FotoSimon - Sikora Czubatka (2024-03-28 23:09:42)
FotoSimon - Sikora Bogatka (2024-03-28 23:07:51)
Photomaniac1982 - Dzięcioł (2024-03-28 23:02:14)
Photomaniac1982 - Rudzik (2024-03-28 23:01:23)

Numer 21 - Newslettera Plfoto.com

Witamy w 21. numerze Newslettera Plfoto.com



Podróży z Plfoto.com ciąg dalszy. Tym razem głównym daniem Newslettera jest rozmowa z Maciejem Dakowiczem. Dodatkowo, kolejna niespodzianka dla subskrybentów Newslettera Plfoto.com - konkurs wydawnictwa Helion, w którym do wygrania jest zestaw książek o fotografii. Zapraszamy do lektury :-)


"Piwo, dragi, pieprz i wanilia"



"Jadąc teraz do Polski, czuję się niekiedy jak turysta. Gubię się we własnym mieście, jest tyle nowych ulic, budynków i centrów handlowych. Wszystko to jest dla mnie bardzo ciekawe i nieraz nawet egzotyczne".

Rozmowa z Maćkiem Dakowiczem o tym, gdzie warto wpychać nos i obiektyw.

Na wstępie chciałam Ci pogratulować obrony pracy doktorskiej oraz Grand Prix w konkursie Viva! Photo Awards 2009, które to wydarzenia zbiegły się dla Ciebie w czasie. Mogę się domyślać, że nagroda jest tylko słodkim dodatkiem do upragnionego stopnia naukowego.

Dziękuję bardzo. Ostatnich parę tygodni było rzeczywiście bardzo intensywne, ledwo wyrobiłem się ze wszystkim i to właściwie cud, że udało się obronić ten doktorat. Na szczęście teraz jest spokojniej i mogę w końcu skupić się na fotografii.

Na swoich zdjęciach przedstawiasz różne kultury, dokumentujesz swoje wyprawy do egzotycznych krajów oraz nocne życie Walijczyków. Powiedz, jak zaczęło się Twoje podróżowanie?

Wszystko zaczęło się w 2000 roku, kiedy skończyłem studia na Politechnice w Białymstoku i dostałem ofertę pracy na uczelni w Hong Kongu. Wyjechałem z kraju w październiku 2000 i od tego czasu błąkam się po świecie, najpierw bazując w Hong Kongu, a od końca 2004 roku w Cardiff. Przez cały ten czas, aż do końca 2008 roku pracowałem na uczelni jako asystent profesora. Dzięki wyrozumiałości tegoż profesora miałem możliwość spędzić w podróży kilka miesięcy każdego roku, wykorzystując "na maksa" przysługujące mi dni urlopowe i biorąc dodatkowo bezpłatne urlopy. Od początku 2009 roku już nie pracuję na uczelni, mam więc niby więcej czasu na podróżowanie i fotografowanie. Niestety, brak stałego dochodu sprawia, że nie stać mnie na tak częste podróże, jak wcześniej.



Fotografujesz, od kiedy kupiłeś aparat w Hong Kongu. Co Cię tak naprawdę pchnęło do jego zakupu? Kupiłeś go z myślą o wyprawach, czy zajęcie fotografa interesowało Cię wcześniej?

Aparat kupiłem po to, żeby pokazać znajomym jak wygląda Hong Kong. Zacząłem prowadzić w Internecie stronę o Hong Kongu i potrzebowałem do niej zdjęć. O fotografii nie miałem żadnego pojęcia, w ogóle nie umiałem obsługiwać aparatu i dziwiłem się, czemu zdjęcia w nocy wychodzą takie ciemne albo rozmazane. Potem odkryłem stronę internetową TrekEarth, na której ludzie umieszczali swoje zdjęcia z podróży i komentowali je sobie nawzajem. Dzięki tej stronie podróżowanie i robienie zdjęć zupełnie mnie "wkręciło". Zacząłem kupować coraz lepsze aparaty i jeździć na fotograficzne wyprawy po Azji. Na TrekEarth dowiedziałem się o agencji Magnum i regularnie przeglądałem ich archiwa, poznając coraz to innych fotografów i ich prace. Tak rozpoczęła się moja przygoda z poważną fotografią i trwa do dzisiaj. Od kilku lat fotografia pochłania praktycznie cały mój czas, energię i fundusze.

Jakie są reakcje ludzi z krajów takich jak Indie, Pakistan, Wietnam, czy Kambodża na Twój aparat? Z jednej strony, zazwyczaj są to ludzie biedni, z drugiej, na pewno niejeden turysta chciał im zrobić zdjęcie. Często Ci odmawiają? Czy zdarza się, że spotykasz się z agresywnym przyjęciem lub próbą wyzysku?

