Witamy w 51. numerze Newslettera Plfoto.com
Nieuchronnie zbliżamy się do 10. rocznicy powstania Plfoto.com. Z tej okazji możemy już przekazać Wam pierwsze szczegóły pierwszego spotkania urodzinowego (będzie ich więcej, w różnych miastach). Zapraszamy 12 grudnia o godz. 16 do krakowskiej Pauzy (ul. Floriańska 18, poziom -1). Chętnych do pokazania swoich zdjęć w formie prezentacji komputerowej zapraszamy do wysłania e-maila na adres admin@plfoto.com. Więcej informacji niebawem.
Motywem przewodnim 51.numeru Newslettera Plfoto.com sa... latające konie. W skrócie: pegaz u Tysjusza i galop u Eadwearda Muybridgea. Zapraszamy do lektury :-)
Czarno-biały Lwów
KRAKÓW 6
listopada Międzynarodowe Centrum Kultury otworzyło wystawę zdjęć Ihora
Kruta. Artysta prezentuje w swoich pracach obrazki ze współczesnego
Lwowa, który obserwuje już nie jako mieszkaniec, ale
emigrant.
Na
wystawę "Obecność" składa się 30 czarno-białych fotografii
prezentujących różne oblicza Lwowa. Współczesny obraz miasta i jego
mieszkańców widziany jest z perspektywy artysty-emigranta. Ukraiński
twórca mieszkający na stałe w Kanadzie portretuje miejsce, w którym
spędził lata wczesnej młodości. Zapis codziennych sytuacji, ludzie i ich
historie przeplatają się z ujęciami architektury nie są to jednak
reprezentatywne wyobrażenia budynków, ale fragmenty murów, odrapane
podwórka, tablice ogłoszeniowe. Utrzymane w stylistyce "decydującego
momentu", często nie pozbawione humoru. Czarno-białe fotografie stanowią
część powstającego od 2004 roku cyklu pod nazwą "Obecność" (Presence).
Prezentowane prace nie tylko dokumentują teraźniejszość, ale ze względu
na osobę autora wprowadzają dodatkowy rys angażują pamięć i odnoszą
się do przeszłości.
Ihor
Krut urodził się w 1962 roku w Gierniku (okręg lwowski), fotograf,
operator filmowy i telewizyjny. Odebrał wykształcenie muzyczne (Kijowski
Instytut Kultury dzisiejszy Kijowski Narodowy Uniwersytet Kultury i
Sztuk Pięknych), współpracował z Operą Lwowską. W 1989 roku wyemigrował
do Kanady. Fotografią interesuje się od 14-go roku życia,
artysta-samouk, nie odbył tradycyjnych studiów fotograficznych. W
przyszłości planuje włączyć do projektu "Obecność" (Presence).
fotografie z innych części Ukrainy.
Już
ósmy rok z rzędu Polacy wraz z mieszkańcami innych krajów tworzą ponad
milionową publiczność tej wystawy. Prezentowane na niej zdjęcia są nie
tylko wizualnymi ambasadorami świata natury. Ukazują też artystyczną
perfekcję, techniczne zaawansowanie fotografii i naturalne piękno
przyrody, uchwycone przez fotografów w momencie jej wspaniałości.
"Obecność. Fotofrafie Lwowa Ihora Kruta" Międzynarodowe Centrum Kultury Rynek Główny 25, Średniowieczne Piwnice MCK, Kraków Termin: 6 listopada 9 stycznia
Human czyli ciałoSUWAŁKI
Jeszcze do 22 listopada Regionalny Ośrodek Kultury i Sztuki w Suwałkach
zaprasza na zwiedzanie świata kobiecej cielesności prezentowanej w
aktach Anny Bodnar. "Human" jest zbiorem czarno-białych fotografii
przedstawiających ludzkie ciało pozbawione fizycznych
granic.
