[2011-04-19 15:22:06]
zimosz.com
[2010-04-23 23:52:24]
wszystkie płyty Janerki
[2009-01-31 23:36:08]
gratuluje Wam wszystkim fotografi
[2008-12-18 03:03:04]
może kiedyś zrobie dobra fotografie
[2008-09-21 19:10:16]
„Był to chłopiec zazwyczaj wesoły i wylewny, poczciwy aż do prostoduszności. Wszelako pod tą prostotą tkwiła i głębia, i godność.
(...)
Był całkiem niegłupi, choć niekiedy w rzeczy samej naiwny. Miał charakterystyczną powierzchowność – wysoki, chudy, czarnowłosy, zawsze nie ogolony. Czasem wyprawiał brewerie i uchodził za osiłka”
[2007-05-07 22:48:49]
Siedzę
Podnoszę się
Wstaję
Podnoszę lewą rękę
Podnoszę prawą rękę
Zaczynam poruszać
Najmniejszym palcem lewej ręki
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Otwieram oczy
Widzę
Powoli zaczynam wykonywać
Okrężne ruchy głową
Trochę boli
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Żyję
Ja żyję...!
1987 Sno-powiazalka VooVoo "ja żyję"
[2007-03-30 12:26:06]
Przemyślałam wszystko, Elisabet,
myślę, że to zły pomysł,|żebyś została dłużej w szpitalu.
Sądzę, że to ma na|ciebie szkodliwy wpływ.
Ponieważ nie chcesz wracać|do domu, możesz z siostrą Almą
pojechać do mojego|domku nad morzem, co?
Rozumiem cię dobrze.
Beznadziejne marzenie o byciu,
nie udawaniu, ale byciu.
W każdym momencie świadoma i czujna.
A jednocześnie przepaść między
tym jaka jesteś przy ludziach|i w samotności.
Czujesz zawroty głowy|i nie kończący się głód
bycia dostrzeganą
przeglądaną na wylot
może nawet wymazaną.
Każde słowo jest kłamstwem,|każdy gest jest fałszem,
każdy uśmiech jest grymasem.
Popełnić samobójstwo?
O nie, to okropne.
Nie zrobiłabyś tego.
Więc nie chcesz się ruszać,|nie chcesz mówić.
Przynajmniej nie kłamiesz.
Zamykasz się w sobie i|nie bierzesz już udziału w gierkach.
Nie będziesz musiała...
pokazywać swoich twarzy|ani mylących gestów.
Tak sobie myślisz.
Ale wiesz co? Rzeczywistość|jest cholernie przebiegła,
a twoja kryjówka nie|jest do końca szczelna.
Z zewnątrz przenika do niej życie.
Jesteś zmuszona reagować.
Nikt nie pyta, czy jesteś zakłamana,|czy jesteś prawdziwa czy fałszywa.
Takie pytania mają sens tylko w teatrze.
A właściwie nawet i tam nie.
Rozumiem cię, Elisabet.
Rozumiem, że zamknęłaś|się w ciszy, w bezruchu,
i że stworzyłaś z apatii|perfekcyjną sztukę.
Rozumiem cię i podziwiam.
Sądzę, że powinnaś to ciągnąć,|póki cię to nie znudzi.
Póki to nie przestanie być interesujące.
Wtedy będziesz mogła się z tym rozstać,
tak jak rozstałaś się|ze swoimi innymi rolami.
Karl-Henrik i ja|wynajęliśmy domek nad morzem.
Był czerwiec|i byliśmy zupełnie sami.
Któregoś dnia Karl-Henrik pojechał|do miasta, a ja poszłam sama na plażę.
Było naprawdę cudownie.
Była tam też inna dziewczyna.
Mieszkała na pobliskiej wyspie,|ale przychodziła na naszą plażę,
która była skierowana na południe i|mogła czuć się tu bardziej swobodnie.
Odpoczywałyśmy opalając się|zupełnie nago.
Zasnęłyśmy na chwilę,|a potem znów się obudziłyśmy.
Nosiłyśmy takie tanie|słomkowe kapelusze.
Mój przewiązany był błękitną wstążką.
Więc leżałam tak i zerkałam...
na krajobraz, na morze i na słońce.
To było bardzo dziwne.
Nagle ujrzałam dwie|postaci za skałami nad nami.
Skryły się i szpiegowały nas jakiś czas.
Powiedziałam jej|"Dwóch chłopaków nas obserwuje".
Miała na imię Katarina.
"I dobrze, niech obserwują"|odpowiedziała. I dalej leżałyśmy.