W Azji dużo łatwiej robi się zdjęcia niż w Europie. Ludzie zazwyczaj nie boją się aparatu, a w niektórych krajach wręcz proponują sami, żeby im zrobić zdjęcie. Kiedy podróżuję, jestem po prostu takim kolejnym turystą z aparatem, a bycie turystą ma swoje przywileje. Można być ciekawskim, wsadzać nos i aparat w rożne dziwne miejsca i fotografować nie tylko budynki lub ulice, ale także ludzi. Zazwyczaj nie pytam o pozwolenie na zdjęcia, chyba że chcę kogoś sportretować lub fotografować dłużej w jednym miejscu. Preferuję zdjęcia naturalne i uwielbiam street photography. Prawie nigdy nie spotkałem się z agresją wobec mnie fotografującego. Sam staram się być przyjazny dla ludzi i zazwyczaj wiem, kiedy mogę robić zdjęcia tak, żeby kogoś nie urazić, czy nie sprowadzić na siebie jakichś kłopotów. Jedynie w Maroku miałem kilka nieprzyjemnych sytuacji na ulicy, ale Maroko znane jest z tego, że ludzie bardzo nie lubią być fotografowani. Wykonywanie tam zdjęć to nie lada wyzwanie. Podobnie było w miastach Tanzanii, gdzie wielu ludzi bardzo nerwowo reagowało widząc mnie z aparatem. Jednak w Azji, zazwyczaj nie napotykam problemów i dlatego tak lubię tam jeździć.



Brytyjczycy znani są z tego, że imprezują "na całego", często przesadzają z alkoholem, a pijani są skorzy do zaczepek i bójek. Obserwujesz ich nocne życie od wewnątrz, jako mieszkaniec Walii, ich sąsiad, "swój człowiek". Czy zdjęcia z pubów w Cardiff wykonywałeś w "konspiracji", jako podglądacz? Czy raczej nie kryłeś się ze swoimi zamiarami? Bawiłeś się razem z nimi, czy zachowywałeś dystans?

Nigdy nie wiem jak fotografowana przeze mnie osoba zareaguje. Zazwyczaj staram się, by nie zostać zauważonym, szybko zrobić zdjęcie i pójść w swoją stronę. Kiedy widzę, że nie będzie kłopotów, to fotografuję otwarcie, nieraz rozmawiając z ludźmi. Czasami też, gdy sytuacja jest naprawdę kosmiczna, to szykuję się na najgorsze, robię zdjęcia otwarcie i znikam jak najszybciej. Do tej pory nie miałem żadnych poważnych problemów dokumentując życie nocne na ulicy (odpukać). Jeżeli ktoś coś ma przeciwko mnie z aparatem, to próbuję nie wdawać się w żadne dyskusje i idę (czasami dosyć szybko) w swoją stronę. Unikam zaczepek i staram się nie słyszeć, co o mnie mówią dookoła. Raczej zachowuję dystans - jestem tam po to, by robić zdjęcia, a nie bratać się z każdym. Pewnie przez ten mój dystans nigdy nie wszedłem głębiej w ten temat i większość moich prac, to bardziej fotografia uliczna, niż dokumentalna.

Jedno z Twoich zdjęć z Bangladeszu przedstawia prostytutkę z klientem, uchwyconych w oczywistej sytuacji. W jaki sposób stałeś się świadkiem ich, bądź co bądź, intymnego spotkania?

Z tym zdjęciem związana jest taka dziwna historia. Robiłem reportaż o środowisku transseksualistów (hijra) w Bangladeszu, taki własny projekt. Miałem kontakt z jedną organizacją, która z nimi współpracowała i zatrudniała ich, dzięki czemu mieli oni do mnie pewne zaufanie. Powstały wtedy różne zdjęcia - jak jedzą, chodzą po mieście, jak spotykają się, czy tańczą. Niestety, nie miałem nic o tym, jak zdobywają pieniądze na życie, a prostytucja, obok występów na weselach i zbierania datków po sklepach, to jedno z ich głównych źródeł dochodu. Po wielu rozmowach jedna z nich powiedziała, że mi pokaże, w jaki sposób zarabia. Kazała mi przyjść wieczorem do swojego domu, gdzie miała być z klientem. Poszedłem i klient był tam rzeczywiście, ale oboje krępowali się przed obiektywem. Coś próbowali zaczynać, ale jakoś im nie szło i na tym się skończyło. Gdybym miał więcej czasu i lepiej ich poznał, zdjęcia byłyby zdecydowanie ciekawsze.

Twoje zdjęcia nocnego Cardiff są niezwykle estetyczne, chociaż to, co na nich przedstawiasz jest mocne i bardzo dosłowne. To samo tyczy się pozostałych fotografii. Czy istnieje dla Ciebie jakaś granica między tym, co wypada, a czego nie wypada uwieczniać lub pokazywać publicznie?

