FotoSimon - Sikora Czubatka (2024-03-28 23:09:42)
FotoSimon - Sikora Bogatka (2024-03-28 23:07:51)
Photomaniac1982 - Dzięcioł (2024-03-28 23:02:14)
Photomaniac1982 - Rudzik (2024-03-28 23:01:23)

Numer 39 - Newslettera Plfoto.com

           Witamy w 39. numerze Newslettera Plfoto.com



Część z Was na pewno kojarzy "szare twarze" z Plfoto.com i z innych galerii internetowych. Poprosiliśmy autora tego niezwykłego projektu, Adriana Błachuta, żeby opowiedział nam o pomyśle na sportretowanie ludzi odpowiedzialnych za jedne z najbardziej charakterystycznych zdjęć w naszym serwisie.

Pamiętamy te
ż o tych, którym nie dane było zobaczyć koncertu Metalliki  w Warszawie, a na deser przedstawiamy sylwetkę Stanleya Kubricka-fotografa. Zapraszamy do lektury!




Historie nienaturalne

GDYNIA 27 czerwca będzie miał miejsce wernisaż wystawy "Historie nienaturalne" autorstwa dwojga fotografów – Aleksandry Neumann i Artura Mieczkowskiego. Oboje w swoich pracach przedstawiają odrealnioną rzeczywistość i psychodeliczne portrety. Wernisażowi towarzyszyć będą koncerty oraz projekcje wizualne.



W programie wernisażu:

- recital piosenki aktorskiej (piosenki Nick'a Cave'a zaśpiewają aktorzy Teatru Muzycznego i Teatru Miejskiego w Gdyni)

- recital zespołu Nostromo

- projekcje audiowizaualne

- afterparty


Aleksandra Neumann ur. 10 listopada 1980 r. w Gdyni. Projektantka wnętrz, architektka krajobrazu, fotografka. "Fotografia stanowi dla mnie dialog ze sobą, z drugim człowiekiem... krzyk – o tym co trudne, zniewolone, niewygodne. Jest odrzuceniem świadomego wymiaru rzeczywistości, terapią duszy. Jest podglądaniem świata w odłamku kryształu podświadomości".

Artur Mieczkowski ur. 16 sierpnia 1974 r., w Pasłęku, od kilkunastu lat mieszka w Trójmieście. W latach 2006–2008 prowadził agencję reklamowo-fotograficzną. Fotografią i grafiką komputerową zajmuje się od 8 lat. "Jestem dzieckiem tantrysty. Jestem dzieckiem anarchisty. Nie uznaję definicji. Każda sztuka jest niedefiniowalna, jest duchową anarchią. Genesis P-Orridge rzekł: - Jesteśmy w tym dziwnym punkcie historii gdzie nic nie jest w pewien sposób realne. To wszystko zaczyna przypominać buddyjską formę interpretacji świata, że wszystko jest iluzją".

"Historie nienaturalne" Aleksandry Neumann i Artura Mieczkowskiego
Klub Desdemona,
ul. Abrahama 37, Gdynia
Wernisaż: 27 czerwca, godz. 19



Fotografia nieświadoma

GDAŃSK Już w piątek, 18 czerwca, Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia zaprasza na wernisaż wystawy "Archetyp fotografii" autorstwa trzech niezależnych fotografików, Joachima Froesego, Kena Matsubary i Grzegorza Przyborka. Organizatorzy za sprawą tej ekspozycji postarają ponownie poszukać odpowiedzi na odwieczne kulturowe pytania.



Co powoduje, że trzej autorzy: Joachim Froese, Ken Matsubara i Grzegorz Przyborek, mieszkający w różnych częściach świata wykonują prace dotyczące stanu kultury, w tym przestrzeni symbolicznej, w podobnej materii artystycznej? Szczególnie ważny jest tu stan namysłu artystycznego. Nie jest łatwo znaleźć odpowiedź, być może nawet jest to niemożliwe. Przyjrzyjmy się koncepcji fotograficzno-filozoficznej poszczególnych autorów, aby poszukać odpowiedzi na pytanie – czym jest i w jaki sposób analizować problem "archetypu fotografii"?

