przeciągając się poszedłem najpierw do… a potem do kuchni zrobić kawę. Czarną. Mocną. Taką, jaką lubi. Robi się kawa! Kawa zrobiona! Powoli przemieszczałem się z kubkiem gorącego napoju w stronę naszej sypialni i nagle… stanąłem znieruchomiały w drzwiach. Serce waliło! Oddech ciężki! Zobaczyłem najpiękniejszy widok na świecie! Przez szpary w zamkniętych żaluzjach przebijały się młode promienie słońca oświetlając równymi cienkimi paskami twarz i ciało mojej Bogini. Tak teraz jest Boginią, mimo że przed chwilą była tylko współużytkownikiem naszego łóżka! W takich chwilach wiem, dlaczego ją kocham, dlaczego jej cały czas pożądam! Leżała wyprostowana z jedną ręką nad głową. Oczy zamknięte! Twarz miała taką niewinną i ten dyskretny, aż prawie niewidoczny uśmiech, dla którego niejeden porzuciłby swoją partnerkę. Dla tego uśmiechu! Jednak ja wiedziałem, że jest moja. Tylko moja! Była przykryta lekkim prześcieradłem, pięknie zakrywającym jej fantastyczną figurę. Gdybym był malarzem to niezastanawiając się, złapałbym za pędzel i namalowałbym bym ten nieziemski widok. Ale nim nie jestem. Odstawiam kawę i lekko zbliżam się w kierunku łóżka. Robię to przy tym tak delikatnie jak tylko się da, żeby nie spowodować czegoś, co naruszyłoby ten błogi stan mojej pani! Nie chcę jej obudzić, chociaż wiem, że zaraz będę musiał. Ale jeszcze chwilka, malutka chwilka. Tylko jeszcze popatrzę. Tylko… dotknę! Chociaż tylko przez prześcieradło. Poruszyła głową. Ale się nie obudziła. Wzmogła tylko swój uśmiech. Czy spała? Nie wiem. Coraz mniej to zaczynało interesować. Postanowiłem zaryzykować i delikatnie usunąć z niej prześcieradło. Czułem się jakbym był odkrywcą nowego lądu, mimo że doskonale znałem każdy milimetr tego pięknego, boskiego ciała. Prześcieradło ustąpiło. Ukazał się cudowny widok. Moja Wenus! Dla tych chwil warto żyć! Dla tego widoku i tego wszystkiego, co tworzy się w twojej głowie. Delikatnie dotknąłem jej miękkiego ciała. Była nieskrępowana, mimo że spała. Dotknąłem jej kształtnych jędrnych piersi. Wszystko miała kształtne, jędrne, piękne. Uda, pośladki, nogi, ręce, twarz, brzuszek, nawet pępek. Wszystko! Chciałem dotykać wszystko jednocześnie. Ekscytować się wszystkim. Czuć…! Pocałowałem ją w szyję, a moje ręce już nieobawiając się żadnych przeszkód pieściły bardziej odważnie wszysko, co było w ich zasięgu. Poczułem jak lekko przełyka ślinę. To był znak, że jest jej dobrze, że zapomina o świecie. Ja bardzo powoli, ale i bardzo zdecydowanie zmieniałem obiekt pocałunków kierując swoje łakome usta najpierw na piersi następnie na brzuch, żołądek i niżej… Czułem, że raj się zbliża. Siódme niebo było w zasięgu ręki. To jest nasza chwila, co walczy, aby przerodzić się w wieczność. Czuję, jak moja kobieta jest w ekstazie, jak jej piersi delikatnie się poruszają dzięki nieopisanej rozkoszy. Nie wiedzę tego. Czuję to. Czuję ją i siebie. Czuję rewolucję, jaką przeżywam. Czuję, chcę, zdobywam, pochłaniam. Nagle… Piętnaście minut mija! Po pokoju przetacza się głośny szybki jednostajny dźwięk wydobywający się z budzika mojej pani. Wieczność zamieniła się w sekundę w odległą chwilę i najskrytsze marzenie. - Dzień dobry Kochanie – Powiedziałem to z uśmiechem, ale i jednoczesną goryczą na twarzy. Czułem zawód, po czym dodałem - Dzisiaj jest twój dzień. Mam nadzieję, że będzie to dobry dzień. - Jeżeli będzie w połowie tak dobry jak ty dla mnie to będzie to cudowny dzień! Uśmiechnęła się. Uśmiechnąłem się. Była szczęśliwa. Byłem szczęśliwy. Byliśmy szczęśliwi! Anna Stańczyk.
— 5.10.2007, 14:02:19