Anna
Bodnar pisze o sobie: Odkąd pamiętam interesuje mnie sztuka wizualna,
gdyż często przekazuje więcej niż słowa. Przez całe życie szukałam
artystycznego sposobu wyrażenia siebie. To, co robię to moja pasja, to
niechęć do "plastikowego" świata. Źródłem inspiracji jest dla mnie życie
codzienne jak również literatura piękna. Do swoich prac mam bardzo
emocjonalny stosunek, ponieważ w dużej mierze wyrażają mnie. W swojej
twórczości posługuję się fotografią oraz różnymi programami do obróbki
grafiki. W pracy bardzo często wykorzystuję najtańszą, zawsze punktualną
modelkę, czyli siebie. Większość moich prac jest pewnego rodzaju
dialogiem wewnętrznym. Dialogiem ze swoim ciałem i seksualnością. W
większości zdjęć wykorzystuje swoje ciało, które jest dla mnie takim
samym materiałem jak dla malarza farby. Fotografia bardzo często jest
dla mnie materiałem wyjściowym i wykorzystuję ją do kreowania własnej
rzeczywistości.
Ciało
kobiety - niemal namacalne, erotyczne, ukazane z wnikliwą czułością i
ostrością spojrzenia. Wymykające się fizycznym i społecznym
ograniczeniom. Wychodzące z utartych ról. Niejednokrotnie storturowane,
odrzucone, w dekonstrukcji. Zawsze surowe i autentyczne.
Autoportret
- introspekcja, ciągłe poszukiwanie tożsamości i prawdy. Wysnute z
wnętrza emocje. Przestrzeń nieustannej metamorfozy. Bunt wobec śmierci -
oswajanie nieuchronnego. Opowieść
- istnienie w świecie bez-czasu, na pograniczu snu i wolnej gry
imaginacji. Efemeryczne zdarzenie zawieszone między niepokojącym "przed"
i niejasnym "po". Druga strona lustra. Te
trzy elementy budują obraz prawdziwie fascynujący, wielowymiarowy,
którego artystycznym tworzywem jest kobiece ciało, obliczem - psychika
artysty, a scenerią - nieskończona przestrzeń wyobraźni.
W
historii fotografii wielokrotnie sięgano po takie motywy oraz środki
wyrazu. W latach 20 i 30. XX wieku pojawiły się w twórczości prekursora
fotografii awangardowej, amerykańskiego dadaisty i surrealisty, Man
Raya. Na gruncie polskim wystarczy wspomnieć twórców spod znaku
"antyfotografii", szczególnie Zdzisława Beksińskiego, który w latach 50.
zajmował się problematyką aktu oraz portretu, eksplorując m.in. motyw
dyscyplinowanego, kobiecego ciała. Z podobną problematyką zmagają się
współcześnie, na różne sposoby, również tacy artyści jak: Jan Saudek,
Joel Peter Witkin, Andrzej Dudek-Dürer czy Michal Macku. W tym
kontekście prace Anny Bodnar pokazują, że "nadrealne" poszukiwania
fotografii analogowej okazały się być adekwatne także dla medium
cyfrowego. Artystkę wydają się inspirować nie tylko obrazy
fotograficzne; swobodnie czerpie z ikonograficznych zasobów malarstwa,
szczególnie symbolicznego, ekspresjonistycznego oraz surrealistycznego.
Tutaj ponownie na myśl przychodzi dekadencka, wizyjna twórczość
Zdzisława Beksińskiego. Można przywołać także orbitę bardziej
"klasycznych" już odniesień, chociażby dokonania francuskich
surrealistów: René Magrittea, Paula Delvaux oraz niekwestionowanej
ikony całego ruchu, Salvadora Dali. Surrealizm jako sposób
postrzegania rzeczywistości jest wręcz osnową prezentowanych
fotografii; w pracach Anny Bodnar pojawiają się bowiem reminiscencje
freudowskiej teorii psychoanalizy, która wciąż fascynuje kolejne
pokolenia artystów.