Froese – niemiecka kultura na nowym kontynencie

"Od końca lat 90. śmierć była dominującym tematem prac Joachima Froese, Niemca urodzonego w Kanadzie, który w 1991 wyemigrował do Australii. Jego seria Rhopography (1999-2003) ukazuje martwe natury jako tableaux vivants, gdzie nieżywe insekty oraz starzejące się owoce występują w zastępstwie ludzi" – tak pisał Gordon Craig. Inspiracja w fotografiach Froesego jest prosta do konstatacji – to przede wszystkim XVII-wieczne malarstwo holenderskie, także hiszpańskie, a w mniejszym stopniu flamandzkie. Zaś w innym cyklu, renesans włoski. Z wielką wnikliwością podchodzi do fotografowanego obiektu, przybliżając go, monumentalizując, ale przede wszystkim symbolizując. Można powiedzieć, że w problematyce martwej natury, ale nie realizowanej w sposób modernistyczny tylko tradycyjny, artysta stworzył nowe jakości estetyczne i artystyczne, co jest niezmiernie trudne, prawie niemożliwe ze względu na wielką tradycję tego rodzaju malarstwa. W swej twórczości poszukuje on przestrzeni wewnętrznej, mentalnej między dawnymi czasami a obecnymi, w których pojęcie śmierci zniknęło ze świadomości ponowoczesnego człowieka.

Propozycja Froesego jest bardzo ciekawa, ponieważ ukazuje, jak kruche i znikome jest fizyczne życie ludzkie. Odwołuje się także do starożytnego – greckiego  znaczenia słowa rhopos oznaczającego "zwykłe, trywialne rzeczy". Czym różni się nasze życie od przemijania zwierząt i owadów? Odpowiedzi można poszukiwać w następnym cyklu Written in the Past (Napisane w przeszłości) (2007), w którym artysta korzysta z innej estetyki, zdecydowanie dalekowschodniej, ale podobnie jak w innych cyklach nie używa perspektywy matematycznej, ukazując wybrane sytuacje odnoszące się do głębokich pokładów pamięci - zmarłej matki i swego dzieciństwa. Listy, naczynia, ręczniki, krzyżówka są "bohaterami" skromnych prac, w których dominuje albo spokój, porównywanie i analizowanie prostych przedmiotów albo dynamizm świadczący o dramatyzmie sytuacji.

Ten fotograf niemieckiego pochodzenia przywiązany do tradycji malarstwa renesansowego i barokowego poszukuje odpowiedzi na pytanie, czym jest życie, jak określić jego spokój lub przeciwnie dramatyzm? Jego prace zanurzone są w prywatnej pamięci, ale także w świadomości zbiorowej, archetypowej.

Matsubara – japońska formuła oniryzmu?

Ken Matsubara od lat 80. interesuje się inscenizacją w fotografii, która początkowo miała walor związany z rysunkiem i malarstwem (Vertical and Horizontal, 1993). Najpierw analizował, a nawet igrał z zasadami perspektywy, ukazując jej anachronizm czy wręcz iluzyjność. Kontynuacją tego problemu artystycznego były prace o charakterze instalacyjnym, w których wykorzystywał szklane naczynia z wodą. Ale z biegiem czasu stał się coraz bardziej fotograficzny (cykl Sleepwalker, 2006), o surrealistycznym rodowodzie, który można łączyć z twórczością Grzegorza Przyborka, dla którego sen jest bardzo ważną materią. Matsubara świadomie inspiruje się nim, próbując tłumaczyć obecne wydarzenia dotyczące jego prywatnego życia, w tym wspomnień i obsesji. Poszukuje metafizycznego symbolu służącego do wytyczania artystycznych i osobistych szlaków przyszłego życia. Fotografie sprawiają wrażenie nieruchomych obiektów na białym tle, ukazujących, jak w filozofii Zen i we śnie lunatycznym, że to, co niemożliwe, staje się tym, co realne lub jest na granicy tzw. świata racjonalnego. Zdjęcia pozbawione widzenia perspektywicznego są bardzo wyrafinowane, pokazują np. okrąg ognia lub rozpadającą się szklankę z wodą. Te realizacje o specyficznej estetyce są trudne do interpretacji, gdyż opierają się na narracji zbliżonej do filmowej, co przypomina zestawy z lat 50. Zdzisława Beksińskiego. Bardziej namacalny kod artystyczny zastosował artysta w cyklu Nóż w wodzie, poświęconym oczywiście słynnemu filmowi Romana Polańskiego, który należy traktować jak hommage dla artysty.

