Witamy w 65. numerze Newslettera Plfoto.com
Dla niektórych wakacje, dla innych po prostu letnie miesiące. Choć tak po prawdzie to pogoda bardziej jesienna. Możecie jednak poprawić sobie nastroje biorąc udział w naszych konkursach fotograficznych. Szczegóły poniżej.
Oczywiście zapraszamy też do lektury tekstów :-)
Fotograf "kociaków"
KRAKÓW ...bo kiedy "Przekrój" był z Krakowa po Rynku chadzali sami słynni ludzie, a świat miał uśmiech pięknych dziewcząt z okładki. Wtedy też wyobraźnią czytelników kierował Wojciech Plewiński, którego retrospektywny zbiór prac pt. "Szkice z kultury/ Szkice z natury" można oglądać od 22 czerwca w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie.
"Daty przedstawionych zdjęć nie mają żadnego znaczenia i proszę nie doszukiwać się jakiegoś chronologicznego porządku... Zasadą wyboru zdjęć była ich uroda, wartość czy ważność przedstawionych osób i zdarzeń" – tak o zdjęciach z albumu "Szkice z kultury", który stał się inspiracją do wystawy przygotowanej przez Muzeum Narodowe w Krakowie, mówi sam artysta. Na rozpoczynającą się 22 czerwca w Gmachu Głównym retrospektywę 50 lat pracy twórczej Wojciecha Plewińskiego złoży się blisko 300 prac: portrety ludzi znanych i nieznanych, reportaż, akty (w tym cykl "Przenikania" ze słynnej wystawy "Fotografia subiektywna"), cykl "Zauważone", fotografia teatralna oraz okładki "Przekroju".
Większość prezentowanych na wystawie zdjęć powstała w trzech dekadach po Październiku 1956, choć jest też kilka fotografii z lat 90. XX wieku. Cezura istotna: właśnie w połowie lat 50. Wojciech Plewiński, rocznik 1928, urodzony w Warszawie, od 1948 roku mieszkający w Krakowie, absolwent architektury, postanowił, że zostanie profesjonalnym fotografem.
"Decydujący moment to było to, jak zrobiłem pierwsze filmy z wakacji, które powstały na spływie kajakowym. Wtedy bardzo modne były spływy, na które wszyscy jeździli, włącznie z przyszłym papieżem. Pływaliśmy z Jerzym Turowiczem i z Janem Józefem Szczepańskim, i tam zrobiłem te zdjęcia. Pożyczyłem leicę z elmarem od znajomego, strasznie dumny byłem, ale ledwo potrafiłem włożyć film. I zrobiłem dwa filmy, i z tych dwóch filmów wybrałem kilka zdjęć, posłałem na fotograficzny konkurs PTTK-owski i wygrałem tam wszystkie nagrody. Jakąś menażkę i plecak. Więc to mnie tak podniosło na duchu, zobaczyłem, że to ma sens. Wcześniej jeździłem na te spływy i kolega robił zdjęcia. Nie mając aparatu, tylko patrzyłem, a potem pomagałem mu w nocy w łazience, gdzie wywoływaliśmy takie małe odbiteczki. I jak ja to widziałem, to sobie myślałem 'Boże, jakie te zdjęcia beznadziejne! Dlaczego on to tak zrobił?' To wtedy powstawał w pamięci obraz tego, cośmy wspólnie przeżyli i konfrontacja z efektem na fotografii. I dlatego ja na następny spływ popłynąłem z leicą i chciałem się sprawdzić w stosunku do tego nowego i nieznanego zagadnienia, wyzwania. I to się udało. I to był ten zapłon w moim życiu, i to się tak potoczyło."
Jesienią 1956 roku za pośrednictwem Barbary Hoff z redakcji "Przekroju", później sławnej projektantki mody, Plewiński trafił do krakowskiego tygodnika i związał się z nim na czterdzieści lat. Samych tylko sławnych okładek z "kociakami", czyli pięknymi dziewczętami, zrobił około pięciuset. Kilka lat później zajął się fotografią teatralną. Najdłużej pracował w Starym Teatrze, ale propozycje sypały się zewsząd. W ciągu kilkudziesięciu lat Plewiński obfotografował około 700 spektakli. Robił też portrety muzyków, pisarzy, malarzy oraz zdjęcia reportażowe.