Wspomniana
malarskość dotyczy nie tylko motywu, przenika też sferę formalną
prezentowanych fotografii. Staranność obróbki powoduje wrażenie kontaktu
z gęstą, bogatą fakturą płótna lub rozedrganą, szkicową kreską
graficznej, warsztatowej odbitki. Poszukiwania formalne Anny Bodnar są
zresztą bardziej złożone, odwołują się do poetyki fotomontażu czy
fotograficznego kolażu.
Nie
dziwi także literacka narracyjność. Anegdota zbudowana jest jednak w
sposób subtelny, aluzyjny wysmakowane kadry budzą potrzebę
kontemplacji, pozostawiają pole dla indywidualnych odczytań. Fotografie
Anny Bodnar zapraszają do konfrontacji nie tylko z samym dziełem, ale
także z lękami, obsesjami, fascynacjami patrzącego...
Kamila Dworniczak Anna Bodnar Human - fotografia galeria PAcamera, Regionalny Ośrodek Kultury i Sztuki w Suwałkach ul. Noniewicza 71, Suwałki termin: 15 października 22 listopada
Emocjonalnie brzydcy
WROCŁAW Opowieści o więzach rodzinnych, relacjach z najbliższymi oraz o najbardziej intymnych i skrywanych uczuciach opowie grupa artystów wystawiająca swoje prace pod tytułem "Niektórzy myślą, że jesteśmy brzydcy". Czyżby naturalność i niepohamowane emocje wydobywały z ludzi całą brzydotę?
Tytuł wystawy "Niektórzy myślą, że jesteśmy brzydcy" jest wieloznaczną grą, w której istnieje kilka poziomów interpretacyjnych. Z jednej strony mówi on o samych prezentowanych fotografach, o ich wizji często estetycznie brudnej, miejscami też bardzo "nieprzyjemnej". Z drugiej strony jest to też opowieść o ludziach, którzy nie są piękni i doskonali. W fotograficznym kadrze złapani są w dziwnych pokracznych pozach - pęknięci. Poprzez swoje prace artyści ujawniają złożone emocje, często zbyt trudne i przykre, by wyrażać je w poprawnym technicznie i kompozycyjnie obrazie. Jest to także opowieść o Polakach, ludziach z bloku, kochankach i zawiedzionych miłościach, psach, kotach i tym wszystkim, co nazywamy Rodziną.
Każdy z dziewięciu fotografów zaprezentuje książkę przygotowaną specjalnie do tej wystawy. Ich różnorodność przejawia się nie tylko w tematyce poszczególnych publikacji, ale też w podejściu do kwestii związanych z tego typu formą prezentowania zdjęć. Albumy stanowią kluczową część wystawy, na którą złożą się także klasyczne wydruki i odbitki. Do współpracy przy projektowaniu albumów zaproszeni zostali: Ania Kukuła, Katarzyna Pietrzak-Zawada, Tomasz Płonka, Iwona Jarosz, Thomas Schostok, Joanna Wojtuś.
Jeden z kuratorów i jednocześnie fotograf biorący udział w wystawie, Filip Zawada, tak przekornie opowiada o projekcie: "Niektórzy twierdzą, że czasami dla wszystkich tych osób byłem czymś w rodzaju elektrycznego pastucha. Nie wydaje mi się to prawdą, bo jeżeli by porównać wszystkie osoby prezentujące swoje fotografie na wystawie do zwierząt hodowlanych, to jednak każda z nich pasie się na zupełnie innym pastwisku".
Autorzy fotografii: Uta Besz, Maciej Drobina, Agata Kalinowska, Maurycy Prodeus, Łukasz Rusznica, Krzysztof Solarewicz, Marta Wiercińska, Karolina Zajączkowska, Filip Zawada.