Przyborek – śródziemnomorskie mity w wersji "fotografii inscenizowanej"

Twórczość fotograficzna Grzegorza Przyborka odnosi się do bardzo szerokiego repertuaru możliwości medialnych, z jakich obecnie korzysta artysta, łącząc za pomocą zapisu fotograficznego różne dyscypliny i techniki. Jego postawa od lat 80. XX wieku jest jednak rzadkością w najnowszej polskiej twórczości intermedialnej. Ważna jest w niej potencjalność odwoływania się do myślenia rzeźbiarskiego oraz korzystanie z możliwości, jakie stwarza rysunek. Pod względem formalnym jego działalność artystyczna związana jest z kategorią "fotografii inscenizowanej", ale zaznaczyć należy, że ideowo sytuuje się na odrębnej pozycji, ponieważ nie ma w niej aspektu nihilizmu oraz ataku na podstawowe wartości humanizmu, które zazwyczaj związane są z tego rodzaju fotografią. Wręcz przeciwnie, w najnowszej serii Cantus Lamentus (2010) artysta przestrzega przed dehumanizacją i zauroczeniem pop-kulturą. Z tego powodu jest to twórczość wyjątkowa, podbudowana klarowną myślą teoretyczną. Artysta powołuje się m.in. na przemyślenia Sandy Skoglund, należącej do ważniejszych przedstawicieli fotografii inscenizowanej w USA. W tym przypadku Przyborek podkreśla rolę marzenia sennego, będącego dla niego jednym z podstawowych odniesień i znaczeń. Na ekspozycjach Przyborek wystawia fotografie, rysunki i rzeźby wykorzystywane przy powstawaniu skomplikowanych zazwyczaj aranżacji, których ostatecznym wyrazem jest zdjęcie. Ożywają mity śródziemnomorskie dotyczące podstawowych kwestii filozoficznych, odnoszących się zwłaszcza do dobra i zła (Madonna, Pielgrzym, Stwórca, Demon). Różne rekwizyty poprzez ułożenie, odpowiednie usytuowanie nawiązują do słynnych dzieł albo wyobrażeń i stereotypów kulturowych.

"Archetyp fotografii"

Dziwne, w pozytywnym sensie tego słowa, prace trójki autorów: Joachima Froesego, Kena Matsubary i Grzegorza Przyborka, są od lat tworzone w podobnym stylu, który wyrasta ze zbliżonej konstrukcji duchowej, w tym z oceny dawnej sztuki, wynikającej z humanistycznej postawy. Taką działalność artystyczną akcentującą zadumę nad śmiercią, opierającą się na kategorii punctum w znaczeniu jej oswajania, jak w refleksji Rolanda Barthes'a (La Chambre claire: note sur la photographie) można określić mianem "archetypu fotografii".

Ich styl nie poddaje się żadnej panującej modzie artystycznej, choć można wskazać inspiracje surrealizmem i konceptualizmem, w przypadku Matsubary i Przyborka, a nawet Froesego, wyrażane w formule inscenizacji.

Minimalizując znaczenie perspektywy matematycznej podporządkowują ją swej skrajnie introwertycznej wizji, w której diagnozują stan umysłowości i duchowości z przełomu XX i XXI wieku, poszukując za pomocą sfery snu niezmiennych i stałych wartości.

"Archetyp fotografii" Joachim Froese, Grzegorz Przyborek, Ken Matsubara
Centrum Kultury Współczesnej Łaźnia,
ul. Jaskółcza 1, Gdańsk
Wernisaż: 18 czerwca, godz. 19
Termin: 19 czerwca do 29 sierpnia




Metallica koncertowo

WARSZAWA W środę przez Bemowo przetoczyły się hordy fanów ciężkiego brzmienia, którzy przybyli na festiwal Sonisphere. Jedną z gwiazd imprezy był zespół Metallica. Dla tych, którzy nie mogli być na koncercie, a bardzo chcieli, ciekawą propozycję ma Leica Gallery.