Album "Szkice z kultury" otwiera fotoreportaż z imprezy, która w 1959 roku odbyła się w schronisku na Kalatówkach. Jazz Camping, spotkanie śmietanki polskich muzyków jazzowych i fanów jazzu. Narty, jam sessions i szalone zabawy, w tym Pyjamas Party wedle pomysłu Romana Polańskiego: Polański i Andrzej Wojciechowski tańczą na stole, oczywiście w piżamach... Podobny nastrój mają fotografie z Piwnicy pod Baranami. I jeszcze dokumentacja happeningu, który przeszedł do historii: Tadeusza Kantora "Linia podziału", grudzień 1965.
Trzon albumu i wystawy tworzą jednak portrety i teatr. Portrety tak sławne jak Zofii i Krzysztofa Komedów na łóżku w zakopiańskim pensjonacie czy mniej znane jak Mrożka z firanką wokół głowy. Galeria nazwisk, bez których nie byłoby naszej powojennej kultury. No i teatr, któremu powinno się poświęcić osobny tekst. Największe spektakle Konrada Swinarskiego, Jerzego Jarockiego, Andrzeja Wajdy, Jerzego Grzegorzewskiego. Pierwsze inscenizacje Krystiana Lupy. Teatr w Zakopanem, któremu Plewiński od początku towarzyszył. Perwersyjna para: Krzysztof Globisz i Anna Dymna w "Gyubalu Wahazarze". Niezapomniana Ewa Lassek – to po prostu trzeba zobaczyć. Jedni oglądać będą tę wystawę z nostalgią, dla innych stanie się odkryciem nieznanego, piękniejszego, choć podszytego melancholią świata.
Wojciech Plewiński "Szkice z kultury/ Szkice z natury"
Muzeum Narodowe
al. 3 Maja 1, Kraków
Wystawa czynna od 22 czerwca do 28 sierpnia
-----------------------------------------------------------------------------------
Uczniowska fotografia
WARSZAWA Od 27 czerwca Stara Galeria ZPAF zaprasza jak co roku na wystawę uczestników pierwszego i drugiego roku Studium Fotografii ZPAF. Młodzi pasjonaci fotografii podzielą się swoimi dotychczasowymi osiągnięciami i pozwolą zaobserwować postępy jakie dokonali pod okiem swoich mistrzów ze ZPAF.
Studium Fotografii ZPAF zaprasza do Starej Galerii ZPAF na wystawę prac uczestników pierwszego i drugiego roku Studium. Fotografie wykonane w ramach zajęć i zadań na pierwszym roku, na którym ważnym elementem jest czarno-biała fotografia analogowa, to powiększenia wykonane przez uczestników własnoręcznie w ciemni. Drugi rok Studium charakteryzuje szeroka gama pracowni autorskich prowadzonych przez wybitnych pedagogów i twórców. Realizacje, które powstały w pracowniach autorskich cechuje różnorodność środków formalnych i technologicznych, a także szeroka gama stylistyk i wrażliwości wizualnej autorów prac.
Wystawa jest dla większości autorów, pierwszym publicznym pokazem ich fotografii, zetknięciem z reakcjami i ocenami bezstronnego widza. Tegoroczna prezentacja jest jubileuszową, bo 10. doroczną wystawą uczestników Studium, co świadczy nie tylko o ciągłości wysokiego standardu nauczania, ale także o umiejętności łączenia tradycyjnych walorów fotografii z ich współczesnym kontekstem.