Sam nie wiem. Zazwyczaj najpierw fotografuję, a potem dopiero zastanawiam się, czy to nadaje się do pokazania publicznie. Jestem jednak osobą z pewnymi granicami, nie fotografuję wszystkiego co widzę. W nocy, w Cardiff na ulicy dzieją się nieraz bardzo dziwne rzeczy. Często bardzo kompromitujące dla ludzi. Jeżeli wiem, że moje zdjęcie może komuś naprawdę zaszkodzić, to go nie robię, a jeżeli już jakimś cudem je zrobiłem, to potem nie pokazuję.



Czym jest HOPE Foundation i jak doszło do Twojej współpracy z nią?

HOPE to taka organizacja pozarządowa z Irlandii, zajmująca się dziećmi ulicy w Kalkucie. Prowadzą kilka domów dziecka, zapewniają dzieciakom szkołę, wyżywienie, dom. Reportaż o tej organizacji robiłem dla magazynu "NEED" z USA. Jechałem do Indii i zapytałem ich, czy nie mają jakiegoś pomysłu na reportaż z Kalkuty. Po kilku dniach odpisali mi, że jest historia do zrobienia i podali kontakt do ludzi z HOPE. Po przylocie do Indii zadzwoniłem pod podany mi numer i spędziłem około dwóch tygodni obserwując, co się dzieje w Kalkucie, jak żyją bezdomni ludzie i jak HOPE pomaga dzieciakom.

Czy po tylu podróżach i latach spędzonych w Cardiff zmieniło się Twoje postrzegania Polski? Czy jest to kraj ciekawy do fotografowania? Czy można wykrzesać z nas równie barwny reportaż, jak te z krajów azjatyckich?

Trudno mi powiedzieć. Wyjechałem z Polski dokładnie 9 lat temu i od tego czasu wiele się zmieniło w kraju, zazwyczaj na lepsze. Jadąc teraz do Polski czuję się niekiedy jak turysta. Gubię się we własnym mieście, jest tyle nowych ulic, budynków i centrów handlowych. Wszystko to jest dla mnie bardzo ciekawe i nieraz nawet egzotyczne. W Polsce jest bardzo kolorowo, a nie tak szaro, jak kiedyś było. Niestety, coraz mniej ludzi jest na ulicach, wszyscy są w centrach handlowych. Chciałbym kiedyś spędzić więcej czasu w Polsce i zrobić jakiś reportaż. Jestem pewien, że jakiś temat szybko by się znalazł.

Jaką teraz planujesz podróż? Czy może odstawiasz podróżowanie na jakiś czas?

Pierwsza podróż będzie na święta do Polski, chcę spędzić trochę czasu z rodzicami. Myślę, że pod koniec stycznia lub w lutym ruszę gdzieś na poważniejszą wyprawę fotograficzną. A gdzie, to zobaczycie na Plfoto.com w marcu.

Dziękuję za rozmowę i życzę Ci szerokich dróg.


Rozmawiała: Małgorzata Niedziółka


Uwaga! konkurs!



Redakcja Plfoto.com wraz z wydawnictwem Helion zaprasza do udziału w konkursie, w którym można wygrać zestaw pięciu książek o fotografii. Wystarczy tylko wymienić tytuły 10 książek autorstwa Scotta Kelby'ego.


Odpowiedzi wysyłajcie na adres admin@plfoto.com



Na okładce "Rolling Stone" z roku 1989 Madonna biega po plaży, wystylizowana na Marylin Monroe, w rękach trzyma aparat, który kieruje w stronę fotografa robiącego jej zdjęcie. Gwiazda jest bohaterką okładki, ale też robi zdjęcie patrzącemu - w domyśle: każdemu czytelnikowi "Rolling Stone" spoglądającemu na tę okładkę. Zarówno Madonna, jak i fotograf i odbiorcy, wszyscy jednoczą się wokół okładki. Czytaj dalej...



Hartwig nieznany Hartwig nieznany

Miejsce: Stara Galeria ZPAF, Pl. Zamkowy 8, Warszawa
Termin:  7 do 27 listopada 2009

Zobacz więcej...

error : %/?/art error : %/?/art

Termin: 7 listopada 2009 (sobota)
Miejsce: Warszawa, 1500m2 do wynajęcia, ul. Solec 18

Zobacz więcej...




Zapraszamy do dzielenia się swoimi opiniami na temat Newslettera. Jeżeli macie pomysły, którymi chcielibyście się podzielić z innymi, piszcie na adres admin@plfoto.com.

«powrót

Nowa wersja PLFOTO