Michael Agel przez kilka lat towarzyszył zespołowi Metallica w trasach koncertowych. Korzystając z aparatu, własnego talentu oraz całkowitej swobody poruszania się w towarzystwie zespołu, zarówno na scenie jak i za kulisami, Agel stworzył cykl unikalnych fotografii, reprezentujących styl rzadko widywany na łamach kolorowych magazynów. Oglądając te zdjęcia mamy wrażenie, że Hetfield, Hammett, Trujillo i Ulrich są niemal na wyciągnięcie ręki. Wrażliwy widz natychmiast zauważy, że jest to bliskość realna, nie tylko pozorowana teleobiektywem. Wystawa składa się z 28 fotografii, tworzących nie tylko niepowtarzalny portret zespołu, ale przede wszystkim wiernie oddających atmosferę, panującą  podczas koncertu i czasem ekstremalne emocje, jakie mu towarzyszą. Metallica - założona w 1981 roku w Los Angeles, jest jednym z najbardziej znanych zespołów rockowych na świecie. Zespół sprzedał  ponad 100 milionów albumów, siedem razy otrzymał nagrodę Grammy. Michael Agel światowej sławy fotograf gwiazd. Fotografował między innymi:  Bryana Adamsa, Red Hot Chilli  Peppers. Obecnie jest oficjalnym fotografem futbolowej reprezentacji Niemiec.


Michael Agel “Metallica”
Leica Gallery
Al. Jerozolimskie 129,  C.H. Blue City poziom +1, Warszawa
Wystawa trwa od 11 czerwca do 31 lipca



Szare eminencje zachwytu

Ludzie, których zdjęcia podziwiam na co dzień, stają teraz przede mną, oddając mi cząstkę siebie. To niezwykłe uczucie, które trudno porównać z fotografowaniem "zwyczajnych" osób.

Rozmowa z Adrianem Błachutem o szarolicych, przygodach pewnego swetra i kuchennym obliczu fotografii.

W Ostatnio na portalach poświęconych fotografii zasłynąłeś jako twórca projektu "Szare twarze". Skąd pomysł na taki cykl?

Za każdym razem, gdy odpowiadam na to pytanie, mam przed oczami moment, w którym kupuję szary sweterek w szwedzkim Halmstad. Gdy imprezuję w nim wraz z zagranicznymi przyjaciółmi na długo przed wymyśleniem projektu. To zabawne jak nasiąknięty wspomnieniami będzie po skończeniu serii. Sam pomysł wziął się z chęci zrobienia czegoś fajnego, czegoś większego. Stworzenia swojej pierwszej poważnej serii. Objęcie nią fotografów zostało podyktowane zwyczajną chęcią poznania tych osób, podejrzenia ich. Ludzie, których zdjęcia podziwiam na co dzień, stają teraz przede mną, oddając mi cząstkę siebie. To niezwykłe uczucie, które trudno porównać z fotografowaniem "zwyczajnych" osób. Z niektórymi szaro-osobistościami zaznajomiłem się nieco, z innymi znów mocno zaprzyjaźniłem. Ten projekt niesie ze sobą bardzo dużo emocji oraz przeżyć.




Trudno było skłonić fotografów do pozowania?

Nie, nie trudno. Spotykałem się raczej z entuzjazmem, który narastał wraz z rozwojem szarego przedsięwzięcia. A jeśli ktoś nie chciał brać udziału, a zdarzyły się takie osoby, po prostu mi grzecznie dziękował. Gdy przed pierwszymi zdjęciami rozsyłałem maile z propozycjami uczestnictwa, większość osób od razu przystała.

Poprzez szary sweter i jednakowy kadr starasz się ujednolicić swoich bohaterów. Jednak każdy z nich burzy tę kompozycję drobną stylizacją. Czy jest to ich inwencja, aby się wyróżnić, czy Twój pomysł na zburzenie monotonii?