"Niektórzy myślą, że jesteśmy brzydcy" - wystawa zbiorowa Studio BWA ul. Ruska 46a, Wrocław wernisaż: 24 listopad godz. 19.00 termin: 24 listopada 16 grudnia
Treser gołębi
"Potrzebuję osób, które będą w stanie pójść ze mną w miejsce o największej przepustowości ludzi i bez cienia wahania, czy wstydu udać, że piją kawę z pustej filiżanki, niezależnie od tego, jak dużo będzie gapiów i ich niezbyt przychylnych komentarzy".
Romowa z Adrianem Osytkiem o tym, co oko potrafi uchwycić i gdzie latem można znaleźć pegazy.
Jak określiłbyś swoje prace? Jak byś je skategoryzował?
Wolne gołębie, czasami dzikie, czasami hodowlane. Niby każdy może lecieć w swoją stronę i czasami tak się dzieje, ale jak przychodzi co do czego, to zawsze łączą się w większe skupiska tworząc coś zorganizowanie większego, dziobiąc często marny kawałek chleba. Ale niezależnie od tego jakby dzikie i odpychające były, znajdą kogoś, kto im ten chleb będzie dosypywał. Od jak dawna wykonujesz zdjęcia i jak wyglądały Twoje fotograficzne początki?
W tym momencie wypadałoby mi podziękować pewnemu przyjacielowi, który usilnie namawiał mnie na zmianę nastawienia do wówczas i obecnie posiadanego przeze mnie aparatu. Na początku było trudno ze wszystkim, ale z udzieloną mi pomocą podpieraną niekończącą się cierpliwością poznałem podstawy i powolnym tempem żółwia zacząłem patrzeć na świat przez obiektyw. Teraz, po około 4 latach użytkowania aparatu, zdarza mi się coraz częściej wybrać w podróż autobusem, tramwajem, lub środkiem komunikacji innym niż metro, które nie oferuje przewijających się widoków za swoimi oknami. Nieważne, że muszę wcześniej wyjść z domu, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że będę dłużej jechał, liczy się widok i to, co wyłapie kątem oka.
W jaki sposób powstają Twoje zdjęcia? Czy jest to kwestia chwili, czy raczej dużo rozmyślasz nad kompozycją każdego kadru?
Zdecydowana większość moich prac powstaje na podstawie przelotnych spojrzeń, od tego zaczyna się każde zdjęcie. Specjalnie nie nazywam tego obserwacjami, które wymagają w pierwszej kolejności zaangażowania świadomości. U mnie pierwszorzędnie działa podświadomość, potem powstaje zdjęcie i na końcu dopiero analizuje je już w pełni świadomie. Jeśli po takiej próbie uzyskany obraz nadal mi się podoba, wtedy przystępuje do obróbki.
Ile czasu poświęcasz na końcową obróbkę?
Tu mogę powiedzieć, że występuje pełna możliwa rozpiętość czasowa, to znaczy, że niektóre zdjęcia wymagają tylko zmniejszenia i podostrzenia. Zdarzają się też takie, które w ostateczności, mimo wcześniejszego zatwierdzenia trafiają do kosza i takie, przy których siedzę już kilka ładnych miesięcy i nadal nie mogę ich skończyć.
Niektóre z Twoich prac przypominają ilustracje do książek, okładki płyt lub współczesne dzieła plastyczne. Czy zatem inspirujesz się literaturą, muzyką i malarstwem?
Do tej pory nie mogę skończyć zdjęcia, które - chyba jako jedyne moje zdjęcie - zostało zapoczątkowane pod wpływem pracy autora nie związanego z fotografią. Mogę dodać, że była to rzeźba o możliwie brzmiącym tytule Kroczące usta, nazwiska autora niestety nie pamiętam. A tak, to oczywiście inspirują mnie inni autorzy popełniający fotografię różnego rodzaju.
Z ilu rodzajów aparatów korzystasz?
W zależności od tego, co widzi moja wyobraźnia korzystam przynajmniej z kilku stylów, które oferują niektóre aparaty.
