Na imię jej Nastassia.
Lubi Paryż. Nocne huragany głosów na Montmartrze i zapach porannej kawy na Polach Elizejskich. Lubuje się w selekcjonowaniu ludzi na dobrych i złych. Popiera agresję skierowaną w kierunku chamstwa, wywyzszania się. Nie toleruje w żadnym wypadku niebieskich paznokci, wysokich obcasów, poezji Mirona Białoszewskiego i amerykańskiego kina sensacyjnego. Nie może żyć bez kawy mrożonej, papierosów, My chemical romance, Evy Cassidy, Jima Morrisona, Coldplay, Edith Piaf, wszelkiego rodzaju jazzu, bluesa, Boba Marleya, aparatu fotograficznego, wierszy Haliny Poświatowskiej, rad piśmiennych Czesława Miłosza, ciuchów z Reserved, Trolla lub sukienek Oscara de la Renty. Nie wyobraża sobie samej siebie bez tego czego potrzebuje...