Tak, zdjęcia szarych twarzy tworzone są wg pewnego klucza, który ułożyłem sobie na początku. Ujednolicenie ich w ten sposób spowodowało, że z jednej strony wstępna wizja i koncepcja jest z góry znana, sztywna. Nie muszę się specjalnie koncentrować na takich rzeczach jak kadr, kompozycja, rodzaj i kierunek światła. Nie muszę tego tworzyć do początku. Portret raczej enface, ciecie z reguły w okolicach mostka. Światło górne, symetryczne, dość miękkie. Odległość od ściany z tyłu podobna. To elementy "zamknięte", narzucone z góry przez pierwsze zdjęcie Szarej Renety (które zresztą wisi na moim pulpicie od początku i jest pierwowzorem dla każdego następnego). Natomiast narzucenie tych ram sprawiło, ze liczba dostępnych środków, za pomocą których mogę kształtować obrazy kolejnych bohaterów jest nieco okrojona. Specyfika projektu jest taka, że osoba nie wiedząca kim są portretowane osoby, może się zwyczajnie znudzić. Dlatego staram się w każdy kolejny portret (oprócz kolejnej twarzy) wkładać coś nowego, autorskiego. Coś, co sprawi, że zdjęcia będą przyciągać widzów nawet spoza "foto-światka", jednocześnie nawiązując do portretowanych. Stąd np. uczesanie Lukasa "Argotha" Gliszczyńskiego, którego ulubieńcem jest Wolverine, czy akcesorium, w którym wystąpił Tomek "alwaysdesun" Zając . Stylizacje moich bohaterów są przeróżne. Od niemal znikomych, jak lekki makijaż Keymo, czy dymiący papieros Wiktora Franko, do całkiem wyskokowych, jak wieszanie Leszka Kowalskiego o północy do góry nogami na wieszaku na pranie. To moje pomysły. Czasem ustalam coś z góry, a czasem zwyczajnie idę na żywioł, któremu szarzy muszą się poddać.



Jak wygląda praca nad każdym z portretów?

Bardzo różnie. Począwszy od samego pomysłu na zdjęcie, a kończąc na obróbce. Czasem improwizuję starając się wykręcić z fotografowanej osoby to, co wg mnie jest w niej interesujące. Czasem narzucam coś, co wymyśliłem sobie wcześniej. Przy czym, w każdej z tych sytuacji próbuję pokazać bohaterów serii takimi jakimi są, jakimi ja myślę, że mogą być. Takimi jakimi chcę, żeby byli. Inna kwestia to obróbka. Stylistyka serii jest dość specyficzna i czasem muszę się mocno nagimnastykować, żeby otrzymać zdjęcie w "szarym" klimacie. Do teraz nie odkryłem fenomenu sprawiającego, że jedno zdjęcie mogę doprowadzić do wyglądu "szarości" trzema kliknięciami, a nad innym muszę siedzieć trzy godziny.



Czy w najbliższym czasie planujesz poszerzyć cykl "Szare twarze"?

Nie wiem czy "poszerzyć" to dobre słowo. Cykl jest co prawda żywy, powstaje i rozwija się na naszych oczach. Ale jego przebieg jest z góry ustalony. Zaczynając projekt szacowałem, że obejmie on ok. trzydzieści osób. Jakiś czas temu doszedłem jednak do wniosku, ze to za dużo i nieco odchudziłem listę. Obecnie na moim blogu wisi dwanaście wątków poświęconych dwunastu bohaterom. Zdradzę tajemnicę, że w kolejce do publikacji czekają kolejne cztery osoby. Do tego dojdzie ostatnich pięć, które będę musiał złapać gdzieś w Polsce. Projekt prawdopodobnie zamknę wynikiem dwudziestu jeden uczestników. To tak akurat na nieprzytłaczająca wystawę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Gosia Niedziółka


reklama

Chcesz tanio i bezproblemowo zbudować własną stronę do prezentacji zdjęć ? Zapomnij o czasochłonnych i drogich projektach, weź sprawy we własne ręce! Selia.pl - własna animowana strona flash w kilka minut!