Co Cię najbardziej fascynuje w fotografii?
Szary, zbudowany z płyty blok, który z czasem okazuje się niezwykle interesującym obiektem fotograficznym.
Lubisz współpracować z ludźmi, czy wolisz fotografować świat przedmiotów martwych?
Może tak nie lubię współpracować, a raczej nie znajduję przyjemności we współpracy z ludźmi nie wykazującymi w żaden z możliwych sposobów zainteresowania zdjęciem, które chciałbym wykonać z nimi w roli głównej. Potrzebuję osób, które będą w stanie pójść ze mną w miejsce o największej przepustowości ludzi i bez cienia wahania, czy wstydu udać, że piją kawę z pustej filiżanki, niezależnie od tego, jak dużo będzie gapiów i ich niezbyt przychylnych komentarzy. Lubię, uwielbiam wręcz, kiedy osoba pozująca ma swoje pomysły, swoje wizje. Czasami połączenie pomysłów dwóch stron powoduje ciekawy w skutkach efekt domina.
Skąd wziął się pegaz?
Z pegazem wyszło jak zawsze, kiedy planuję coś i nie działam pod wpływem chwili. Im dłużej zwlekam z wprowadzeniem myśli w czyn, przeniesieniem wyobrażenia w formę obrazu, tym mniej rozpoznaję w końcowym efekcie wcześniejszy zamysł. Pegaz miał być bohaterem jednego zdjęcia wieś, lato, łąka, krówki na pastwisku, a pośród nich czający się pegaz. Wyszło jak widać, pegaz wkradł się do kilku zdjęć, jest też obecny w kilku następnych wyobrażeniach zobaczymy, ile z nich przetrwa i w jaki sposób ewolują.
Swoje portfolio porządkujesz w cykle. Który z tych cykli lubisz najbardziej?
Ciężko tak wybrać jeden cykl... Polska wieś jest mi szczególnie bliska, głównie ze względu na to, w jaki sposób płynie tam czas. Dla mnie to zupełnie inna czasoprzestrzeń i przede wszystkim mniejszy chaos, za którym nigdy nie przepadałem, nie tylko na zdjęciach, choć oczywiście zdarzają się jakieś drobne wyjątki.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Gosia Niedziółka
reklama
Chcesz
tanio i bezproblemowo zbudować własną stronę do prezentacji zdjęć ?
Zapomnij o czasochłonnych i drogich projektach, weź sprawy we własne
ręce! Selia.pl - własna animowana strona flash w kilka minut!
Czy koń potrafi latać?
Choć urodził się i zmarł w Anglii, niemal całe życie spędził w Stanach Zjednoczonych, gdzie jako dwudziestosześciolatek poszukujący inspiracji i ujścia swojej twórczej energii wyemigrował w 1850 roku. Nigdy specjalnie nie przywiązywał się do oryginalnej pisowni swojego nazwiska. Urodził się jako Edward James Muggeridge, w Nowym Jorku, który był jego pierwszym amerykańskim przystankiem używał nazwiska Muygridge (pojechał tam jako przedstawiciel brytyjskiego wydawnictwa), a to, pod jakim jest obecnie najbardziej znany, Eadweard Muybrige, zaczął używać w latach sześćdziesiątych kiedy ostatecznie zajął się fotografią. W Tate Britain trwa właśnie retrospektywna wystawa Eadwearda Muybridgea, fotografa, który udowodnił, że konie potrafią latać.
Fotografią Eduardo Santiago Muybridge (takiej formy używał m.in. w Gwatemali gdzie wyjechał w latach 70. żeby fotografować plantacje kawy) zainteresował się po poważnym wypadku, jakiemu uległ podróżując z San Francisco do Nowego Jorku. Obok obrażeń głowy doznał również poważnej kontuzji, co spowodowało, że postanowił na jakiś czas wrócić do w rodzinne strony. W tym czasie fotografia w Anglii gwałtownie się rozwijała. Eadweard jako osoba bardzo przedsiębiorcza postanowił wykorzystać jej potencjał i już rok później wrócił do Stanów z nowym "fachem" w ręku. Niewiadomo od kogo nauczył się fotografować, ale, jak bardzo szybko się okazało, nauczył się robić świetne zdjęcia.