Doroczna Wystawa Studium Fotografii ZPAF
Stara Galeria ZPAF
Plac Zamkowy 8, Warszawa
Wystawa czynna od 27 czerwca do 28 lipca
Zdjęcia:
Fot. Cezary Kaaroud
Fot. Dariusz Barczyński
Fot. Ewa Pijanowska
Fot. Katarzyna Bąkowska
Fot. Ida Strzelczyk
Ludzie z gór
OSTROWIEC ŚWIĘTOKRZYSKI Afganistan, choć wciąż niebezpieczny, jest chętnie odwiedzany przez backpackerów starających się uchwycić przy pomocy zdjęć urok tego kraju i fascynującą kulturę zamieszkujących go ludzi. Jednym z takich backpackerów jest Bartek Tofla, którego fotografie można oglądać w Galerii Fotografii Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Oddajmy głos samemu autorowi wystawy "Inny Afganistan": - Nie pamiętam już, kiedy i jak po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu Korytarza Wachańskiego. Wydaje mi się jednak, że wszystkiemu winna była mapa oraz przeczytane gdzieś opowieści. Szczególnie mocno podziałała na mnie geografia rejonu - wąska na kilka kilometrów dolina wciśnięta między wznoszące się na wysokość 7500 metrów szczyty. W Internecie co prawda mogłem zobaczyć sporo zdjęć z Korytarza, ale nie zdołały one zaspokoić mojej ciekawości. Magiczne przyciągnie, które wytworzyło się podczas wielokrotnej kontemplacji poziomic nie zanikło. Musiałem pojechać do Wachanu i zobaczyć ten kawałek świata na własne oczy.
Po raz pierwszy odwiedziłem Korytarz Wachański, a wraz z nim także Afganistan, w 2009 roku. Była to samotna wędrówka, która doprowadziła mnie, aż do doliny Tegermansu - najbardziej na wschód wysuniętego fragmentu kraju, rubieży, gdzie dotyka on Państwa Środka. Udałem się tam by zobaczyć wnętrze gór Małego Pamiru (Koh-e Ak Su), powróciłem jednak z opowieścią o zamieszkujących te odludzia kirgiskich nomadach i żyjących w ich sąsiedztwie Wachach.
Po raz drugi znalazłem się Korytarzu Wachańskim w 2010 roku. Tym razem towarzyszyło mi 13 osób wchodzących w skład wyprawy alpinistycznej, której byłem pomysłodawcą i kierownikiem. Projekt zakończył się sukcesem i wszyscy uczestnicy po zdobyciu kilku dziewiczych szczytów powrócili cali i zdrowi do Polski. Ja natomiast pozostałem w Korytarzu Wachańskim jeszcze na miesiąc - chciałem spędzić więcej czasu wśród lokalnych mieszkańców i odwiedzić miejsca, do których nie udało mi się dotrzeć w zeszłym roku.
Kim byli ludzie, którzy wzbudzili moje zainteresowanie? Skąd wzięli się w Afganistanie? Z afgańskimi Kirgizami sprawa jest dosyć prosta, lecz nim opowiem ich historię, wpierw kilka zdań chciałbym poświęcić Korytarzowi Wachańskiemu. Przez wieki były to bowiem ziemie niczyje, autonomiczne bądź też zmieniające zwierzchność jak rękawiczki - raz nad rejonem panowali niezależni władcy, raz Chińczycy, raz baktryjscy Grecy, to znów Persowie, a nawet Tybetańczycy. Przez stulecia na wschodnie rubieże Wachanu zapuszczali się jedynie wędrujący Jedwabnymi Szlakami kupcy oraz czyhający na nich bandyci. Trwałe granice i przynależność państwowa zawitały do rejonu pod koniec XIX wieku w związku z tzw. "Wielką grą". Była to wielopoziomowa rywalizacja rosyjsko-brytyjska o panowanie nad Azją Centralną. O ile poddani królowej Wiktorii starali się przede wszystkim utrzymywać status quo i maksymalnie spowolnić postępy Rosjan, o tyle wysłannikom cara chodziło w ostateczności o rozciągnięcie jego panowania nie tylko na środowazjatyckie pustkowia, lecz także na Indie. Gdy pod koniec XIX wieku sytuacja stała się naprawdę napięta, a terytoria obu imperiów niemal zetknęły się, postanowiono iż Afganistan stanie się buforem oddzielającym oba dominia. By granice Rosji i Wielkiej Brytanii nie stykały się w żadnym punkcie część spornych ziem oddano afgańskiemu królowi, a Korytarz Wachański uzyskał obecny kształt.