Stanley Kubrick jakim fotografem jest każdy widzi

"Zawsze uważałem, że wiarygodna niejasność oraz prawdziwa realność są najlepszymi formami wyrazu" – Stanley Kubrick. 





fot. Stanley Kubrick, Untitled, 1950

W Palazzo della Ragione w Mediolanie trwa wystawa fotografii jednego z najwybitniejszych reżyserów XX wieku Stanleya Kubricka, który, o czym nie każdy wie, był również świetnym fotografem. Zanim nakręcił takie ważne dla kinematografii światowej filmy jak m.in. "2001: Odyseja kosmiczna" (1968), "Mechaniczna pomarańcza" (1971), "Barry Lyndon" (1975), "Lśnienie" (1980) czy "Full Metal Jacket" (1987), w latach 1945-1950 reżyser pracował jako fotograf dla jednego z największych nowojorskich magazynów dokumentujących powojenne życie społeczne Amerykanów. Na robionych przez niego w tym czasie zdjęciach odnaleźć można zarówno ówczesnych celebrytów: Rocky'ego Graziano oraz Montgomery Clifta, jak i codzienne życie jazzowych muzyków w mieście, które wkrótce stać się miało nową stolicą świata.

W oficjalnej biografii reżysera czytamy: "Kiedy miał zaledwie szesnaście lat i uczęszczał jeszcze do liceum, Kubrick zrobił zdjęcie pogrążonemu z smutku gazeciarzowi w dniu, w którym zmarł prezydent Franklin D. Roosevelt i przekazał je do magazynu 'Look'. Magazyn opublikował fotografię i wkrótce zatrudnił go jako niezależnego fotografa". 





fot. Stanley Kubrick, a tale of a shoe-shine boy, 1947

Na wystawę "Stanley Kubrick Fotografo" składa się wybór zdjęć z lat 1945 - 1950 dokonany przez kuratora i eksperta w dziedzinie sztuki współczesnej Rainera Crone'a, który przestudiował i poddał krytycznej i historycznej analizie ponad 12 000 fotografii z magazynu "Look". Zebrane na wystawie fotografie to nie tyle zwykła prezentacja twórczości jakiegoś artysty, nieważne jak wielkiego, ile seria istotnych historii opowiedzianych za pomocą zdjęć. Co ważniejsze, w odniesieniu do samego Kubricka, zdjęć, które przywodzą na myśl jego najlepsze obrazy filmowe z "Barrym Lyndonem" na czele.

"Jak każdy dobry fotograf Kubrick miał refleks. Wiedział dokładnie kiedy nacisnąć spust migawki. Miał też niesamowity talent do nawiązywania bliskiego kontaktu z bohaterami swoich fotografii, bez względu na ich rasę, wiek czy wykonywany zawód. Dzięki jego zdjęciom możemy podsłuchać studentów flirtujących w jazz klubach, dzielić napięcie z młodym przedsiębiorcą próbującym radzić sobie na parkiecie i podejrzeć dzieci z South Side oglądające się za siebie" – czytamy dalej.

Latem 1949 roku "Look" wysłał Kubricka do Chicago, żeby zrobił materiał do opowiadania Irvo Kupcienta. Reżyser przywiózł 40 rolek naświetlonego filmu i... krótkie nagranie filmowe. Od tego momentu fotografia musiała zacząć dzielić miejsce z nową fascynacją – filmem.

Całość mediolańskiej prezentacji pozwala z jednej strony zaobserwować niezwykły talent reżysera do opowiadania codziennych historii, a z drugiej, dla tych którzy znają twórczość filmową Kubricka, jak charakterystyczny i wyraźnie rozpoznawalny styl tego opowiadania przekłada się z wczesnomłodzieńczych fotografii na późniejsze filmy. Odnaleźć w nich można wiele z estetyki tych zdjęć – "nwazyjny" charakter oraz niesamowitą dbałość o aspekt psychologiczny portretowanej osoby. Zbieg okoliczności? W tym przypadku ciężko o takim mówić.