(fot. Eadweard Muybridge Pi-Wi-Ack. Dolina Yosemite, 1872)
Pierwsze zdjęcia Muybrigea to przede wszystkim pejzaże, panoramy i krajobrazy (m.in. San Francisco, Kalifornia, latarnie na zachodnim wybrzeżu). Ogromną sławę, i to już na początku kariery, przyniosły mu fotografie dolin i szczytów położonych na terenie Parku Narodowego Yosemite. Będzie do nich w przyszłości wracał wielokrotnie, nawet wówczas, gdy mocno wciągnie się już w eksperymentowanie z utrwalaniem ruchu. Bardzo cenne w całym jego dorobku są również, trudne wówczas do uchwycenia zjawiska atmosferyczne oraz portrety wykonywane głównie na prywatne zlecenie. Przykłady wszystkich z nich można oglądać na londyńskiej wystawie.
(fot. Eadweard Muybridge, Szermierka, 1887)
Jednak najważniejszym fotograficznym zadaniem z jakim musiał się zmierzyć, i mierzył się przez wiele lat, były zdjęcia studium konia w galopie zlecone mu przez byłego gubernatora Kalifornii, właściciela stadniny koni wyścigowych Lelanda Stanforda. W całym zleceniu chodziło o to, żeby zbadać czy istnieje taki moment galopu konia, w którym żadne z kopyt nie dotyka ziemi. Trudność polegała na tym, żeby Muybridge porwał się na uwiecznienie czegoś, czego nie można dostrzec gołym okiem. Był rok 1872. Pierwsze eksperymenty nie przyniosły oczekiwanych efektów. Zdjęcia były rozmazane i nie dowodziły niczego. Eadweard zrobił sobie przerwę i dopiero po jakimś czasie, dokładnie w 1877 roku wrócił do realizacji zadania z nowymi pomysłami. Jednym z nich było ustawienie w równych odległościach, wzdłuż trasy ruchu konia kilku aparatów. Udało się. Zdjęcia zostały opublikowane, a różne etapy i próby tych eksperymentów zebrane zostały na prezentowanej w Tate wystawie. Oprócz galopujących koni mamy tu również inne zwierzęta w ruchu oraz sportowców.
(fot. Eadweard Muybridge, Leland Stanford, Jr na swoim kucyku Gypsy, 1879)
Wystawa "Eadweard Muybridge" zbiera, po raz pierwszy w historii, pełen zakres działalności fotograficznej artysty i bada w jaki sposób tworzył on i szlifował swoje niezwykłe obrazy. Jego zdjęcia wpłynęły na zmianę postrzegania i rozumienia świata, a inspiracje nimi znaleźć można od prac Marcela Duschampa przez niezliczone dzieła Francisca Bacona do filmowego "Martix"i opery Philipa Glassa "The Photographer".
Eadweard Muybridge Tate Britain, Millbank, London SW1P 4RG Wystawa czynna do 16 stycznia 2010.
Michalina Pieczonka
Nie tylko ParyżListopad bez przesady można nazwać miesiącem festiwali fotograficznych. Berlin, Bratysława, Luxemburg, Paryż, gdyby chcieć wymienić tylko kilka największych i najważniejszych. Niemieckie miasto Trier postanowiło dorzucić do tego kalendarza swoje trzy grosze i już 13 listopada rozpocznie się tam pierwsza edycja festiwalu FotoTageTrier 2010. Tematem przewodnim festiwalu jest "LEBEN elementar", pod którym kryje się, jak mówią organizatorzy, "chęć zbadania wielu opartych o fotografię i wideo praktyk artystycznych zajmujących się pojęciami takimi jak współczesność i egzystencja. Jako te kontrastujące z obecną modą w sztuce, mają działać jak sanktuarium, w którym świat ma szansę, aby zastanowić się nad sobą". Festiwal potrwa do 12 grudnia.