Kirgizi przybyli na jego wschodnie, niezamieszkałe wówczas rubieże (płaskowyże Dużego i Małego Pamiru) w latach 20-tych XX wieku. Uciekali przed brutalnymi represjami towarzyszącymi tłumieniu przez Sowietów powstania basmaczich w radzieckiej Azji Centralnej. Koleje ich losów toczyły się różnie, aż do 1978 roku, kiedy władzę w Afganistanie przejęli komuniści. Wówczas znakomita większość Kirgizów z Małego Pamiru wraz z chanem Rahman Kulem postanowiła uciec ponownie - tym razem do Pakistanu. Warunki, które tam zastali były dalekie od idealnych, wobec czego w 1982 zostali relokowani do Turcji, w okolice jeziora Van. Tam, w wiosce Ulupamir duża część z nich mieszka do dziś. W Afganistanie pozostaje około 1500 kirgiskich nomadów. Zajmują się głównie pasterstwem.
Trudniej powiedzieć coś pewnego o historii Wachów. Nie wiadomo kiedy na dobrą sprawę przybyli na zamieszkiwane obecnie tereny. Nie wiadomo także czy wzięli swoją nazwę od Korytarza Wachańskiego, czy też użyczyli jej rejonowi. W czasach, gdy Marco Polo zmierzał do Chin podążając wzdłuż Korytarza Wachańskiego miejsce to było już zamieszkałe, nie wiemy jednak czy ówcześni mieszkańcy byli Wachami. Prawdopodobnie tak. Sami Wachowie również nie znają swoich korzeni. Obecnie żyje ich w Korytarzu około 12000. Zdecydowana większość to rolnicy, lecz część zajmuje się także wypasem zwierząt.
Najbardziej zwracającą uwagę cechą Wachów nie jest ich niejasna historia, lecz przynależność religijna. To muzułmanie podążający szyicką ścieżką ismailizmu (nizaryci). Ich przywódca duchowy (imam), którym obecnie jest książę Karim al-Hussajni to znana persona francuskiej socjety i odnoszący sukcesy biznesmen. Nie ma wiele wspólnego ze stereotypowym obrazem Starca z Gór – najbardziej znanego przywódcy asasynów-nizarytów. Aga Chan IV na każdym kroku podkreśla równość wszystkich religii i potrzebę dostosowywania się do zmieniających się realiów życia. Powołana przez niego organizacja Aga Khan Foundation wspiera rozwój społeczności ismailickich na całym świecie - od budowania dróg i mostów po stypendia na zachodnich uczelniach. Ismailici są uważani za najbardziej liberalny, prozachodni i postępowy odłam islamu, o czym dobitnie miałem okazję przekonać się samemu. Jeden z nich powiedział mi: ramadan polegający na powstrzymywaniu się od jedzenia przez miesiąc nie ma dla nas sensu, my pościmy przez całe życie, ale w inny sposób - starając się nie czynić zła. W Korytarzu Wachańskim nie ma wojny. Rejon co roku odwiedza kilkudziesięciu turystów i alpinistów.
"Inny Afganistan" Bartka Tofla
Galeria Fotografii Miejskiego Centrum Kultury
Al. 3 Maja 6, Ostrowiec Świętokrzyski
Wystawa czynna do 20 lipca
Ruszył konkurs fotograficzny "Między zdjęciem a filmem"
Wszyscy fani fotografii, w szczególności miłośnicy zdjęć seryjnych, mogą nadsyłać swoje prace na nietypowy konkurs "Między zdjęciem a filmem". Jego celem jest wyłonienie najciekawszych zdjęć seryjnych, a zwycięzcy otrzymają pieniądze na profesjonalny sprzęt fotograficzny, a także możliwość udziału w warsztatach ze znanym fotografem Robertem Wolańskim.