Na początku tego roku w katowickim Rondzie sztuki można było oglądać fotografie innego wielkiego reżysera Davida Lyncha. Tak jak Kubrick swoją karierę rozpoczął od fotografii dokumentalnej, tak Lynch romansował najpierw z malarstwem (w jego zdjęciach i litografiach widać inspirację m.in. obrazami Kokoschki i Hoopera), później z animacją, co w rezultacie, bardzo szybko, doprowadziło go do filmu. "Przyglądając się pewnego razu postaci z mojego obrazu wyobrażałem sobie, że ona się porusza. Zapragnąłem, żeby naprawdę tak się stało, dlatego zacząłem tworzyć animacje. Krok do filmu był już bardzo mały" – wspomina w jednym z wywiadów reżyser. Oglądając prezentowane na wystawie zdjęcia – przetworzone komputerowo akty czy opustoszałe budynki łódzkich i śląskich fabryk - trudno było nie odnieść wrażenia, że gdzieś już coś podobnego się widziało. Może w kinie? Także tutaj myślenie obrazami, jeszcze szerzej rozumiane, bo obejmujące obok fotografii także malarstwo i litografię,  wyszło poza jedną tylko dziedzinę sztuki i stało się integralną częścią całości twórczości danego artysty.

Powszechnie mówi się, że fotografia była pierwszym i najważniejszym etapem do powstania kina, zarówno pod pierwotną, archaiczną postacią kinematografu jak i tego, co za kino uznać należy dzisiaj. Film to nic innego jak ożywiona fotografia. I chociaż w międzyczasie pojawiło się kilka teorii, które nie łączą ewolucji obu mediów, to z historii wyciągnąć można kilka nazwisk, w karierze, których pominięcie bardziej lub mniej bezpośredniego związku i wynikających z niego wzajemnych inspiracji byłoby ogromnym zaniedbaniem. Leni Rifenstahl, Gordon Parks, Paul Strand czy Man Ray to tylko niektóre z tych nazwisk i zarazem czubek góry pod powierzchnią której, jak pisała Anna Cymer "kryje się bardzo wiele związków, podobieństw i różnic pomiędzy siostrzanymi sztukami".





fot. Stanley Kubrick,myths of a Paddy Wagon, ottobre 1948

Wystawa "Stanley Kubrick Fotografo" podzielona została na dwie części. Na pierwszej zgromadzono zdjęcia reporterskie z amerykańskich ulic w czasach tuż po II wojnie światowej dokumentujące m.in. życie codzienne, przestępstwa, mieszkańców masowej wyobraźni tj. Betsy Furstenberg, życie campusu przy elitarnym Columbia University czy akademika przy Mooseheart Campus zbudowanego przez dobroczyńców w celu edukacji wojennych sierot. Druga część poświęcona została w całości historiom poszczególnych osób w tym wspomnianych już młodego Montgomery'ego Clifta oraz boksera Rocky'ego Graziano i opowiada o prywatnych i publicznych momentach z życia ówczesnych bohaterów.


Stanley Kubrick Fotografo 1945-1950 (Stanley Kubrick - Photographer. The Look years (1945 – 1950)
Palazzo della Ragione, Mediolan
Wystawa czynna do 4 lipca 2010


Tekst: Michalina Pieczonka



Warsztaty Fotografii Koncertowej

Organizator: Music Foto Kolektiv i Open Mind Festival
Termin: 12-14 sierpnia
Cena: 250 zł

Zobacz więcej...


Photoshop Elements 8. Perfekcyjna edycja zdjęć ze Scottem Kelbym

Wydawca: Helion
Zobacz więcej...



Sekrety Mistrza fotografii cyfrowej

Wydawca: Helion
Zobacz więcej...




Opraw fotkę - wygraj aparat!

Prace można nadsyłać od 1 czerwca br.
Głosowanie: od 15 czerwca do końca miesiąca 
Zobacz więcej...


Fotografia nocna i przy słabym świetle

Książka omawia funkcje współczesnych lustrzanek cyfrowych, skupiając się na pomocnych podczas fotografowania nocą i w słabym świetle.  
Zobacz więcej...



Zapraszamy do dzielenia się swoimi opiniami na temat Newslettera. Jeżeli macie pomysły, którymi chcielibyście się podzielić z innymi, piszcie na adres admin@plfoto.com.

«powrót

Nowa wersja PLFOTO