To było bardzo dziwne uczucie.
Chciałam biec i ubrać|się, ale po prostu leżałam.
Twarzą do dołu, tyłkiem do góry,
kompletnie zawstydzona, zupełnie cicho.
Cały czas miałam u boku Katarinę,
z gołymi piersiami i udami.
Leżała i chichotała.
Nagle zobaczyłam, że chłopcy|podeszli i patrzą na nas.
Zobaczyłam, że są strasznie młodzi.
Wtedy jeden z nich,
odważniejszy,
{podszedł aż do miejsca, gdzie leżałyśmy
i usiadł obok Katariny.
Udawał, że jest zajęty swoimi stopami|i zaczął grzebać między palcami.
Czułam się strasznie dziwnie.
Nagle usłyszałam, jak Katarina mówi:
"Ty, możesz tu podejść na chwilę?"
Potem pomogła mu się rozebrać.
Nagle był już na niej,
pokazała mu jak i wzięła jego ptaka.
Drugi chłopak po prostu|siedział i patrzył.
Słyszałam, jak Katarina|szepcze i śmieje się.
Chłopak miał twarz|zwróconą w moją stronę.
Była taka czerwona i nabrzmiała.
Odwróciłam się i powiedziałam nagle:|"Nie masz zamiaru przyjść też do mnie?".
A Katarina powiedziała:|"Taa, idź teraz do niej".
Więc zszedł z niej i|padł gwałtownie na mnie.
Wziął jedną z moich|piersi. Boże, ale bolało!
Od razu skończyłam,|możesz sobie wyobrazić?
Miałam mu właśnie powiedzieć, żeby|uważał, żebym nie zaszła w ciążę,
gdy skończył. Poczułam...
Poczułam po raz pierwszy w życiu,|jak to zostało we mnie wlane.
Przytrzymał mnie i wygiął do tyłu.
Dochodziłam jeszcze parę razy.
Katarina leżała z boku,|patrzyła i trzymała go z tyłu.
Kiedy skończył, ona|dokończyła u siebie ręką.
W końcu krzyknęła przeraźliwie.
A potem cała nasza|trójka zaczęła się śmiać.
Zawołaliśmy tego chłopaka,|który siedział z boku.
Nazywał się Peter.
Podszedł cały oszołomiony|i błyszczący w słońcu.
Katarina zdjęła mu spodnie.
i zaczęła się z nim bawić,
wzięła jego ptaka do ust.
Pochylił się i zaczął całować jej plecy.
Wstała i wzięła|w dłonie jego głowę,
a potem dała mu swoje piersi.
Drugi chłopak tak się podniecił,
że znowu zaczęliśmy.
Było tak dobrze,|jak za pierwszym razem.
Później kąpaliśmy się|i rozeszliśmy.
Kiedy wróciłam do domu,|Karl-Henrik już tam był.
Zjedliśmy razem kolację i piliśmy|czerwone wino, które przywiózł.
Potem położyliśmy się razem.
Nigdy nie było tak dobrze jak|wtedy, nigdy wcześniej ani później.
Możesz to zrozumieć?
Oczywiście zaszłam w ciążę.
Karl-Henrik, który studiował medycynę, wziął|mnie do swojego kolegi i tam miałam aborcję.
Oboje byliśmy z tego zadowoleni.|Nie chcieliśmy dzieci.
Przynajmniej nie wtedy.
To nie miało żadnego sensu.
My do siebie nie pasowaliśmy.
Człowiek ma wyrzuty sumienia|z błahych powodów,
rozumiesz?
A co z rzeczami,|które wcześniej zdecydowałaś robić?
Już nie są ważne?
Ale czy można być|jednocześnie dwiema osobami?
To znaczy, dwojgiem różnych ludzi?
Boże, ale ze mnie idiotka!
W każdym razie|to nie powód do rozpaczy.
Poczekaj, przyniosę chusteczkę.
Już świta.
I ciągle pada.
Bergman "Persona" 1966r
[2006-08-12 13:51:46]
krzycze i tesknie
[2006-01-19 11:33:16]
poranna kawka
[2006-01-16 21:32:53]
mam dziwne przyzwyczajenia: lubie patrzec w Twoje oczy kiedy pada. m
[2006-01-16 11:06:43]
ku ogólnej wesołości.
[2006-01-14 09:38:40]
zaszumiały drzewa szesnaście i pół
[2006-01-14 09:38:06]
zaszumiały drzewa
[2006-01-14 09:33:51]
...