"Fotografie można zamieszczać na stronie konkursowej seryjnezdjecia.pl do 10 sierpnia 2011 roku. Warunkiem udziału w konkursie jest nadesłanie serii od 3 do 5 zdjęć przedstawiających ruch w jednej z czterech kategorii:
- "Emocje" - portret,
- "Zmiany" – społeczeństwo,
- "Wzloty i upadki" – sport,
- "Smaki życia" – natura.
Po zakończeniu pierwszego etapu - 11 sierpnia, jury oceni wszystkie nadesłane fotografie. W drugim etapie, od 18 do 31 sierpnia, internauci będą mogli oddawać swoje głosy na stronie seryjnezdjecia.pl. Wyniki głosowania zostaną ogłoszone na gali kończącej konkurs we wrześniu.
Do wygrania są 4 vouchery o wartości 4 tyś. zł oraz 8 voucherów po 500 zł. Laureaci będą mogli zrealizować nagrody w sieci sklepów fotograficznych Fotojoker. Wszystkie wyróżnione w konkursie prace będą przedstawione szerokiej publiczności na wystawie w galerii Związku Polskich Artystów Fotografików na warszawskim Starym Mieście od 20 września do 15 października 2011 roku. Zwycięzcy oraz nagrodzeni będą również zaproszeni do wzięcia udziału w warsztatach fotograficznych, które poprowadzi fotograf Robert Wolański. Jednocześnie obok nagród przyznanych przez jury, zostanie również przyznana nagroda internautów.
- W naszym konkursie chodzi o ciekawe pokazanie ruchu, ulotnej chwili i piękna zmiany za pomocą serii fotografii. W przypadku zdjęć seryjnych bardzo ważna jest dobrze dobrana karta pamięci. W dużej mierze od jej parametrów zależy szybkość, z jaką aparat zarejestruje ujęcie, scenę. Chcemy zachęcać wszystkich fanów fotografii do robienia tego typu zdjęć – to wymagający temat – ale efekty częstokroć przerastają nasze oczekiwania – powiedział Rafał Malinowski, członek Jury i Regionalny Dyrektor Sprzedaży SanDisk na Europę Wschodnią.
- Konkurs jest okazją do sprawdzenia swoich możliwości. Zdjęcia seryjne to bardzo ciekawa dziedzina fotografii. Wymaga od fotografującego wizji, umiejętności i jak zwykle, odrobiny szczęścia. Z najlepszymi spotkamy się na warsztatach, na których postaram się podzielić moimi doświadczeniami – dodał Robert Wolański, fotograf.
Jury w składzie Robert Wolański - fotograf, Jolanta Rycerska - Prezes Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu Warszawskiego oraz Rafał Malinowski z firmy SanDisk wybiorą spośród nadesłanych zdjęć najlepsze prace. Zwycięży zostaną ogłoszeni w dniu otwarcia wernisażu 20 września. Wystawę będzie można obejrzeć na Placu Zamkowym w Warszawie w galerii Związku Polskich Artystów Fotografików do 15 października 2011 roku.
Więcej informacji o konkursie znaleźć można na stronie seryjnezdjecia.pl.
Osobliwie zaburzony
"Odkąd pamiętam zawsze miałem notesiki pełne narysowanych małych ludzików i twarzy. Czasami po kilkadziesiąt na jednej stronie. Czasem myślę, że to jest jakieś osobliwe zaburzenie."
Rozmowa z Pawłem Śmiałkiem o jeździe metrem i o urokach niedzielnych poranków.
Od jak dawna Pan fotografuje i od jakich zdjęć Pan zaczynał?
Jakieś siedem lat temu kolega oddał mi swój aparat. Już na tamte czasy był archaiczny. Jest to jeden z pierwszych aparatów cyfrowych produkowanych seryjnie. Posiada jeden przycisk. Można nim zrobić 8 zdjęć 360x360 pikseli i nie ma podglądu. Tak zacząłem pstrykać pierwsze zdjęcia znajomych. Potem robiłem zdjęcia otworkowe za pomocą rozmaitych puszek. Bardziej dla zabawy chyba, niż konkretnego celu. Po dłuższym czasie uzbierałem na Moskwę i zacząłem portretować głównie swoją dziewczynę i znajomych. Nigdy jednak nie robiłem dużo zdjęć. Kilka rolek rocznie. Kiedy poznałem Kasię zacząłem robić więcej.