Organizatorem festiwalu jest pozarządowa organizacja Kulturverein Bild und Kunst eV Trier. FotoTageTrier pomyślane zostało jako triennale. Wszystkie wystawy odbywają się w galeriach, muzeach i innych przestrzeniach wystawienniczych, jakie ma do zaoferowania miasto. Ich koncepcja zgodna jest z obserwacją, że pewne luki w naszej pozornie banalnej codzienności od narodzin przez dorastanie do starzenia się i umierania, z przerwami na doświadczanie miłości i straty, radości i smutku, szczęścia i przerażenia, bogactwa i ubóstwa, pracy i zabawy
- są atrakcyjnymi miejscami dla refleksji filozoficznej opartej o współczesną obrazowość. Pokazywane na wystawach zdjęcia kładą szczególny nacisk na kontemplację codzienności, odkrywanie istoty świata materialnego w celu ujawnienia nowych aspektów naszej ludzkiej egzystencji. Nie maskują rzeczywistości. Starają się objąć cały zakres oczekiwań i emocji przyjmując przy tym bardziej postawę krytyczną niż analityczną.
Sergey Bratkov, Sasha, z cyklu "Dzieci", 2000
Wśród fotografów, których zdjęcia pokazywane będą podczas festiwalu znaleźć można nazwiska zarówno znanych jak i dopiero rozpoczynających karierę fotograficzną artystów. Połowę z nich stanowią kobiety. Są to m.in. Akinbode Akinbiyi (Wielka Brytania), Eliška Bartek (Czechy), Rossella Biscotti (Włochy) oraz Kevin Van Braak (Holandia), Rut Blees Luxemburg (Niemcy), Elinor Carucci (Jerozolima / USA), Thomas Florschuetz (Niemcy), Vadim Gushchin (Rosja), Pieter Hugo, Lina Kim (Brazylia), Bodo Korsig (Niemcy), Eva Lauterlein (Szwajcaria), Emma Livingston (Wielka Brytania), Thanh Long, Knut Wolfgang Maron (Niemcy), Edith Maybin (Wielka Brytania), Phillip Toledano (Wielka Brytania), Sergey Bratkov (Ukraina), Heather Dinas (Australia), Alex ten Napel (Holandia), Katrin Trautner (Niemcy).
Biogramy i przykładowe fotografie wszystkich wystawiających można znaleźć tutaj.
Kuratorem FotoTageTrier jest mieszkający i pracujący w Berlinie, historyk i krytyk sztuki Christoph Tannert. Od 2000 roku jest Dyrektorem Künstlerhaus Bethanien GmbH.
FotoTageTrier 2010 Simeonstr. 60, neben der Porta Nigra,Trier 13 listopada 12 grudnia 2010 www.fototagetrier.de
Damian Chrobak "Londyn - miasto w Anglii" Miejsce: Firlej, ul. Grabiszyńska 56, Wrocław Wystawa czynna do 15.12.2010 rokuZobacz więcej...
Kalendarz fotografa 2011 Rok wydania:2010 Wydawnictwo: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITASZobacz więcej...Modelowanie światłem Tytuł: Modelowanie światłem Autor: Allison EarnestZobacz więcej...
Oblicza ludzi
Wernisaż: 28.11.2010 Miejsce: Klub "Smok", ul.Warszawska 11/13, Otwock
Zobacz więcej...
Zapraszamy
do dzielenia się swoimi opiniami na temat Newslettera. Jeżeli macie
pomysły, którymi chcielibyście się podzielić z innymi, piszcie na adres admin@plfoto.com.
|