Jak zainteresował się Pan tworzeniem portretów i scenek rodzajowych?
Fascynują mnie ludzkie twarze. Przyglądam się im w metrze, na ulicy. Bywa to trochę krępujące dla ludzi, ale najczęściej nie mogę się powstrzymać. Odkąd pamiętam zawsze miałem notesiki pełne narysowanych małych ludzików i twarzy. Czasami po kilkadziesiąt na jednej stronie. Czasem myślę, że to jest jakieś osobliwe zaburzenie.
Co jest potrzebne, żeby zrobić dobry portret?
To trudne pytanie. Przede wszystkim potrzebujemy modela otwartego na współpracę. Zdjęcie nie może być popsute przez złe światło lub kadr. Reszta już chyba nie jest prostą regułą.
Czy trzeba być dobrym psychologiem, żeby zajmować się fotografią ludzi?
Chyba nie koniecznie. Jeśli chcielibyśmy wydobyć konkretne emocje z modela to być może pewien rodzaj manipulacji byłby wskazany. Nie znam się na tym i nigdy szczególnie nie interesowałem się psychologią.
Pańskie portrety są bardzo klasyczne. Wystarczy spojrzeć na kobietę w "turbanie", a na myśl przychodzi malarstwo holenderskie. Czy w swoich fotografiach odwołuje się Pan do dzieł innych artystów (niekoniecznie malarzy lub fotografów)?
Uwielbiam stare fotografie i malarstwo holenderskie również. Na pewno ma to bardzo duży wpływ na moje zdjęcia. Jednak robiąc je nie myślę o konkretnych obrazach czy artystach. Ta "klasyczność" wynika też z faktu, że dopiero uczę się robić zdjęcia, więc robię je możliwie jak najprościej. Kobieta w turbanie, czy raczej dziewczyna w ręczniku na głowie to zdjęcie, które "przyszło do mnie samo". Pewnego niedzielnego poranka moja dziewczyna umyła głowę i w tym ręczniku usiadła na łóżku. Po prostu wyglądała pięknie, a ja miałem akurat jakąś kliszę w aparacie. Niestety nie mogę postawić w tym miejscu krzesła, bo nie zmieściłoby mi się już wtedy łóżko w pokoju, a przez okno wpada tam czasem ładne światełko.
Co sądzi Pan o publikowaniu swoich prac w serwisach internetowych?
Zawsze jest miło jeśli komuś sprawi przyjemność patrzenie przez chwile moimi oczami. Dobrze jest też usłyszeć słowa krytyki. Często widzę w portfolio innych użytkowników rozwój. Umieszczanie zdjęć i dzielenie się spostrzeżeniami jest dla amatorów motywacją i sposobem na postęp. I to jest dobre.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Gosia Niedziółka
Samsung Street Creative
Chcesz zgarnąć wspaniałe nagrody? Weź udział w konkursie. Spójrz na miasto z innej perspektywy, zrób zdjęcie i zatrzymaj niepowtarzalną chwilę!
Zobacz więcej...
Artyści mówią - Wywiady z mistrzami fotografii
O czym mówią fotografowie? O tajemnicach ich duszy i jej kontakcie ze światem zewnętrznym poprzez to niezwykłe medium, jakim jest fotografia.
Zobacz więcej...
Ekspozycja. Sekrety doskonałego naświetlania.
Autor: Alan Hess
Stron: 280
Zobacz więcej...
Czarno - biały kadr. Kreatywna fotografia..
Autor: Alan Hess
Stron: 240
Zobacz więcej...
Zapraszamy do dzielenia się swoimi opiniami na temat Newslettera. Jeżeli macie pomysły, którymi chcielibyście się podzielić z innymi, piszcie na adres admin@plfoto.com.